Playlist

wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 39 "-Przepraszam, że uratowałem ci życie"

*zamek Damiana*

 Ania pamiętała już co się znajduje w najbliższych pokojach. Szukała wszędzie Damiana, ale nie mogła go znaleźć. Udało jej się zaangażować Kotę, jednak i on nic nie wskórał.
 - Nie sądzisz, że gdyby chciał z tobą rozmawiać, to by się ujawnił? - spytał chłopak wychodząc z kolejnego pustego pokoju. - Tak właściwie to po co go szukasz?
 Westchnęła i osunęła się po ścianie na podłogę. 
 - Szukam już tak długo, że zapomniałam. 
 Usłyszała chichot i spojrzała zdziwiona na szarobrązowowłosego. Po raz pierwszy widziała na jego twarzy coś w rodzaju uśmiechu. Jednak dotarło do niej, że śmiał się z niej.
 - No i co się chichrasz?! - ściągnęła ze stopy but i rzuciła w niego. Prawie trafiła go w ramię. Podniósł przedmiot i zamachał nim.
 - Oh, jaka siła. Normalnie byś mi rękę złamała, jakbyś trafiła. - zachichotał.
 - A żebyś wiedział! A co? Chcesz się bić? - wstała z podłogi i stanęła na jednej nodze, bo posadzka była zimna.
 - No to chodź tu. - Ania zaczęła skakać na ubranej nodze w jego stronę. - Wow, jakie tempo! Dajesz, Ania, dajesz! Jeszcze trochę i metr drogi będzie już za tobą!
 - Oddawaj! - zawołała dziewczyna z uśmiechem na ustach. Postawiła gołą stopę na podłodze i zaczęła biec w jego kierunku. Kota uciekał nadal trzymając buta w swojej dłoni. Gonili się tak kilkanaście minut, w końcu zmęczony chłopak zatrzymał się i odwrócił.
 - Dobra, wystarczy. Trzy... - nie dokończył, bo rudawowłosa nie zdążyła wyhamować i wbiegła w niego, tym samym zbijając go z nóg. Wylądował na podłodze, a ona na nim. Przy okazji ich usta zetknęły się na pół sekundy. Dziewczyna natychmiast się uniosła i cofnęła na czworakach do tyłu.
 - Boże, przepraszam. Strasznie cię przepraszam, nic ci nie jest? - zaczęła chcąc wyrzucić z myśli ten prawie pocałunek. Kota wstał, wręczył jej buta i odszedł bez słowa. Patrzyła za nim dotąd aż zniknął za drzwiami jego pokoju. Otarła swoje usta i założyła buta. - Uraziłam go? A może... a co jeśli on pomyślał, że to było celowe?
 - Co było celowe? - odezwał się znajomy głos za nią. Odwróciła się i ujrzała...
 - Damian! Wszędzie cię szukałam! Gdzieś ty był? 
 - Nieważne. Po co mnie szukałaś?
 - Eee... no właśnie już nie wiem. 
 Zaśmiał się i potargał jej grzywkę. 
 - Powiedz mi, ładnie to tak całować braci gospodarza?
 - Co? Widziałeś? Ale... ale to nie było celowe! Przypadek! On tak nagle się zatrzymał, a ja nie wyrobiłam i wpadłam na niego. I to wcale nie był pocałunek!
 - Ale czemu mi się tłumaczysz? Zupełnie jakbym był twoim chłopakiem. - zaśmiał się, lecz jego ostatnie dwa słowa brzmiały, jakby był zakłopotany.
 - Yyy... no bo ten... eee... prowokujesz mnie do tłumaczeń.
 - Moja wina. Ah, jakże mi przykro!
 - Ta, na pewno.
 Damian stał przez chwilę w miejscu, a po chwili wszedł do pokoju Koty i zamknął drzwi na klucz. Ania nie mogła powstrzymać ciekawości i przyłożyła ucho do drewna. Słyszała przytłumione głosy, ale rozróżniała połowę słów.
 - Ja to rozumiem.... nie chcę.... krzywdy.... - usłyszała Kotę.
 - Dlaczego.... poradzę sobie.... starszy...
 - Co z tego?! Nie..... nawet.... kimś.... udawać.....
 - Musi.... zrobić....
 - Kto? Ona? ....rady.... młoda.... zostaw ją..... weź.... innego.... 
 - Czyżbyś.... do niej....
 - Odwal się ode mnie!! - drzwi gwałtownie się otworzyły. Anna wylądowała na podłodze. Uniosła głowę do góry i ujrzała parę szarobrązowych oczu, które patrzyły na nią ze zdenerwowaniem pomieszanym ze strachem. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, jednak w ostatniej chwili się rozmyślił. Ominął ją i skierował się w stronę schodów. Dziewczyna patrzyła za nim dotąd, aż zniknął za rogiem. Nagle przed nią pojawiła się obandażowana dłoń. Chwyciła ją i wstała. Otrzepała się i spojrzała na Damiana.
 - Słyszałaś coś z naszej rozmowy? -zapytał.
 - Tylko pojedyncze słowa, z których nic nie rozumiem.
 - To dobrze. - kiwnął głową.
 - Jak dobrze? Dlaczego ja nic nigdy nie wiem?! Nie możesz mi powiedzieć chociaż dlaczego mnie tu trzymasz?! - wybuchła. Wiedziała, że nie otrzyma odpowiedzi. Jak za każdym razem, gdy go o to pytała. Spojrzała mu prosto w oczy. Wtedy ujrzała coś, o czym mówił Kota. Skóra widoczna znad chusty zakrywającej nos i usta zrobiła się bladoniebieska, oczy straciły blask i wyglądały na martwe. Po chwili tęczówki stały się białe. Rudawowłosa krzyknęła przerażona widokiem chłopaka. - Damian...
 - Nie udało się... - wyszeptał. Na jego twarzy pojawił się grymas bólu, złapał się za brzuch i zgiął się wpół. - Aniu, biegnij do Koty. On cię stąd zabierze. Szybko.
 - Nie zostawię cię tu! Ja wiem... wiem, że ty... znikasz. Powiedział mi. Chcę ci pomóc. Co mogę zrobić, żeby cię uratować? Na pewno jest sposób.
 - Jest... ale niemożliwy do spełnienia.
 - Jaki?! 
 - Jak w bajce "Piękna i Bestia". - odezwał się głos obok nich. Ania obejrzała się. Stał tam Kota z kartką papieru w ręce. - Pamiętasz, jak Bella odczarowała bestię? Tu działa podobny sposób.
 - Dlatego jest to niemożliwe... prędzej mnie nienawidzisz niż... - Damian urwał w tym momencie. Nie był w stanie wypowiedzieć tego słowa. Nogi ugięły się pod nim i padł na podłogę. Ania uklękła prz nim.
 - Niż co? Nie potrafisz przyjąć do wiadomości, że ktoś może cię pokochać?
 - Może w bajkach... ale to prawdziwe życie. Nie ma tu miłości...
 - W takim razie, powiedz mi co do ciebie czuję? Jeśli to nie jest miłość...
 Chłopak rozszerzył oczy, które były coraz mniej widoczne.
 - Ty... ty mnie.. kochasz? - wyjąkał.
 - Tak! Kocham cię i nie chcę cię stracić! Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby...
 - Daj rękę. - powiedział Kota kucając obok niej.
 - Co?
 - Daj. - podała mu dłoń. Szarobrązowowłosy trzymał w drugiej ręce miecz wzięty ze zbroi rycerza stojącego na rogu korytarza. Przejechał ostrzem po jej skórze. Ania syknęła i chciała wyrwać rękę, ale Kota był silniejszy. Z rany pociekła krew. Damian zamknął oczy. Jego młodszy brat wziął na swoje palce trochę czerwonej cieczy. Drugą ręką ściągnął chustę z twarzy Damiana. Anna patrzyła na chłopaka ze strachem w oczach. Pod chustą.... ujrzała tylko ubrania, które zakrywały jego kark. Kota przejechał krwią po miejscu, gdzie powinny być usta. Ta część skóry, która styknęła się z nią, pojawiła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Młodszy Gray spojrzał na nią wymownie i wstał. Dziewczyna nachyliła się nad leżącym chłopakiem i pocałowała go w usta. Nie przeszkadzał jej smak i zapach jej krwi. Czuła się jakby jej umysł przestał pracować. Serce biło jak oszalałe. Po chwili oderwała się od Damiana.
 - Odsuń się. - wydał polecenie Kota. Posłuchała go. Spojrzał na nią. - Nie ingeruj w to co się teraz stanie. Proszę - włożył jej kartkę do rąk. - przeczytaj to dopiero gdy zostaniesz sama, a wszystko zrozumiesz... no, może większą część. Nie próbuj mnie powstrzymywać. To konieczne, aby proces się zakończył. 
 Nie miała pojęcia o co mu chodziło, ale kiwnęła głową na znak, że rozumie. Cofnęła się trochę do tyłu i obserwowała jego poczynania. Chłopak stanął z mieczem w ręce tuż nad swoim bratem. Uniósł przedmiot do góry i wbił prosto w jego serce. Dziewczyna rozszerzyła oczy. Jej gardło wypełnił krzyk przerażenia. Wstała z podłogi i wywróciła szarobrązowowłosego. "Nie próbuj mnie powstrzymywać. To konieczne, aby proces się zakończył." Czy tym procesem było zabicie własnego brata? Czy to o to mu chodziło? Damian nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Nie zdołał. Spojrzała na młodszego Gray'a ze wściekłym wyrazem twarzy. Po jej policzkach spływały łzy.
 - Jak mogłeś to zrobić?! To był twój brat! Myślałam, że chcesz mu pomóc, a ty go zabiłeś!! -nie mogła wydusić z siebie więcej słów. Chłopak wyrwał z jej dłoni kartkę, dopisał coś i rzucił na podłogę. Złapał się za klatkę piersiową. Rudawowłosa zobaczyła, że jego ubrania przesiąkały krwią w miejscu, gdzie się dotknął. Upadł na podłogę. - Kota... 
 - Do zobaczenia, Aniu, w lepszym świecie. - uśmiechnął się i przymknął oczy.
 Przyklękła przy nim i starała się wyczuć puls, jednak nie mogła. On również odszedł. Rozpłakała się. O to mu chodziło z tym, że zostanie sama? Dlaczego ją zostawili? Co ona ma teraz zrobić? Nie wiedziała i nie żywiła nadziei, że się dowie. Nagle usłyszała dziwny dźwięk. Uniosła głowę. Ujrzała migotające żółte światełka przy ciałach zmarłych braci. Patrzyła na nie oczarowana. Po chwili zorientowała się, że te światełka łączą Damiana i Kotę ze sobą. Po połączeniu ich w jedno, rozprysły się. Na podłodze nie pozostało nic po nich. Była tylko kartka i zakrwawiony miecz. I ona. Przypomniała sobie słowa Koty "dopiero gdy zostaniesz sama". Teraz została naprawdę. W zamku oprócz niej nie pozostała żadna żywa dusza... ani zmarła. Chwyciła kartkę i rozwinęła ją. Był to list adresowany do niej.

