Playlist

środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 2 "W podróży."

 Jack, Piotruś, Dzwoneczek i Barwinka dotarli do miejsca, w którym lód zamienia się w wodę. W tych rejonach było już nieznacznie cieplej, więc towarzysze Frosta i zimowej wróżki poczuli się nieco lepiej. Piotruś stanął zmęczony na lodzie. Pochylił się i oparł dłonie na kolanach. Spojrzał w dal.
 - Uff, mamy jeszcze 5 razy tyle drogi do przebycia, a ja już jestem zmęczony. W dodatku Dzwoneczek i Barwinka tracą pyłek. Bez niego nie możemy latać. - wysapał.
 - No to zostaniecie daleko w tyle. - odparł Jack stając obok niego. - Chyba że...
 - Chyba, że co? - zainteresował się Piotruś.
 - Możemy przejść dłuższą drogą, wodą zmienioną przeze mnie w lód.
 - Naprawdę ci to przyszło do głowy? Chcesz zamrozić cały Pacyfik? - spytał szatyn nieprzekonany tą wersją. - Lepiej lećmy. Im szybciej dolecimy, tym szybciej to skończymy.
 Mówiąc to, ruszył przed siebie z zawrotną prędkością, a za nim Dzwoneczek. Jack spojrzał na Barwinkę, która siedziała na jego ramieniu.
 - Możesz lecieć z nami. Odtąd będziesz moją wróżką. - powiedział delikatnie, na co białowłosa chciała rzucić się na niego, ale on lekko odsunął ją ręką. - Ej, ej, bez przesady.
 - Frost! Zamarzłeś? - zawołał Piotruś.
 - Bardzo śmieszne! - krzyknął za nim chłopak i wzleciał w powietrze doganiając szatyna. - Tylko tym razem bez przepychanek. To nie są wyścigi.
 - I kto to mówi? Przecież to ty zacząłeś.
 Jack wzruszył ramionami i zaczął lecieć jeszcze szybciej. Na chwilę zapomniał, jakie ma zadanie i dokąd leci. Wywijał akrobacje, strzelał lodem i śniegiem na prawo i lewo, a także zaszywał się w chmurach. Barwinka starała się dotrzymać mu kroku, ale nie potrafiła przewidzieć, co teraz zrobi lub w którą stronę poleci. Piotruś z kolei nie chciał być od niego gorszy. Zaczął robić salta, wlatywać w chmury i ogólnie się popisywał. Frost zauważył to i natychmiast do niego podleciał.
 - Co ty robisz? - zapytał lekko zdenerwowany. On korzystał z siły wiatru, której tu miał pod dostatkiem, a szatyn mógł spowodować, że ani on, ani Dzwoneczek, ani Barwinka dalej nie polecą.
 - Zazdrościsz? - zachichotał zadowolony chłopak. Jack wywrócił oczami i pacnął go kosturem w głowę zanim zdążył odlecieć.
 - Ej, a to za co? - zawołał.
 - Bolało? Wybacz, może mózg jest już na miejscu.
 Barwinka uśmiechnęła się. Podleciała do Frosta i chciała przybić z nim piątkę, ale on nie zauważył jej i poleciał do przodu. Wróżka cofnęła się i zrobiła urażoną minę, ale ruszyła za chłopakami.
 - A tak właściwie, to co z Ząbkiem? - zapytał Piotruś z łobuzerskim uśmiechem. Jack trochę się speszył i zwolnił. Szatyn uczynił to samo.
 - Aaa, yy, z-z Ząbkiem? - wydukał zawstydzony. - Nic, a co ma być? - chłopak sam nie wiedział co łączyło go z Zębową Wróżką. Z jednej strony była jego przyjaciółką, wręcz siostrą, czasem nawet matką, ale z drugiej strony... Potrząsnął głową próbując wyrzucić z głowy te myśli.
 - Naaa pewnooo? - Piotruś przysunął się do niego, otworzył szeroko oczy i pomachał brwiami. Jack odsunął go od siebie i zrobił zirytowaną minę.
 - A co tam u Wendy? - zapytał z kolei, odwracając uwagę chłopaka od tematu Ząbka. Tym razem to Piotruś się speszył, lecz po chwili zrobił dziarską minę.
 - Jak to co? Ma już 25 lat i niedawno chłopak jej się oświadczył. - powiedział najspokojniej jak tylko umiał.
 - Och, i na pewno byłeś zazdrosny obserwując ich. A oni nawet nie mogą cię zobaczyć.
 - To samo tyczy się ciebie, Frost. - odkrzyknął mu szatyn.
 - Odszczekaj to! - zawołał zły Jack.
 - Hau hau! - szczeknął Piotruś i cudem zdołał uciec przed kosturem. Następnie zaczął się śmiać i popędził przed siebie, a Jack za nim.
 Barwinka i Dzwoneczek zatrzymały się. Zobaczyły pod sobą Australię, kontynent, na który zmierzali. Ale chłopcy nie chcieli się uspokoić, a co mogą zrobić maleńkie wróżki? Zimowa wróżka ciągnęła białowłosego za kaptur, ale w końcu wpadła do niego i nie miała szans wyjść dopóki Jack był w ruchu. Dzwoneczek z kolei ściągnęła Piotrusiowi czapkę i zaplątała się w nią. Nie mogła ruszać skrzydełkami, więc zaczęła spadać w dół. Barwinka zauważyła to i ugryzła Jack'a w szyję.
 - Auu! Ej, zielony dzidziusiu w rajtuzach, chyba upuściłeś na mnie jedną z twoich pcheł! - zawołał pacnął ręką w miejsce ugryzienia. Wyczuł wróżkę, złapał ją i wyciągnął. - A nie, na szczęście to tylko ta białowłosa.
 - A ty niby jakie masz włosy! - zawołał z oddali Piotruś. - Chwila! Gdzie moja czapka?
 Jack roześmiał się i spojrzał w dół. Dojrzał nakrycie głowy szatyna, ale jakoś dziwnie się poruszało.
 - W czapce też masz pchły? - krzyknął zanosząc się śmiechem i wskazując ręką na przedmiot. Piotruś szybko zanurkował i po chwili trzymał w rękach swoją czapkę z Dzwoneczkiem w środku. Spojrzał w dół.
 - Hej, Frost!
 - Ja mam imię. - warknął zbliżając się do niego. - O co chodzi?
 - Jesteśmy na miejscu. - powiedział. - Kto pierwszy przy Ayers Rock ten zgniłe jajo! - krzyknął i popędził przed siebie. Jack ruszył za nim, ale po chwili się zatrzymał uświadamiając sobie co on powiedział. Parsknął śmiechem, po czym zaczął powoli obniżać swoje loty.

***

Przepraszam, że takie krótkie, ale następne postaram się zrobić dłuższe. Kolejny rozdział hmm... może jutro, a jeśli nie to w piątek.

5 komentarzy: