Playlist

wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 39 "-Przepraszam, że uratowałem ci życie"

*zamek Damiana*

 Ania pamiętała już co się znajduje w najbliższych pokojach. Szukała wszędzie Damiana, ale nie mogła go znaleźć. Udało jej się zaangażować Kotę, jednak i on nic nie wskórał.
 - Nie sądzisz, że gdyby chciał z tobą rozmawiać, to by się ujawnił? - spytał chłopak wychodząc z kolejnego pustego pokoju. - Tak właściwie to po co go szukasz?
 Westchnęła i osunęła się po ścianie na podłogę. 
 - Szukam już tak długo, że zapomniałam. 
 Usłyszała chichot i spojrzała zdziwiona na szarobrązowowłosego. Po raz pierwszy widziała na jego twarzy coś w rodzaju uśmiechu. Jednak dotarło do niej, że śmiał się z niej.
 - No i co się chichrasz?! - ściągnęła ze stopy but i rzuciła w niego. Prawie trafiła go w ramię. Podniósł przedmiot i zamachał nim.
 - Oh, jaka siła. Normalnie byś mi rękę złamała, jakbyś trafiła. - zachichotał.
 - A żebyś wiedział! A co? Chcesz się bić? - wstała z podłogi i stanęła na jednej nodze, bo posadzka była zimna.
 - No to chodź tu. - Ania zaczęła skakać na ubranej nodze w jego stronę. - Wow, jakie tempo! Dajesz, Ania, dajesz! Jeszcze trochę i metr drogi będzie już za tobą!
 - Oddawaj! - zawołała dziewczyna z uśmiechem na ustach. Postawiła gołą stopę na podłodze i zaczęła biec w jego kierunku. Kota uciekał nadal trzymając buta w swojej dłoni. Gonili się tak kilkanaście minut, w końcu zmęczony chłopak zatrzymał się i odwrócił.
 - Dobra, wystarczy. Trzy... - nie dokończył, bo rudawowłosa nie zdążyła wyhamować i wbiegła w niego, tym samym zbijając go z nóg. Wylądował na podłodze, a ona na nim. Przy okazji ich usta zetknęły się na pół sekundy. Dziewczyna natychmiast się uniosła i cofnęła na czworakach do tyłu.
 - Boże, przepraszam. Strasznie cię przepraszam, nic ci nie jest? - zaczęła chcąc wyrzucić z myśli ten prawie pocałunek. Kota wstał, wręczył jej buta i odszedł bez słowa. Patrzyła za nim dotąd aż zniknął za drzwiami jego pokoju. Otarła swoje usta i założyła buta. - Uraziłam go? A może... a co jeśli on pomyślał, że to było celowe?
 - Co było celowe? - odezwał się znajomy głos za nią. Odwróciła się i ujrzała...
 - Damian! Wszędzie cię szukałam! Gdzieś ty był? 
 - Nieważne. Po co mnie szukałaś?
 - Eee... no właśnie już nie wiem. 
 Zaśmiał się i potargał jej grzywkę. 
 - Powiedz mi, ładnie to tak całować braci gospodarza?
 - Co? Widziałeś? Ale... ale to nie było celowe! Przypadek! On tak nagle się zatrzymał, a ja nie wyrobiłam i wpadłam na niego. I to wcale nie był pocałunek!
 - Ale czemu mi się tłumaczysz? Zupełnie jakbym był twoim chłopakiem. - zaśmiał się, lecz jego ostatnie dwa słowa brzmiały, jakby był zakłopotany.
 - Yyy... no bo ten... eee... prowokujesz mnie do tłumaczeń.
 - Moja wina. Ah, jakże mi przykro!
 - Ta, na pewno.
 Damian stał przez chwilę w miejscu, a po chwili wszedł do pokoju Koty i zamknął drzwi na klucz. Ania nie mogła powstrzymać ciekawości i przyłożyła ucho do drewna. Słyszała przytłumione głosy, ale rozróżniała połowę słów.
 - Ja to rozumiem.... nie chcę.... krzywdy.... - usłyszała Kotę.
 - Dlaczego.... poradzę sobie.... starszy...
 - Co z tego?! Nie..... nawet.... kimś.... udawać.....
 - Musi.... zrobić....
 - Kto? Ona? ....rady.... młoda.... zostaw ją..... weź.... innego.... 
 - Czyżbyś.... do niej....
 - Odwal się ode mnie!! - drzwi gwałtownie się otworzyły. Anna wylądowała na podłodze. Uniosła głowę do góry i ujrzała parę szarobrązowych oczu, które patrzyły na nią ze zdenerwowaniem pomieszanym ze strachem. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, jednak w ostatniej chwili się rozmyślił. Ominął ją i skierował się w stronę schodów. Dziewczyna patrzyła za nim dotąd, aż zniknął za rogiem. Nagle przed nią pojawiła się obandażowana dłoń. Chwyciła ją i wstała. Otrzepała się i spojrzała na Damiana.
 - Słyszałaś coś z naszej rozmowy? -zapytał.
 - Tylko pojedyncze słowa, z których nic nie rozumiem.
 - To dobrze. - kiwnął głową.
 - Jak dobrze? Dlaczego ja nic nigdy nie wiem?! Nie możesz mi powiedzieć chociaż dlaczego mnie tu trzymasz?! - wybuchła. Wiedziała, że nie otrzyma odpowiedzi. Jak za każdym razem, gdy go o to pytała. Spojrzała mu prosto w oczy. Wtedy ujrzała coś, o czym mówił Kota. Skóra widoczna znad chusty zakrywającej nos i usta zrobiła się bladoniebieska, oczy straciły blask i wyglądały na martwe. Po chwili tęczówki stały się białe. Rudawowłosa krzyknęła przerażona widokiem chłopaka. - Damian...