  Droga Aniu,
 Zdaję sobie sprawę z tego, że po tym co zobaczyłaś, nienawidzisz mnie. Jednak pozwól, że ci to wszystko wyjaśnię w tym liście. Otóż, umarło tylko ciało Damiana. Za to moja dusza. Widziałaś już te światełka, prawda? One połączyły jego duszę z moim ciałem, czyli z tymi częściami nas, które pozostały żywe. On żyje. Ja już nie. Ten nasz "pocałunek" wcale nie był przypadkiem. Planowałem to. Gdyby nasze usta się nie złączyły, to ty byś oddała swe ciało Damianowi, nie ja. Obydwoje cię kochamy, Aniu, ale zdaję sobie sprawę, że ty kochasz jego. Dlatego poświęciłem się dla was. Jeszcze dzisiaj Damian pojawi się w zamku w swojej prawdziwej postaci. Żywy, ale jednak martwy. Nie bądź zaskoczona, że będzie nieśmiertelny. Kto raz umarł, nie może tego zrobić ponownie. Wszelkie pytania, które teraz sobie zadajesz, skieruj do niego. Tym razem ci odpowie. 
 Pozdrawiam,
 Kota Gray

P.S. Spotkamy się kiedyś. Będę czekał, ale nie oczekuję nic więcej niż przyjaźni. Nie mam prawa.

P.S.2. Przepraszam, że uratowałem ci życie.

 Straciła przytomność. To było dla niej zbyt wiele. Nawet nie poczuła jak znalazła się na podłodze. Potem była tylko ciemność.

*kryjówka Freed'a*

 - Grell, mendo! Chodź tutaj! - wołał zielonowłosy. Jednak Sutcliff nie zamierzał go słuchać. Wolał się z nim drażnić.
 - A co mi zrobisz jak mnie złapiesz? - spytał zatrzymując się na chwilę przy drzwiach.
 - Zjem. 
 Czerwonowłosy rozszerzył oczy i uciekł do pokoju. Freed stanął pod drzwiami i walnął kilka razy pięścią w drewno.
 - Otwieraj! Ty zakało Shinigami! Stuknięty homo!
 - Uważaj, bo się zakocham. 
 Warknął pod nosem i przestał walić w drzwi. Nagle obok niego pojawił się Shadow. Freed spojrzał na niego pytająco.
 - Co zamierzacie zrobić z Luną?
 - Oh, zobaczysz. - uśmiechnął się. - Tylko potrzebujemy Ayato.
 - Ayato Sakamaki? Ten wampir Informator?
 - Dokładnie. - kiwnął głową. - Musimy zastosować na nią hipnozę.
 - Co? Hipnozę?
 - Tak. Wiem, że to trudne, a jego samego naprawdę ciężko do czegoś zmusić. Ale jest to wykonalne. - odszedł. Shadow patrzył na niego spode łba. Zielonowłosy po kilku krokach zatrzymał się. Patrzył w podłogę. - Darkness zapłaci za to, co zrobił. - ruszył dalej. Niebieskowłosy zacisnął zęby. Doskonale pamiętał co Astaroth uczynił, ale wolał o tym zapomnieć. Wolał przebaczyć. Nie dla siebie. Nie dla niego. Dla Luny.

***

 Witajcie! ^.^ No to kolejny rozdział. Następny będzie 40 O.O Jezus, ale to leci. Tak, jestem chyba jedyna, która po 39 rozdziałach nie zrobiła jeszcze Jelsy. I nie oczekujcie, niestety, że coś nastąpi przed 50 rozdziałem. I jak tam Damian? A raczej jego chwilowy brak? Przyznać się! Kto chciał zamordować Kotę? A kto się rozpłakał? Co ty, Haru, w cuda wierzysz? Ok, to do następnego ^.^ :*

niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 38 "-No bo...w sumie to ciągle nim jest"

 - I jak? Zagoiło się? - spytała Lillith pokazując aniołowi swoje plecy. Dziewczyna po dokładnych oględzinach stwierdziła, że tak.
 - Ale powinnaś zmyć tą krew. Niedaleko stąd odbywa się spotkanie Informatorów, a jeden z nich jest wampirem.
 - Spotkanie Informatorów? - fioletowowłosa przypomniała sobie, że Undertaker nim jest. - Skąd to wiesz?
 - Mój kolega jest Shinigami.
 - Jak się nazywa?
 - Naoi. Nazwiska nie posiada, więc używa zamiast tego imię swojego Informatora, Ayato.
 - Ayato to ten wampir, prawda? Najgorszy z nich?
 - Nieprawda, jest świetny tylko reszta jest lepsza.
 - Czyli najgorszy.
 - Tylko dlatego, bo nie może wyjść na światło dzienne oprócz tego miejsca.
 - Nieważne - Lillith nie miała ochoty się kłócić, szczególnie z nowo poznaną osobą, która na dodatek jest aniołem. W tej chwili z całych sił pragnęła odnaleźć resztę. Być może potrzebują pomocy, a ona się tu obija. Nie obchodziło ją, czy Ayato ją wyczuje, wstała z ziemi i rozejrzała się. - Wiesz może, w którą stronę iść, aby się tam dostać?
 - Prosto. - Shira wskazała ręką przed siebie. - Ale... jesteś pewna, że tego chcesz? Informatorzy z reguły nie lubią, gdy ktoś im przerywa spotkania.
 - Jednemu z nich nie powinno to przeszkadzać.

*zamek Damiana*

 Kilka godzin później Ania cudem trafiła do kuchni, kierowana głodem. Była pora kolacji i miała ochotę na naleśniki. Miała nadzieję, że znajdzie tam Damiana, ponieważ sama nie umiała ich robić. Wchodząc do pomieszczenia poczuła zapach tego dania.
 - Skąd wiedziałeś, że mam ochotę na naleśniki? - zapytała wdychając aromat z zamkniętymi oczami.
 - Nie wiedziałem. Poza tym, nie ma już dla ciebie. - odezwał się chłodny głos, który z pewnością nie należał do Damiana. Anna otworzyła oczy i ujrzała chłopaka o szarobrązowych włosach, który nakładał bitą śmietanę na ładnie ułożone naleśniki.
 - Kota? To ty... już nie śpisz? - podeszła bliżej i prawie jej ślina pociekła gdy przyjrzała się daniu.
 - Nie potrzebuję tyle snu, co ty. - schował bitą śmietanę do lodówki, usiadł przy stole i odkroił kawałek. Dziewczyna nie miała pojęcia czy to zwykła odpowiedź, czy obraza. Usiadła naprzeciw niego i patrzyła jak je. Po chwili westchnął lekko zirytowany. Odkroił spory kawałek i uniósł widelec do góry. - Chcesz trochę?
 Ania powoli kiwnęła głową wpatrując się w sztuciec w jego ręce. Wstał i nachylił się nad stołem. Patrzył na nią, a ona na niego.
 - To sobie zrób. - powiedział, po czym włożył kawałek do ust i usiadł. Wtedy do kuchni wszedł Damian.
 - Dla mnie to już zrobić nie mogłeś? - zapytał z wyrzutem i zaśmiał się.
 - Odwal się - mruknął Kota odkrajając kolejny kawałek.
 - A wiesz, że musisz pić dużo wody?
 Chłopak wywrócił oczami, wstał od stołu i podszedł do kredensu. Damian wtedy szybko odkroił kawałek i włożył go do ust Ani. Odłożył widelec z powrotem i przyłożył palec do ust, by była cicho. Rudawowłosa uśmiechnęła się, przegryzła i połknęła zawartość buzi. Kiedy Kota usiadł ze szklanką w dłoni, spostrzegł się, że naleśnik jest mniejszy.
 - Damian!
 - Nie rozumiem o co ci chodzi. - starszy brat wzruszył ramionami i zaśmiał się. Nalał sobie soku do szklanki i wyszedł z pomieszczenia.
 - Nie dziwi cię to, że chodzi taki... zamaskowany? - zapytała dziewczyna. Kota dokończył posiłek, włożył naczynia do zmywarki i ponownie usiadł przy stole. Pokręcił głową i upił łyk wody. - Więc musisz znać powód.
 Kiwnął głową.
 - Ale nie oczekuj, że ci powiem. Skoro on sam tego nie wytłumaczył.
 - A ty skąd się dowiedziałeś?
 Spojrzał na nią podejrzliwie.
 - A czy to takie ważne?
 - Noo... chyba nie. Ale jeśli chodzi o Damiana, to tak. - patrzyła na niego wyczekująco.
 - Denerwująca jesteś. - powiedział. - I uparta.
 - Wiem o tym. Więc powiedz mi od razu... proszę.
 Chwilę się nad tym zastanawiał, aż w końcu westchnął.
 - Damian... nie jest człowiekiem... już nie.
 - Co? Jak to? Przecież sam mi mówił, że nim jest.
 - No bo... w sumie to ciągle nim jest... tylko... zaczyna znikać.
 Dziewczyna otworzyła szeroko oczy i usta. Zamurowało ją. Jak to znikać?? Co on przez to rozumie?
 - Te części, które są zakryte... ich po prostu nie widać.
 - Co? Czyli tylko oczy pozostały widoczne?! A... a jak i one znikną to... co potem?
 - Przestanie istnieć. Nie będzie wyczuwalny... po prostu nie tylko jego ciało zniknie.
 - Czyli umrze?
 - Można tak to zrozumieć.
 - I nie da się mu pomóc?
 - Och, jasne, że się da. Jest jeden sposób... tylko powiedz mi... skąd ty się tu wzięłaś?
 - Porwał mnie... chyba.
 Kota oparł się o krzesło z uśmiechem. Kiwał głową ze zrozumieniem.
 - Rozumiem. Czyli już zaczął działać.
 - Działać? O co ci chodzi?
 - Słuchaj, tym sposobem jest miłość.
 Anię zamurowało. Patrzyła na chłopaka z niedowierzaniem. Miłość? Czyli że Damian jest w niej zakochany, czy jak? Potrząsnęła głową. Na pewno nie. Jest po prostu miły i czasem lubi ją wkurzać, ale poza tym...
 - M-miłość? - powtórzyła. Kota przytaknął.
 - Głównie chodzi o to, aby to ktoś się w nim zakochał.
 - I tym kimś mam być ja?
 - Najwyraźniej. Ale nie czuj się wyróżniona. Wziął pierwszą lepszą. - wstał od stołu i wyszedł.

*dżungla*

 - Skoro już wszyscy jesteśmy, powiedz nam, drogi Undertaker'ze, jaki jest cel? - zapytał Izaya wymawiając sarkastycznie zwrot do szarowłosego.
 - Jeśli nadal nie wiecie, to jak to się stało, że powołano was na Informatorów?
 - Oh, oczywiście, że wiemy, stary dziadzie. - warknął Ayato.
 - Przestań! - syknął czarnowłosy, po czym uśmiechnął się do Grabarza. - Kolega chciał powiedzieć: starszy mędrco.
 Undertaker patrzył w stronę wampira z uśmiechem typu "Nie wiem o co ci chodzi, ale kiedyś cię zabiję."
 - Ja mam nadzieję. - powiedział w końcu.
 - Dokładnie - przytaknął Orihara.
 - Mam nadzieję. - powtórzył dobitnie szarowłosy. - Więc, mogę oczekiwać od was pomocy?
 - Jasne! - zawołał entuzjastycznie Izaya.
 - 5 litrów krwi. - warknął Ayato.
 - 2 litry.
 - 4.
 - 3,5.
 - Stoi. - westchnął różowawowłosy. Cała trójka odwróciła się w stronę chłopaka siedzącego pod drzewem, który zdawał się być pochłonięty swoim zajęciem i wogóle nie zwracał uwagi na pozostałych. W końcu przerwał struganie, wypuścił głośno powietrze z ust i skierował na nich swoje krwistoczerwone oczy.
 - Dasz mi zabić jednego z twoich demonicznych towarzyszy. - mruknął tonem nie cierpiącym sprzeciwu. Undertaker wyglądał na zaskoczonego. Izaya otworzył szeroko oczy i zastygł w miejscu na kilkanaście sekund.
 - Chyba się na to nie zgodzisz?! - wykrzyknął, gdy się ocknął. Grabarz zacisnął zęby, a po chwili uśmiechnął się diabelnie.
 - Będzie tak, jak zechcesz, Accelerator. - powiedział.
 - Co?? - Orihara odskoczył od szarowłosego.
 - Izaya, chyba pamiętasz, jakie prawo dotyczy Informatorów i demonów. Jeśli jeden zabije drugiego, on się narodzi jako zwykły człowiek. W przypadku demonów, zachowa swoją moc, ale poza tym, dołączy do grona tych śmiertelnych. - przypomniał mu Ayato.
 - Oh, no taak. - czarnowłosy złapał się za głowę. Po chwili pokazał zęby w uśmiechu. - Jak ja kocham ludzi.

*kryjówka Freed'a*

 - Może chciałbyś ją zobaczyć? - zaproponował zielonowłosy. Shadow zmarszczył brwi. - No, broń. To jasne, że nie chodzi mi o tą... tą... jak jej na imię?
 - Luna. - przypomniał Bickslow.
 - Tak, cokolwiek. Nią zajmiemy się trochę później.
 - Jak się zajmiecie? - spytał demon.
 - Nie bój żaby, nic złego jej się nie stanie.
 - A swoją drogą, to ty wyglądasz jak żaba. - zachichotał Bickslow.
 - Zamknij się! - warknął Freed. - Tędy. - wskazał swoim gościom kierunek, po czym sam tam się udał. Reszta poszła za nim. Po chwili dotarli do kuchni, która była w połowie rozwalona. Wszędzie były ślady przecięć.
 - Piła mechaniczna. - stwierdziła Melody przyglądając się wiórom ze stołu.
 - Mam ci bić brawo? - zapytał ironicznie Shadow. Freed wszedł do spiżarni, chwilę tam pobył i wyszedł. Otworzył drzwi do następnego pomieszczenia, lecz tam również było pusto.
 - Bickslow! - warknął. - Znowu go gdzieś poniosło. Idź go znaleźć i przyprowadź tu. - mężczyzna kiwnął głową i udał się na poszukiwania. - Miał go ktoś pilnować. Jak ucieknie stąd, to będzie koniec. Może odzyskać swoją świadomość, a ja nie będę miał nad nim kontroli. Nawet nie wiecie - zwrócił się do demonów. - jak trudno było go wskrzesić z powrotem. Dobrze, że już nie ma tych gejowskich pobudek.
 - Wskrzesić z powrotem? - spytał Shadow.
 - Gejowskie pobudki? - powtórzyła Melody.
 - Piła... - zaczął niebieskowłosy.
 -...mechaniczna - dokończyła dziewczyna. Spojrzeli na siebie zaskoczeni.
 - Grell?! - zawołali razem.

***

 Tak oto tym akcentem zakańczam 38 rozdział i mogę się w pełni zabrać za ten na Anielski Lód. No i jak tam u was? Jakie reakcje na wyjaśnienia Koty? Zaskoczeni, czy spodziewaliście się? Jak myślicie, którego demona pragnie zabić Accelerator? A Grell? Znowu powraca do gry XD wiem, pewnie nienawidzicie go, ale przynajmniej się wyjaśni to rodzicielstwo Roszpunki ^.^ No, to do następnego! :*

piątek, 13 listopada 2015

Czeka nas zagłada...

Tak, albowiem apokalipsa nadal trwa XD
No to przechodzimy do pytań.
Jako pierwsza - Leluś, która nie nominowała mnie tak oficjalnie, gdyż ponieważ nominowała tych, którzy lubią mangi. No, a ja jakem otaku, to i mangi uwielbiam. ^.^
A więc:

1. Częściej oglądasz anime czy czytasz mangi? 
Zdecydowanie częściej oglądam anime. 

2. Jakie mangi/anime lubisz najbardziej (rodzaj)? 
Hmm... Yaoi XD (dla niewtajemniczonych: jest to rodzaj mangi, gdzie 2 facetów.. no, wiecie co robią XD) a tak na serio, to nie mam jakiegoś ulubionego.

3. Podaj pare mang/anime które są twoimi ulubionymi. 
1. Fairy Tail
2. Tokyo Ghoul
3. Kuroshitsuji
4. Free!

4. Kiedy ostatnio obejrzałaś/przeczytałaś jakąś mangę/ jakieś anime? 
Jestem w trakcie oglądania "Angel Beats!" i czytania "Tokyo Ghoul".

5. Znasz takie mangi jak "Alicja w Krainie Serc" lub "Toradora"? Co o nich sądzisz? 
Tego pierwszego nie znam, o "Toradorze" gdzieś słyszałam, ale nie mam pojęcia o czym to jest.

6. Ile osób (z twojej rodziny, znajomych) wie że jesteś otaku? 
Chyba połowa mojej rodziny i 3 przyjaciół.

7. Czy twoich znajomych dziwi to że mangi czyta się "od tyłu"? 
Noo, bardzo często XD

8. Czytałaś kiedyś jakąś mangę która "zryła ci mózg"? 
Nie. Albo jeszcze nie.

9. Zbierasz mangi? Jak tak,  to ile już ich masz? Jak nie, czemu? 
Tak. Na razie mam 4.

10. Masz jakąś swoją ulubioną postać z mangi? 
Z "Fairy Tail" - Gray Fullbuster (nasz kochany Astaroth)

11. Wstydzisz się tego że jesteś otaku? 
Co ty. To niby jest jakieś piętno, żeby się tego wstydzić?


No i od Anusia:


1. Czy lubisz mundury?
Lubię.

2. Czy chciałabyś/chciałbyś należeć do wojska?
Chyba nie wiem.

3. Jaka jest twoja ulubiona pieśń wojskowa?
Rota.

4. Czy lubisz tematykę I i II Wojny Światowej?
Tak.

5. Jak sobie mnie wyobrażasz? Jeśli możesz wykonaj rysunek XD
Ja już wiem jak wyglądasz ^.^ I jesteś sweeet!

6. Wyobrażasz sobie mnie w mundurze? XD (tak nie mam pomysłu na pytania :P)
A żebyś wiedziała XD

7. Jakie TAGi mogłabym wykonać na swojego drugiego bloga ''Never give up ;)''?
Nie wiem.

8. Opisz wygląd swojego pokoju.
Ma ściany zielono-różowe, białe i brązowe meble, fioletowy dywan.

9. Czy tylko ja zapominam wpisywać nazwę posta? XD
Na pewno nie tylko XD

10. (A takie zadanko) Zadzwoń do kogoś i powiedz, że zgubiłeś telefon XD Jak zareagowała?
XD otóż zadzwoniłam do mojego BFF - Sebastiana:
*po pięciu sygnałach*
-Odwal się, ja chcę spać.
-Ale ja mam poważny problem!
-No.
-Zgubiłam telefon!
-Matko Boska, znowu?!
Potem zaczęłam się śmiać i rozłączyłam się. On pewnie dalej nie kuma o co chodzi XD

No to tyle. Rozdział nie wiem kiedy będzie, na razie poza tytułem nie mam nic. Kompletne zero. No to papa! :*

Nie chce mi się nominować, więc nie nominuję nikogo. Taa, norma u mnie.