 - Nie udało się... - wyszeptał. Na jego twarzy pojawił się grymas bólu, złapał się za brzuch i zgiął się wpół. - Aniu, biegnij do Koty. On cię stąd zabierze. Szybko.
 - Nie zostawię cię tu! Ja wiem... wiem, że ty... znikasz. Powiedział mi. Chcę ci pomóc. Co mogę zrobić, żeby cię uratować? Na pewno jest sposób.
 - Jest... ale niemożliwy do spełnienia.
 - Jaki?! 
 - Jak w bajce "Piękna i Bestia". - odezwał się głos obok nich. Ania obejrzała się. Stał tam Kota z kartką papieru w ręce. - Pamiętasz, jak Bella odczarowała bestię? Tu działa podobny sposób.
 - Dlatego jest to niemożliwe... prędzej mnie nienawidzisz niż... - Damian urwał w tym momencie. Nie był w stanie wypowiedzieć tego słowa. Nogi ugięły się pod nim i padł na podłogę. Ania uklękła prz nim.
 - Niż co? Nie potrafisz przyjąć do wiadomości, że ktoś może cię pokochać?
 - Może w bajkach... ale to prawdziwe życie. Nie ma tu miłości...
 - W takim razie, powiedz mi co do ciebie czuję? Jeśli to nie jest miłość...
 Chłopak rozszerzył oczy, które były coraz mniej widoczne.
 - Ty... ty mnie.. kochasz? - wyjąkał.
 - Tak! Kocham cię i nie chcę cię stracić! Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby...
 - Daj rękę. - powiedział Kota kucając obok niej.
 - Co?
 - Daj. - podała mu dłoń. Szarobrązowowłosy trzymał w drugiej ręce miecz wzięty ze zbroi rycerza stojącego na rogu korytarza. Przejechał ostrzem po jej skórze. Ania syknęła i chciała wyrwać rękę, ale Kota był silniejszy. Z rany pociekła krew. Damian zamknął oczy. Jego młodszy brat wziął na swoje palce trochę czerwonej cieczy. Drugą ręką ściągnął chustę z twarzy Damiana. Anna patrzyła na chłopaka ze strachem w oczach. Pod chustą.... ujrzała tylko ubrania, które zakrywały jego kark. Kota przejechał krwią po miejscu, gdzie powinny być usta. Ta część skóry, która styknęła się z nią, pojawiła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Młodszy Gray spojrzał na nią wymownie i wstał. Dziewczyna nachyliła się nad leżącym chłopakiem i pocałowała go w usta. Nie przeszkadzał jej smak i zapach jej krwi. Czuła się jakby jej umysł przestał pracować. Serce biło jak oszalałe. Po chwili oderwała się od Damiana.
 - Odsuń się. - wydał polecenie Kota. Posłuchała go. Spojrzał na nią. - Nie ingeruj w to co się teraz stanie. Proszę - włożył jej kartkę do rąk. - przeczytaj to dopiero gdy zostaniesz sama, a wszystko zrozumiesz... no, może większą część. Nie próbuj mnie powstrzymywać. To konieczne, aby proces się zakończył. 
 Nie miała pojęcia o co mu chodziło, ale kiwnęła głową na znak, że rozumie. Cofnęła się trochę do tyłu i obserwowała jego poczynania. Chłopak stanął z mieczem w ręce tuż nad swoim bratem. Uniósł przedmiot do góry i wbił prosto w jego serce. Dziewczyna rozszerzyła oczy. Jej gardło wypełnił krzyk przerażenia. Wstała z podłogi i wywróciła szarobrązowowłosego. "Nie próbuj mnie powstrzymywać. To konieczne, aby proces się zakończył." Czy tym procesem było zabicie własnego brata? Czy to o to mu chodziło? Damian nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Nie zdołał. Spojrzała na młodszego Gray'a ze wściekłym wyrazem twarzy. Po jej policzkach spływały łzy.
 - Jak mogłeś to zrobić?! To był twój brat! Myślałam, że chcesz mu pomóc, a ty go zabiłeś!! -nie mogła wydusić z siebie więcej słów. Chłopak wyrwał z jej dłoni kartkę, dopisał coś i rzucił na podłogę. Złapał się za klatkę piersiową. Rudawowłosa zobaczyła, że jego ubrania przesiąkały krwią w miejscu, gdzie się dotknął. Upadł na podłogę. - Kota... 
 - Do zobaczenia, Aniu, w lepszym świecie. - uśmiechnął się i przymknął oczy.
 Przyklękła przy nim i starała się wyczuć puls, jednak nie mogła. On również odszedł. Rozpłakała się. O to mu chodziło z tym, że zostanie sama? Dlaczego ją zostawili? Co ona ma teraz zrobić? Nie wiedziała i nie żywiła nadziei, że się dowie. Nagle usłyszała dziwny dźwięk. Uniosła głowę. Ujrzała migotające żółte światełka przy ciałach zmarłych braci. Patrzyła na nie oczarowana. Po chwili zorientowała się, że te światełka łączą Damiana i Kotę ze sobą. Po połączeniu ich w jedno, rozprysły się. Na podłodze nie pozostało nic po nich. Była tylko kartka i zakrwawiony miecz. I ona. Przypomniała sobie słowa Koty "dopiero gdy zostaniesz sama". Teraz została naprawdę. W zamku oprócz niej nie pozostała żadna żywa dusza... ani zmarła. Chwyciła kartkę i rozwinęła ją. Był to list adresowany do niej.