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 37 " '-Już tu jest' '-Twoja tajna broń rozwaliła piekarnik' '-Ty masz brata?' '-Rozerwało cię na pół' "

... Undertaker. Białowłosy wywrócił oczami, usiadł i ponownie zajął się struganiem. Grabarz powolnym krokiem podszedł i stanął naprzeciw niego.
 - Więc? W jakim celu zwołałeś spotkanie? - zapytał nieznajomy nie odrywając wzroku od wykonywanej czynności. Szarowłosy rozejrzał się.
 - Dowiesz się, gdy zbierze się reszta. - odparł.
 - Ta "reszta" już się zbliża. - odezwał się męski głos i ze strony przeciwnej do tej, którą przyszedł Undertaker, wyszedł czarnowłosy wysoki chłopak.
 - Witaj, Izaya. - przywitał się białowłosy głosem przepełnionym ironią.
 - Ciebie też miło widzieć, Accelerator. - westchnął ciężko przybysz udając załamanego niezadowoleniem towarzysza.
 - Brakuje jeszcze jednego. - stwierdził Undertaker.
 - Ayato? - czarnowłosy wzruszył ramionami. - To wampir. Może się pojawić w każdej chwili.
 Accelerator uniósł gwałtownie głowę i zaprzestał strugania.
 - Już tu jest. - powiedział.

*kryjówka Freed'a*

 Zielonowłosy zamknął za sobą drzwi. Spojrzał przed siebie i wzdrygnął się ze strachu.
 - Możesz przestać? - mruknął zniecierpliwionym głosem. Bickslow wystawił swój długi język pokazując Freed'owi, że ma głęboko w poważaniu to, co ten do niego mówi.
 - Mam wiadomość. Twoja tajna broń rozwaliła piekarnik. - poinformował zielonowłosego. Mężczyzna westchnął ciężko i pokręcił głową z niedowierzaniem.
 - Przypomnij mi, dlaczego się na to zdecydowałem?
 - Może dlatego? - zapytał głos z końca korytarza. Oba Shinigami odwrócili się i ujrzeli dwie postacie, chłopaks i dziewczynę. Dziewczyna miała wyciągniętą dłoń, a na niej wyświetlony obraz kręgu z zodiakami.
 - Shadow. - Freed zacisnął zęby ze złości i po chwili opanował się biorąc głęboki wdech. - Czego tu chcesz?!
 - To chyba oczywiste. Przyszedł po swoją ukochaną. - stwierdził Bickslow z nutą ironii w głosie i wystawił kawałek swojego języka.
 - Zamknij się! - krzyknął demon tupiąc nogą. Po podłodze przeszedł prąd, który nastroszył włosy Freed'a.
 - Spokojnie, nie unośmy się. Bickslow, idź sprawdzić, czy nie ma cię w sedesie. - powiedział zielonowłosy. Shinigami w hełmie rycerza zasalutował z językiem na wierzchu i odszedł. - Więc, w jakim interesie tu przyszedłeś?
 - Mam coś do zaoferowania, a cena... nie jest zbyt wielka.

*zamek Damiana*

 - Stój! - krzyknęła Ania łapiąc chłopaka za obandażowaną rękę. Damian natychmiast odskoczył, wyrwał dłoń i cofnął się kilka kroków. Spojrzał przerażony na swoją rękę i potem na rudawowłosą. Dziewczyna patrzyła na niego zaskoczona nie zmieniając pozycji. Chłopak odchrząknął.
 - Ekhem... dzisiaj przyjedzie do mnie mój brat, Kota. Bądź dla niego miła. - poinformował ją Damian, chowając dłoń za siebie.
 - Ty masz brata? Zresztą, nieważne. Kiedy dokładnie i na ile? - Anna obserwowała podejrzliwie brązowookiego. Chłopak ponownie wykonał kilka kroków do tyłu.
 - Powinien być o 15.00. Zostaje na 2, 3 tygodnie, może miesiąc. Tylko wiesz, jest dość nieufny i oschły, ale gdy się bliżej poznacie, z pewnością cię polubi.
 - Skąd taka pewność?
 - Nieważne. Muszę iść coś załatwić.. zobaczymy się później. - uciął temat i pospiesznie odszedł.
 - Coś załatwić? - patrzyła jak wchodzi do pomieszczenia. - W łazience? Może mu to jabłko zaszkodziło?
 Ania czekała kilkanaście minut, ale chłopak nie wychodził. Wzruszyła ramionami i wróciła do kuchni, ponieważ na razie było to jedyne miejsce, do którego potrafiła z obecnego miejsca trafić. Wyciągnęła szklankę z szafki, nalała sobie soku pomarańczowego, wzięła łyk i usiadła przy stole. Spojrzała na zegarek. Była 14.51.
 - Jeszcze 9 minut. Może wyjdzie na powitanie brata? - zastanawiała się na głos. Powoli dopiła sok i nalała sobie jeszcze. Pełną szklankę pozostawiła na blacie i podeszła do okna. Oparła się o parapet i wyjrzała przez nie. Za szybą rozciągał się piękny widok na kaniony. Zamek znajdował się na jednym z nich. Słońce było po drugiej stronie, więc mogła się przyglądać krajobrazowi do woli. Z transu wyrwał ją odgłos otwierania drzwi. Gwałtownie się odwróciła i ujrzała Damiana stojącego przy otwartej lodówce.
 - Kiedy ten twój brat przyjedzie? - zapytała odchodząc od okna.
 - Jest już w swoim pokoju. - odparł chłopak znudzonym głosem. Anna rozszerzyła oczy.
 - Jak to? - prawie krzyknęła zaskoczona. Brązowooki wskazał na zegar. Była 15.10. Tyle czasu stała przy oknie? Ten widok musiał ją nieźle wciągnąć, skoro nie zauważyła jak minęło conajmniej 15 minut. - Czy wie, że tu jestem?
 Damian kiwnął głową i sięgnął po cytrynę, jednak ledwo zdążył ją musnąć, bo cofnął rękę i zamknął lodówkę. Szybkim krokiem wyszedł z pomieszczenia. Rudawowłosa wybiegła za nim, lecz gdy znalazła się na korytarzu, jego już tam nie było. Nie miała pojęcia, w którym pokoju się znajduje, ale wzięła sobie za cel go odszukać. Musi jej wytłumaczyć to dziwne zachowanie. Weszła do pierwszego pokoju po lewej stronie, jednak nikogo w środku nie było. Dla pewności zajrzała jeszcze pod łóżko i do szafy, lecz rezultat był taki sam. Pokierowała swe kroki do następnego, lecz tam również było pusto.
 Po godzinie poszukiwań stwierdziła, że przeszukała już całe piętro oprócz jednego pomieszczenia. Wtedy zdała sobie sprawę, że mógł celowo się przed nią chować i w każdej chwili przemieścić. Westchnęła ciężko i otworzyła drzwi do ostatniego pokoju. Jako jedyny był urządzony w ciepłych jasnych barwach. Wnętrze było przytulne. Były tam 2 beżowe szafy, jasnobrązowe biurko z białym urządzeniem podobnym do komputera, jednak bez podłączonych kabli. Monitor i klawiatura były ze sobą połączone. W kącie znajdowało się duże łóżko, na którym... spał chłopak. Miał szarobrązowe włosy i był ubrany w czarne spodnie i bluzkę w niebiesko-białe pasy.

 Podeszła bliżej i potknęła się o czarną walizkę. Upadła na ziemię z głuchym tąpnięciem. Podniosła się i ustawiła przedmiot tak, jak był wcześniej. Odetchnęła z ulgą.
 - Mmm. - rozległ się dźwięk. Dziewczyna powoli obejrzała się za siebie. Jej wzrok napotkał parę szarobrązowych oczu, które wyrażały zarówno ciekawość, jak i irytację.
 - Och, obudziłam cię? Strasznie cię przepraszam, naprawdę nie chciałam. Szukałam tylko Damiana... a ty jesteś pewnie jego bratem, prawda?
 Nieznajomy skinął lekko głową i gdyby Ania nie przypatrywała się uważnie jego twarzy, wogóle by tego gestu nie zauważyła.
 - Tak w ogóle to mam na imię Anna. - przedstawiła się z uprzejmym uśmiechem wyciągając dłoń przed siebie. Chłopak spoglądnął na dłoń, następnie znowu na nią. Odwrócił głowę w drugą stronę i westchnął.
 - Kota. - powiedział cicho. "Kota?! Jego rodzice byli naprawdę pomysłowi." - pomyślała rudawowłosa po czym przeniosła wzrok na swoją rękę i cofnęła ją. Jej twarz lekko poczerwieniała. Chciała być miła, ale on... chyba nie bardzo.
 - Umm... miło mi cię poznać, Kota. - ledwo się powstrzymała od napełnienia tego zdania sarkazmem. Zauważyła, że chłopak nie życzy sobie jej tutaj, toteż postanowiła jak najszybciej stąd wyjść. "Jest zmęczony po podróży. Może jak się wyśpi, będzie w lepszym humorze?" - tłumaczyła sobie w myślach. - To... ja już może pójdę?
 Kota nie zareagował. Ania odebrała to jako: tak, idź już sobie i mi nie przeszkadzaj. Jej twarz poczerwieniała jeszcze bardziej, wyszła pospiesznie z pokoju starając się nie trzasnąć drzwiami, chociaż miała na to wielką ochotę.
 - O ile Damiana jeszcze da się znieść, to z tym bym nie wytrzymała. - westchnęła.

*Himalaje*

 Lillith powoli otworzyła oczy. Miała szczęście, że leżała w cieniu, inaczej promienie słońca raziły by ją. Ujrzała przed sobą gałęzie drzewa, pod którym się znajdowała. Słyszała śpiew ptaków i brzęczenie owadów. Przez chwilę zastanawiała się, gdzie jest. Może umarła? Skoro przez tą magiczną barierę jest człowiekiem.
 - Obudziłaś się. - odezwał się radosny dziewczęcy głos. Fioletowowłosa przeniosła spojrzenie w miejsce, gdzie najprawdopodobniej ujrzy osobę, która to wypowiedziała. Obok niej klęczała dziewczyna. Po jej wyglądzie, Lilly mogła stwierdzić, że są w tym samym wieku. Nieznajoma miała długie turkusowe włosy związane w kucyka, a na czoło i kości policzkowe opadała jej grzywka. Podobnego koloru były jej oczy, które patrzyły na nią z ciekawością i zainteresowaniem. Dziewczyna była ubrana w białą koszulę bez rękawów, czarną spódniczkę i łososiową odsuniętą bluzę. Na szyi miała zawiązany czarny krawat w białe i czerwone paski. Na nogach miała białe pończochy z kokardkami na udach, a na nogach lity o kolorze takim jak bluza.

 - Czy ja... umarłam? - zapytała Fire przypatrując się pogodnemu wyrazowi twarzy nieznajomej. Dziewczyna zaśmiała się leciutko i energicznie pokręciła głową.
 - Nie, dlaczego tak sądzisz?
 - Bo wyglądasz jak... anioł. - stwierdziła Lillith obserwując jak turkusowowłosa powoli się zbliża. Na tą odpowiedź, nieznajoma ponownie zareagowała dźwięcznym śmiechem.
 - Może dlatego, że nim jestem. - powiedziała wskazując na siebie. Następnie wyciągnęła rękę w jej stronę. - Jestem Shira. Shira Mikaze. - poszerzyła swój uśmiech. Lilly chwilę się zastanawiała, patrząc na dziewczynę nieufnie. W końcu uścisnęła jej dłoń.
 - Lillith Fire. - przedstawiła się. W momencie, kiedy skóra dziewczyn zetknęła się ze sobą, obie poczuły coś dziwnego. Żadna z nich nie potrafiła wyjaśnić, co dokładnie, jednak gdy ich dłonie trwały w uścisku, wiedziały, że odegrają dużą rolę w życiu tej drugiej. W tym momencie zdały sobie sprawę, że albo zostaną śmiertelnymi wrogami, albo wiernymi przyjaciółkami na zawsze.
 Lilly spróbowała wstać, jednak poczuła piekący ból na całej długości pleców, jakby skóra jej się rozrywała. Syknęła powstrzymując się od krzyku i zaniechała prób uniesienia się.
 - C-co mi się stało? - zapytała patrząc pytającym spojrzeniem na Shirę. Delikatnie wygięła plecy i wsunęła prawą dłoń pod siebie. Dotknęła palcami wskazującym i środkowym swojego kręgosłupu i natychmiast poczuła niemiłosierny ból. Pisnęła i cofnęła rękę.
 - Słuchaj, kim jesteś? Bo na pewno nie człowiekiem. - stwierdziła turkusowowłosa.
 - Nie zdradzam tego nieznajomym.
 - Ale mnie już trochę znasz. - zachichotała. - Ale w razie czego, możesz mnie zapytać o co tylko chcesz.
 - Właśnie zapytałam. I mam drugie. Skąd wiesz, że nie jestem człowiekiem?
 - Odpowiedź na oba pytania jest taka sama, ale chciałabym najpierw, abyś mi powiedziała swoją rasę. - Mikaze uśmiechnęła się miło. Lilly wywróciła oczami.
 - Czy to konieczne? Znając twoją rasę, jestem pewna, że uciekniesz.
 Shira gwałtownie zaprzeczyła ruchem głowy. Lillith westchnęła.
 - Jestem... demonem. - powiedziała cicho, ale dziewczyna i tak ją usłyszała. W przerażeniu cofnęła się kilka metrów do tyłu.
 - C-co?! - prawie krzyknęła. Jej oddech był przyśpieszony, oczy i usta szeroko otwarte. Lilly spojrzała przed siebie, na gałęzie drzew(jakby ktoś zapomniał, ona leżała dop.aut.).
 - Mówiłam ci. - mruknęła. - Ale jeśli cię to uspokoi, to moją mocą są wizje. Najwyżej ci mogę przepowiedzieć przyszłość. Chociaż tutaj to i tak niemożliwe.
 - Jeśli chodzi ci o barierę, to jej tu nie ma.
 - Nie ma?! - fioletowowłosa gwałtownie się uniosła, poczuła straszny ból i pieczenie, jakby ktoś dodatkowo przypalał jej rany, wrzasnęła i wróciła do poprzedniej pozycji. Jednak dalej odczuwała boleści. Z wielkim trudem przewróciła się na brzuch i odetchnęła z ulgą. Shira powoli się do niej zbliżyła, ośmielona nieco stanem demonicy. - To odpowiesz mi w końcu?
 - A tak. Więc... jeszcze w magicznej barierze... nie wiem dokładnie co się stało, ale... rozerwało cię wdłuż na pół. Twoje ciało teraz się goi. A ponieważ to stało się, jak byłaś człowiekiem, ten proces trwa o wiele dłużej, no i... tak jakby... zmartwychwstałaś.
 - Co ty gadasz?! - zawołała zaskoczona Lillith.
 - No, nie mam pewności, ale kiedy cię rozerwało, z pewnością umarłaś zanim tu dotarłaś.
 Lilly patrzyła na turkusowowłosą i nie mogła pojąć, jak do tego doszło. Coś jej jednak mówiło, że Shira powiedziała prawdę, dowodem na to jest stan jej pleców. Postanowiła jej zaufać. W końcu anioły nie mogą kłamać.

***

 Witajcie! ^.^ I oto jest 37 rozdział. Podoba się wam? W tytule są zmieszczone po jednej wypowiedzi z każdego miejsca. No, i chcę wam również powiedzieć, że Shira to... Ana2003!! 
 Na razie nic więcej nie mam do powiedzenia, więc... do następnego!

sobota, 31 października 2015

Rozdział 36 "-Długo ci to zajęło"

 *Etherion*

 Shadow wstał z tronu i przeciągnął się. Przejechał palcem po szklanej kuli, a ona natychmiast wypełniła się szarawą mgłą, która przesłoniła obraz.
 - Zamierzasz w końcu coś zrobić? - zapytała dziewczyna obserwując go oparta o framugę drzwi.
 - Czasem trzeba się jakoś włączyć w tok wydarzeń. - stwierdził niebieskowłosy. - Nie wiesz o tym, Madeline?
 - Nazywam się Melody. ME-LO-DY! - przesylabizowała swoje imię zdenerwowana towarzyszka.

*zamek Damiana*

 - Powiedz mi, jaki jest cel twojego przetrzymywania mnie tutaj? - zapytała Ania po raz setny. Damian wywrócił oczami.
 - Ile razy mam ci powtarzać, że dowiesz się w swoim czasie. - odparł i nadal spokojnie kroił jabłko.
 - Dość sporo, skoro dalej tego nie rozumiem. Kiedy nadejdzie mój czas? O ile w ogóle nadejdzie! - rudawowłosa nie dawała za wygraną. Nagle sobie o czymś przypomniała. - Och, patrzyłam na ten twój komoter.
 - Komputer. - poprawił ją ze śmiechem chłopak. Dziewczyna machnęła ręką.
 - Nieważne. W każdym razie długo mi to zajęło, ale w końcu dowiedziałam się, że...
 - Że?
 - Masz samolot! Albo helikopter! Albo jakiś odrzutowiec.
 - Niestety, znowu nie zgadłaś. - Damian pokręcił głową. - Mogę ci jedynie powiedzieć, że mam... znajomości.
 - Znajomości?
 - Tak. Ale o nic więcej nie pytaj.
 - Ale...
 Chłopak wepchnął jej do ust spory kawałek jabłka, pochylił się nad nią i przytknął palec wskazujący do miejsca, gdzie prawdopodobnie znajdowały się jego wargi.
 - O nic więcej. - powtórzył i wyszedł z pomieszczenia. Ania przegryzła i połknęła kawałek, po czym odwróciła się w stronę drzwi.
 - Bo się będę ciebie słuchać. - powiedziała i ruszyła w ślad za chłopakiem.