  Droga Aniu,
 Zdaję sobie sprawę z tego, że po tym co zobaczyłaś, nienawidzisz mnie. Jednak pozwól, że ci to wszystko wyjaśnię w tym liście. Otóż, umarło tylko ciało Damiana. Za to moja dusza. Widziałaś już te światełka, prawda? One połączyły jego duszę z moim ciałem, czyli z tymi częściami nas, które pozostały żywe. On żyje. Ja już nie. Ten nasz "pocałunek" wcale nie był przypadkiem. Planowałem to. Gdyby nasze usta się nie złączyły, to ty byś oddała swe ciało Damianowi, nie ja. Obydwoje cię kochamy, Aniu, ale zdaję sobie sprawę, że ty kochasz jego. Dlatego poświęciłem się dla was. Jeszcze dzisiaj Damian pojawi się w zamku w swojej prawdziwej postaci. Żywy, ale jednak martwy. Nie bądź zaskoczona, że będzie nieśmiertelny. Kto raz umarł, nie może tego zrobić ponownie. Wszelkie pytania, które teraz sobie zadajesz, skieruj do niego. Tym razem ci odpowie. 
 Pozdrawiam,
 Kota Gray

P.S. Spotkamy się kiedyś. Będę czekał, ale nie oczekuję nic więcej niż przyjaźni. Nie mam prawa.

P.S.2. Przepraszam, że uratowałem ci życie.

 Straciła przytomność. To było dla niej zbyt wiele. Nawet nie poczuła jak znalazła się na podłodze. Potem była tylko ciemność.

*kryjówka Freed'a*

 - Grell, mendo! Chodź tutaj! - wołał zielonowłosy. Jednak Sutcliff nie zamierzał go słuchać. Wolał się z nim drażnić.
 - A co mi zrobisz jak mnie złapiesz? - spytał zatrzymując się na chwilę przy drzwiach.
 - Zjem. 
 Czerwonowłosy rozszerzył oczy i uciekł do pokoju. Freed stanął pod drzwiami i walnął kilka razy pięścią w drewno.
 - Otwieraj! Ty zakało Shinigami! Stuknięty homo!
 - Uważaj, bo się zakocham. 
 Warknął pod nosem i przestał walić w drzwi. Nagle obok niego pojawił się Shadow. Freed spojrzał na niego pytająco.
 - Co zamierzacie zrobić z Luną?
 - Oh, zobaczysz. - uśmiechnął się. - Tylko potrzebujemy Ayato.
 - Ayato Sakamaki? Ten wampir Informator?
 - Dokładnie. - kiwnął głową. - Musimy zastosować na nią hipnozę.
 - Co? Hipnozę?
 - Tak. Wiem, że to trudne, a jego samego naprawdę ciężko do czegoś zmusić. Ale jest to wykonalne. - odszedł. Shadow patrzył na niego spode łba. Zielonowłosy po kilku krokach zatrzymał się. Patrzył w podłogę. - Darkness zapłaci za to, co zrobił. - ruszył dalej. Niebieskowłosy zacisnął zęby. Doskonale pamiętał co Astaroth uczynił, ale wolał o tym zapomnieć. Wolał przebaczyć. Nie dla siebie. Nie dla niego. Dla Luny.

***

 Witajcie! ^.^ No to kolejny rozdział. Następny będzie 40 O.O Jezus, ale to leci. Tak, jestem chyba jedyna, która po 39 rozdziałach nie zrobiła jeszcze Jelsy. I nie oczekujcie, niestety, że coś nastąpi przed 50 rozdziałem. I jak tam Damian? A raczej jego chwilowy brak? Przyznać się! Kto chciał zamordować Kotę? A kto się rozpłakał? Co ty, Haru, w cuda wierzysz? Ok, to do następnego ^.^ :*