*Himalaje*

 - Czuję się jakby zdjęto ze mnie wielki ciężar. - powiedział Astaroth.
 - Nic dziwnego, skoro nie masz na sobie ponad połowy swojego dotychczasowego ubrania. - zauważyła Elsa. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony, po czym zerknął w dół. Miała rację. Był w samych szortach, znowu.
 - Co za... - zaczął Natsu, ale granatowowłosy mu przerwał.
 - Nawet nie kończ, bo pożałujesz! - wrzasnął podchodząc do przyjaciela ze zwiniętymi w pięści dłońmi.
 - Spokój! - krzyknęła zdenerwowana blondynka i tupnęła nogą o ziemię. Ta natychmiast zamarzła w promieniu metra. Elsa patrzyła na swoją stopę zaskoczona. Inni też. Czas jakby się zatrzymał, nowe informacje docierały do mózgów obecnych. Pierwszy ocknął się Jack.
 - Jehej! Nie ma tutaj bariery! Prawdopodobnie. - zamyślił się. - Trzeba to sprawdzić.
 Dotknął swoim kosturem najbliższe drzewo, a korę natychmiast pokrył szron układający się w piękne wzory. Usta chłopaka rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, podskoczył do góry z okrzykiem radości.
 - Ej, wodzu. - Natsu skłonił się ze złożonymi rękami, jak do modlitwy, po czym przybrał postawę gotową do walki. Wyciągnął z krzaków jakiegoś patyka i wymierzył nim we Frost'a. - Walcz ze mną, drewniany samuraju!
 - A żebyś wiedział. - Jack uśmiechnął się złowieszczo, po czym zaczęli się okładać nawzajem swoimi "mieczami", oddalając się coraz bardziej.
 - Hej! A mnie zostawiacie z kobietami?! - krzyknął za nimi Ash. Chłopaki nie odpowiedzieli. Darkness westchnął i usiadł na ziemi. - I co teraz? Jaki jest nasz następny krok?
 - Przede wszystkim należy znaleźć resztę. - stwierdziła Roszpunka.
 - London bridge is falling down,
   Falling down, falling down,
   London bridge is falling down,
   My Fair Lady.* - zaśpiewał obcy głos, brzmiący jak echo. Elsa, Punzie i Ash stanęli blisko siebie, obserwowali zarośla i nasłuchiwali, z której strony ten głos płynie. Nikt go nie rozpoznał.
 - To z pewnością nikt z naszej grupy... na pewno nikt z demonów. - szepnął granatowowłosy.
 - Zwykły człowiek zginąłby, gdyby zeskoczył, więc to też odpada. No i żaden Strażnik. - dodała Roszpunka.
 - Build it up with wood and clay,
   Wood and clay, wood and clay,
   Build it up with wood and clay,
   My Fair Lady. - głos śpiewał dalej. Był męski i spokojny. Barwa jego głosu wskazywała na to, że ten kto to śpiewa, nie może mieć więcej niż 30 lat.
 - To stamtąd! - blondynka wskazała palcem przed siebie. Po chwili z krzaków obok wyskoczyli przerażeni Natsu i Jack. Zatrzymali się przy nich i próbowali złapać oddech.
 - Go-goni nas dalej? - spytał różowowłosy. Strażnik obejrzał się do tyłu głęboko oddychając. Pokręcił przecząco głową.
 - Co się stało? - zapytała zielonooka.
 - A nic. Dzik nas gonił. - odparł lekko zakłopotany Frost.
 - Dzik? No nie wierzę! - zachichotał Astaroth. - To ciebie, wielkiego patrona odwagi, męstwa, siły i głupoty, Natsu Dragneel'a, przeraził jakiś mały dziczek?
 - Nie był mały! A zresztą, odwal się ode mnie. Najlepiej znajdź swoje ubrania. - warknął Smoczy Zabójca.
 - A czy wam nie wydaje się dziwne, że w środku gór znajduje się dżungla? - zauważyła Elsa.
 - Na tym świecie wszystko jest możliwe. - stwierdził Astaroth.
 - Czy wy też słyszeliście ten głos? - spytała złotowłosa.
 - Głos? Jaki głos? Punzie - Jack podszedł do niej. - słyszysz głosy? Może zabierzemy cię do lekarza?
 - Co? Nie! - oburzyła się Roszpunka, ale po chwili zaśmiała się delikatnie.
 - Wood and clay will wash away,
   Wash away, wash away,
   Wood and clay will wash away,
   My Fair Lady
 - Znowu ten głos! - zawołał Astaroth buszując w krzakach w poszukiwaniu swoich ubrań. Nagle zatrzymał się. - Czekajcie, znalazłem. - oznajmił.
 - Co znalazłeś? Swoje portki? - zachichotał Natsu.
 - Nie. Osobę, która to śpiewa.
 Reszta podbiegła do niego i wyjrzała zza krzaków. Kilkanaście metrów przed nimi znajdowało się ogromne, rozłożyste drzewo. Na ziemi oparty o nie siedział białowłosy chłopak i strugał coś z drewna. Był ubrany w popielate spodnie, czarne sportowe buty i czarny podkoszulek z białymi paskami.
 - Czy to jest moda na białe włosy? - westchnął Jack.
 - Ty masz biało-czarne, więc bądź cicho. - zachichotała Elsa.
 - Wątpię w to, że je sobie przefarbował.
 - Build it up with iron and metal,
   Iron and metal, iron and metal,
   Build it up with... - w tym momencie urwał. Przerwał swoją pracę i trwał w bezruchu przez kilka sekund. Następnie z ciężkim westchnieniem odłożył przedmioty i wstał. Wyprostował się i spojrzał przed siebie. Jego wzrok był skierowany niedaleko miejsca, w którym się ukrywali.
 - Długo ci to zajęło. - warknął białowłosy. Ton jego głosu wskazywał na to, że był zły i zirytowany.
 - Do kogo on mówi? - szepnęła Elsa.
 - Musisz mi wybaczyć. To było dość trudne. - odezwał się znajomy głos i z zarośli wyłonił się...

***

*4 pierwsze zwrotki piosenki "London Bridge is falling down" (pl. "Most londyński wali się)

 No to pojawił się następny rozdział. Wiem, że krótki i beznadziejny, ale kepszego wykrzesać nie mogłam. A teraz mam dla was zagadkę ^.^
 Jak myślicie, kto jest tym białowłosym? (Popatrzcie w bohaterach)
 Kto wyszedł z zarośli?
Odpowiedzi jak zwykle w komentarzach. I do następnego :*

sobota, 24 października 2015

LA!!

Witajcie! ^.^ Dziekuję bardzo Wiktorii Jabłońskiej za nominację.

1.Twój ulubiony kwiat?
Biała orchidea ^,^

2.Twoja ulubiona bajka z dzieciństwa?
Hmm, pomyślmy... ach, no jakże bym mogła zapomnieć! Oczywiście, że "Król Lew".

3.Lubisz o siebie dbać? Ile poświęcasz na to czasu?
To chyba zależy od mojego nastroju. Nie mam pojęcia, nie liczę.

4.Co w sobie najbardziej lubisz?
Moje oczy ^.^ No i palce, które bardzo łatwo zwinąć w pięść, żeby komuś przywalić XD

5.Masz najlepszą przyjaciółkę / przyjaciela?
Tak, mam i to, i to. Sebastian i Monika :D

6.Chciałabyś zmienić jakoś swój wygląd?
Chciałabym przytyć, chociaż 3 kilo. No i urosnąć. Przynajmniej chłopaki by nie rzucali mną na przerwach(dziewczyny z Hang'a wiedza o co chodzi XD).

7.Harry czy Draco?
Parszywek XD Nie no, raczej... Harry?

8.Masz fb?
Tak, ale rzadko wchodzę.

9. Ostatni film, jaki oglądałaś?
To chyba było... "Spokojnie, to tylko awaria"

10. Jaki gatunek filmu najbardziej lubisz?
Fantastyczne, horrory, przygodowe, komedie.

11.Oglądałaś Titanica? Jeśli tak to co o nim sądzisz?
Tak, oglądałam chyba setki razy i uważam, że jest cudny ^.^ I statek, i film oczywiście. Chociaż czasem włącza mi się logika i wtedy wszystko komentuję np. "No przecież Jack mógł wejść na te drzwi z jednej strony, a Rose z drugiej." XD


Haha, teraz po raz pierwszy będą nominacje! A oto i one:

1. wszystkojestmozliw.blogspot.com
2. kolorowydym.blogspot.com

^.^ Nie gniewać mi się za to!
I pytanka:
1. Kiedy dodasz rozdział?
2. Czy masz zamiar uśmiercić jakąś postać na swoim blogu?
3. Oglądałaś wszystkie części "Harry'ego Potter'a"?
4. Znasz osobę, którą uważasz za trochę psychiczną? (musiałam to zadać :P)
5. Widziałaś kiedyś wilka w naturalnym środowisku?
6. Twój ulubiony rodzaj muzyki?

No to tyle. Do napisania!

piątek, 23 października 2015

Rozdział 35 "-Mam amnezję. Kim jesteś?"

*z perspektywy Lillith*

 Nie, to się nie dzieje naprawdę. To się nie dzieje naprawdę!! Oni żyją! Żyją, na pewno! Ktoś ich uratował! Albo złapali się za coś. A może tam na dole nie ma bariery? Coś z tych trzech! Przecież nie mogli zginąć. Przestałam uderzać w ziemię, już i tak wszystko dookoła, włącznie ze mną, jest obsypane piaskiem. Powoli uniosłam się do pozycji na czworaka i usiadłam. Wytrzepałam ręce i otarłam twarz z piasku, po drodze wycierając również łzy. To się nie mogło tak skończyć! Przecież... nie, to wręcz niewiarygodne żeby demony zginęły... ale tutaj są normalnymi ludźmi... ale... ale jak, skoro nigdy nimi nie byli. Jack, Piotruś, owszem, ale my?! Natychmiast wstałam z ziemi. Nogi miałam jak z waty, ledwo mogłam się utrzymać. Ukryłam twarz w dłoniach. Wyprostowałam się i spojrzałam na swoje dłonie. Mocno się trzęsły, podobnie reszta ciała. Uniosłam wzrok patrząc przed siebie, w dal.
 - Lilly? - tuż obok pojawił się Nathan. Nawet na niego nie spojrzałam. Nie miałam ochoty rozmawiać. Z nikim. Westchnęłam i utkwiłam wzrok w piasku. Jedyne co do mnie docierało, to płacz i słowa wypowiadane niczym na pogrzebie.
 - Jeśli masz zamiar spytać się, czy wszystko w porządku, to niestety, ale nie! Nic nie jest w porządku! - wrzasnęłam kierując mordercze spojrzenie w stronę mojego chłopaka. Mojego chłopaka... jesteśmy razem nie z miłości, a zauroczenia. Nie będę mu kłamać, mówiąc, że go kocham. I on o tym dobrze wie. Nie jest osobą dla której poświęciłabym swoje życie... to stanowisko zajęła dawno temu osoba, która teraz... nie żyje?!
 Poczułam jak mocno mnie przytula. Poczułam, że tego mi było potrzeba... żadnych pytań, współczucia, po prostu... przytulić. I pozwolić się wypłakać. Pogodzić z losem. Pogodzić... Pogodzić... Pogodzić?! Właśnie, że nie! Wyrwałam się z objęć Nath'a i pobiegłam w kierunku przepaści. Stanęłam na krawędzi i odwróciłam się przodem do wszystkich. Każdy patrzył na mnie, wyczekiwał, aż coś powiem.
 - Skoro im nie dane jest żyć dalej... - wypowiedziałam cicho, jednak miałam pewność, że każdy to usłyszał. Wpatrywałam się pustym wzrokiem w swoje buty. Wciągnęłam powietrze, podniosłam głowę do góry. -... mnie również nie! - zawołałam czując jak oczy mnie pieką i wypełniają się łzami. Ostatnie co widziałam, to jak wszyscy patrzyli na mnie zamurowani, a Nathan krzyczy moje imię i biegnie, aby mnie powstrzymać. Ja jednak zdecydowałam. Zrobiłam krok w tył, zanim chłopak zdążył mnie dosięgnąć. Potem ujrzałam chmury sunące po niebie. Czułam jak moje ciało opada coraz niżej i niżej...

*bez perspektywy*

 - Lilly!! - wrzasnął Nathan klęcząc tuż przy krawędzi. Po raz kolejny był bezradny podczas widoku następnej osoby spadającej w przepaść. Lecz tym razem, ona spadła dobrowolnie. Zeskoczyła. Wiedział, że dawno temu była zakochana w Astaroth'cie... i do tej pory oddałaby za niego życie... - Czy ona właśnie to zrobiła? - szepnął tak cicho, że nikt poza nie nie mógł tego usłyszeć.
 - Dlaczego skoczyła?! - zawołała Lisanna płacząc coraz mocniej. Mirajane już nie starała się jej uspokoić, sama głośno szlochała. Elfman pocieszał je jak mógł, przytulał, ale to nie pomagało.
 - Ona nie mogła żyć bez nich. - powiedział fioletowowłosy prostując się.
 - Na... - szepnęła Ultear, jednak nie dokończyła. Zdawała sobie sprawę, co jej brat chce zrobić. Otarła policzki i wskoczyła mu na plecy, zmuszając do cofnięcia się.
 - Co ty robisz? - zapytał zaskoczony.
 - Nie pozwolę ci... jeśli ty zginiesz, to ja również. - powiedziała stanowczo, mocno oplatając go nogami.
 - Ultear! Zejdź ze mnie! Dobrze wiesz, że jeśli pozostanę przy żywych, oszaleję i stanę się dla was zagrożeniem.
 - Nie staniesz! - zawołała.
 - Jesteś gotowa umrzeć razem ze mną? - spytał poważnie podchodząc bliżej krawędzi.
 - Zrobię to, jeśli będzie trzeba! Jesteś moim bratem. Moją rodziną. Wolałabym zginąć niż żyć z poczuciem winy, że mogłam cię uratować, lecz nie zrobiłam tego.
 - Nie mogłabyś. - odezwał się cicho chłopak kręcąc głową. - Ultear, dobrze wiesz, że skoczę. Nieważne czy z tobą, czy bez. Masz ostatnią szansę ratunku. Zejdź ze mnie, a przeżyjesz.
 - Nie! - krzyknęła czarnowłosa ściskając go jeszcze mocniej. Zacisnęła powieki i po chwili poczuła mocny powiew powietrza od dołu. Nathan skoczył.
 - Nath! Ultear!! - wrzasnęła Lisanna podbiegając do krawędzi. Wyciągnęła ręce w ich stronę, jakby wierzyła, że może ich dosięgnąć. Zbyt mocno i gwałtownie się wychyliła i wylądowała na gałęziach.
 - Lisanna! Jak ty zginiesz, to ja również! - krzyknęła Mirajane i razem z Elfmanem uklękli i próbowali dosięgnąć siostry.

Tam na dole. Nie ma bariery.

 Undertaker uniósł głowę do góry. Powolnym krokiem podszedł do rodzeństwa Strauss i bacznie obserwował przepaść. Gwałtownie się odwrócił do reszty z poważną miną.
 - Nie mów, że ty również chcesz skoczyć. - powiedział Naru.
 - To jedyny sposób. Wszyscy powinniśmy. - odparł uśmiechając się szeroko.
 - Co? Mamy się zabić?! - krzyknęła Sherry.
 - Pod tą mgłą nie ma bariery. Zdążycie rozłożyć skrzydła zanim gruchniecie w ziemię. Chociaż w końcu miałbym co robić, mógłbym się nieco dokształcić w swoim zawodzie. - lekko się zaśmiał. - Jeszcze nigdy nie składałem ciała demona. - dodał i pewnie zeskoczył. Naru stanął dokładnie w tym miejscu, gdzie jeszcze kilka sekund temu stał szarowłosy.
 - Myślicie, że on ma rację? - zapytał wpatrując się jak Grabarz macha mu wesoło prawą ręką, drugą zaś podtrzymując kapelusz, po czym znika we mgle.
 - Raczej nie chciałby się zabić. Nie wygląda na takiego. - powiedział Hibiki.
 - Ten staruch jest kompletnie powalony! Licho wie, co mu teraz wpadło do głowy. - odparł Gazzille pukając się palcem w czoło.
 - To przyjaciel mojego ojca. Ja mu ufam. - to powiedziawszy, czerwonowłosy poszedł w ślady Undertaker'a. Smoczy Zabójca Żelaza westchnął ze zrezygnowaniem, podszedł do krawędzi i spojrzał w dół.
 - To się nie może dobrze skończyć. - mruknął i zeskoczył w przepaść. Widząc to, Lisanna powoli zaczęła się zsuwać z gałęzi, aby potem móc po prostu je puścić. Lecz jej siostra najwyraźniej nie uwierzyła w słowa Grabarza.
 - Lisanna! Nie pozwalam ci! - krzyknęła próbując dotknąć gałęzi. Wyciągała ręce najdalej jak mogła, lecz nie zdołała nawet ich musnąć. Młodsza białowłosa jednak nie słuchała. Wisiała już na najniższych konarach. Podniosła głowę, spojrzała spokojnym wzrokiem na siostrę i uśmiechnęła się. Na jej twarzy nie było widać cienia strachu czy wahania.
 - Wszystko będzie dobrze. Widzimy się na dole, siostrzyczko. - powiedziała optymistycznie i puściła gałęzie. Mirajane krzycząc jej imię zeskoczyła tuż za nią i zdołała złapać ją za rękę zanim zniknęły we mgle. Chwilę później skoczył Elfman.
 - Wygląda to na niezłą zabawę. - powiedział Piotruś.
 - Zabawę? Jaką zabawę? Przecież tu można się zabić! - spanikował Czkawka. Piotruś złapał go za ramię i poprowadził do krawędzi.
 - Spokojnie, gdy minie bariera, złapię cię. - zapewnił chłopaka blondyn, jednak Haddock nadal protestował. Piotruś wywrócił oczami, mruknął coś w stylu "A co mnie obchodzi twoje zdanie?" po czym zeskoczył ciągnąc za sobą umierającego ze strachu Czkawkę. Lyon stanął tuż przy krawędzi i spojrzał w dół.
 - Ichiya. Założę się, że nie skoczysz. Nie potrafisz. - powiedział uśmiechając się złośliwie. Mężczyzna poczuł, że białowłosy chce zadrasnąć jego ambicję.
 - Co? Ja nie skoczę? Ja? - obruszył się. - Ha! Ja ci pokażę, jak należy skakać. A wy, chłopcy, podziwiajcie i naśladujcie.
 To powiedziawszy wykonał jakiś bliżej nieokreślone wygibasy po czym skoczył w przepaść. Jego skokowi towarzyszyły oklaski i wołania "cheerleaderek", i w końcu oni również zeskoczyli.
 - No, Sherry. Twoja kolej. - odezwał się, gdy kibice Ichiyi zniknęli we mgle. Nie czekając na odpowiedź różowowłosej, wziął ją na ręce i wyrzucił w przepaść. Sherry zaczęła głośno piszczeć, jednak chłopak się tym nie przejął i, jako ostatni, zeskoczył.

***

 - Shadow. Wiesz, że są blisko i nie chcesz nic z tym zrobić? - odezwała się dziewczyna.
 - Bardzo pięknie cię proszę - niebieskowłosy uśmiechnął się do niej uroczo. - zamknij się! Spodziewałem się, że jednak wyjdą na sam czubek, część z nich pozdycha, a potem wrócą i dopiero zorientują się, gdzie naprawdę leży kryjówka Freed'a. Ale po ich upadku stwierdziłem, że nie będę zwlekać.
 - Lub odezwały się w tobie uczucia. - powiedziała łagodnie, jednak w jej głosie słychać było ironię. Chłopak ze wściekłości uderzył w stół.
 - Ja nie posiadam dobrych uczuć. - syknął przez zęby mordując towarzyszkę wzrokiem. Dziewczyna westchnęła i skierowała się do drzwi.
 - Ciekawe ile czasu zostało, aby jego skorupa pękła. - mruknęła cicho do siebie zatrzymując się w progu. Shadow zwrócił delikatnie głowę w jej stronę.
 - Mówiłaś coś? - zapytał.
 - Nie, nic. - odparła i wyszła z pomieszczenia.

***

 Elsa powoli otworzyła oczy. Ujrzała przed sobą drzewa. Światło lekko ją raziło w oczy, jednak po paru sekundach przyzwyczaiła się. Wyczuła pod sobą kawałek ubrania, które na pewno nie należało do niej. Pomacała ręką i stwierdziła, że to szalik. Spojrzała w dół i ujrzała czarną kamizelkę, a pod spodem umięśniony brzuch. Wyżej znajdował się szalik przypominający łuski smoka. Po chwili jej, otępiały przez upadek, mózg rozpoznał również sterczące różowe włosy.
 - Natsu! - zawołała natychmiastowo schodząc z chłopaka. Przypomniała sobie co się stało. Kiedy spadali, Jack zniknął kompletnie im z oczu. Dragneel złapał ją tak, aby on spadł na ziemię, a ona na niego. Dzięki temu nic by się dziewczynie nie stało, jednak on... Podobnie zrobił Astaroth z Roszpunką. - Natsu, obudź się! Boże, co mam robić?!
 Nagle usłyszała szelest za sobą. Gwałtownie się odwróciła i spostrzegła ładną blondynkę o ciemnobrązowych oczach. Miała na sobie białą zwiewną sukienkę do połowy ud i była boso. Jej włosy były związane w dwa kucyki, a z przodu dwa kosmyki po obu stronach twarzy towarzyszyły grzywce. Przyklękła obok niej i uśmiechnęła się miło. Elsa odsunęła się kilka centymetrów dla bezpieczeństwa. 
 - Kim jesteś? Zresztą, nieważne. - powiedziała kierując wzrok z powrotem na chłopaka.
 - Czy mogę jakoś pomóc? - zapytała nieznajoma patrząc z troską na Natsu. Nagle przyłożyła głowę do jego klatki piersiowej, a kilka sekund później do jego ust. Elsa nie rozumiała, o co jej chodzi.
 - Co ty wyprawiasz? - spytała lekko ją szturchając w ramię. Blondynka podniosła się.
 - Ma osłabiony rytm serca i nie oddycha. - poinformowała ją.
 - I co teraz?! - spanikowała niebieskooka.
 - Należy jak najszybciej zrobić sztuczne oddychanie metodą usta-usta. 
 - Co to takiego? Jak to się robi?
 Dziewczyna spojrzała na nią zaskoczona.
 - Nie wiesz? Przecież tego uczą w każdej szkole.
 - Ja - Elsa spuściła wzrok. - nie chodziłam do szkoły.
 - To wiele wyjaśnia. - stwierdziła. - Tak przy okazji, jestem Lucy.
 - Elsa. - szybko podały sobie dłonie. 
 - No dobrze, to w takim razie jestem zmuszona, aby to zrobić samodzielnie. - powiedziała brązowooka. - Jeszcze jedno. Czy to jest twój chłopak? Lub brat? Albo jesteś w nim zakochana?
 - Co? Nie! Nic z tych rzeczy! Po prostu przyjaciel. Ale do czego ci to potrzebne? 
 - Skoro nie wiesz, jak wygląda sztuczne oddychanie metodą usta-usta, to może cię to trochę zdziwić. - wyjaśniła, po czym nachyliła się nad twarzą różowowłosego. Elsa przeszła na drugą stronę ciała Natsu, aby dokładnie ujrzeć, na czym to polega. Lucy odchyliła jego głowę nieco do tyłu, zatkała nos, nabrała powietrza w usta i...
 - Stop! Czy to aby na pewno konieczne? - niebieskooka zakryła dłonią wargi Dragneel'a. Blondynka spojrzała na nią i wypuściła powietrze.
 - Chcesz, aby przeżył? - spytała. Elsa kiwnęła głową.
 - To pozwól mi to zrobić. - powiedziała. Dziewczyna westchnęła i zabrała rękę. Lucy ponownie napełniła policzki tlenem i przyłożyła swoje usta do ust Natsu. Wpuściła do jego gardła całe powietrze, jakie miała w buzi. Po chwili powtórzyła czynność i zaczęła uciskać jego klatkę piersiową. - Mogłabyś ściągnąć jego szalik? 
 - Och, pewnie. - Elsa wykonała zadanie. Po kilku następnych uciśnięciach, różowowlosy zaczął gwałtownie kaszleć. Niebieskooka odetchnęła z ulgą. Spojrzała z wdzięcznością w stronę Lucy, ale jej już tam nie było.
 - E-elsa? Co-co się stało? - wykrztusił Natsu.
 - Ja... sama nie mam pojęcia. - odpowiedziała patrząc w miejsce, gdzie kilka sekund temu była brązowooka.
 - Przeprowadzono na mnie... usta-usta? - zapytał mając wciąż nieprzytomny wzrok. Blondynka potwierdziła ruchem głowy. Chłopak wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał, a po chwili przerażony skoczył na równe nogi. - Całowałem się z tobą?! - wrzasnął. Elsa w oburzeniu wstała i prawie zachłystnęła się powietrzem.
 - Oszalałeś?! To nie ja, tylko jakaś dziewczyna.
 - Jakaś dziewczyna? Całowałem się z nieznajomą?! 
 - Usta-usta to nie calowanie, pacanie! I tak, a co? Wolałbyś, aby zrobił to Astaroth? - uśmiechnęła się złośliwie.
 - Niech się nawet nie waży! - krzyknął.
 - Nie sądzę, aby tego chciał. - westchnęła Elsa. - Najważniejsze, że nic ci nie jest.
 - A ta dziewczyna... podała ci nazwisko?
 - Ma na imię Lucy. Blondynka o brązowych oczach. A co? Zainteresowany?
 - Nie. Chciałbym jej tylko podziękować. - odparł z miną, jakby Elsa była niewiadomo jak zboczona. Nagle dotarły do niego szczegóły dotyczące nieznajomej. - Chwila, Lucy? Lucy Ha-ha.... Heartfilia?! Całowałem się z archaniołem! - wrzasnął i padł na ziemię wyglądając, jakby był w depresji.
 - Co?
 - Natsu! Ty idioto! Gdybyś się nie poślizgnął, nic by się nie stało! - z krzaków wyszedł rozzłoszczony Astaroth i stanął tuż przy różowowłosym. Dragneel patrzył na niego spokojnie.
 - Przepraszam, ale mam amnezję. Kim jesteś? - zapytał poważnie.
 - Co? - wykrzyknął zaskoczony granatowowłosy.
 - Jack! Punzie! - zawołał Smoczy Zabójca z uśmiechem machając wyłaniającej się z zarośli dwójce. Astaroth obejrzał się za siebie.
 - Amnezję, tak? - mruknął.

***

 Witajcie! Jak widać, poprzedni rozdział nie był ostatnim no i nikt nie zginął ^.^ Nie ciekawi was ta nienawiść Shadow'a? Hihi... ale ja najbardziej czekam na to, aż... a, nie będę spojlerować :D To do następnego!

wtorek, 20 października 2015

Rozdział 34 "Czy to...koniec?"

*zamek Damiana*

 - Nie wchodzi się bez pukania! - zawołała Ania lewą ręką podtrzymując ręcznik. W prawej dłoni trzymała wazon, gotowa w każdej chwili rzucić nim w głowę łazienkowego włamywacza. - Co, gdybym nie miała ręcznika?
 - To byś nie miała ręcznika. Latałabyś na golasa jak mały bobas. - zachichotał Damian i w ostatniej chwili uciekł przed wazonem. Stojąc już za drzwiami powiedział. - Tak jak mnie prosiłaś, byłem sprawdzić co u tej twojej grupki. Otóż są w Himalajach i zmierzają na Mount Everest, ponieważ odkryli, że właśnie tam jest kryjówka Freed'a.
 - Jak ich znalazłeś w tak krótkim czasie? - zapytała Anna patrząc podejrzliwie na chłopaka. Wzruszył ramionami i odwrócił się, aby odejść. - Stój! - krzyknęła rozkazująco. Damian przystanął i odwrócił głowę w jej stronę. - Są 3 możliwości. Pierwsza: masz do dyspozycji super szybkie zwierzę latające. Druga: opanowałeś teleportację. Trzecia: nie jesteś człowiekiem. - bacznie obserwowała jego reakcję.
 - Niestety, muszę cię zasmucić. Mylisz się we wszystkich przypadkach. - odparł i zniknął za drzwiami. Dziewczyna usiadła na brzegu wanny.
 - Skoro jest człowiekiem i nie opanował teleportacji... i nie ma żadnego zwierzęcia... och, no jasne! Dlaczego wcześniej na to nie wpadłam?! Muszę tylko znaleźć... eee... jak to się zwało? Kam... kim.. komputer.

*Himalaje*

 Nathan wstał z miejsca. Rozglądnął się po wszystkich i przeciągnął.
 - Dobra, ruszamy! Nie zamierzam spędzić tu całej mojej wieczności. - zawołał, wziął swoją część bagażu i zaczął się wspinać dalej. Reszta po chwili zebrała się i poszła za nim.
 - Kolejka! - krzyknęła Lillith.
 - Co? - zapytał Astaroth.
 - No, kolejka. - powtórzyła fioletowowłosa.
 - To, że jesteś kopnięta, to wiemy nie od dziś, ale żeby... - zaczął Darkness, ale przerwało mu pacnięcie go przez Fire w twarz. Spojrzał na nią lekko oburzony, a dziewczyna wskazała przed siebie. Ash powędrował wzrokiem za jej dłonią.
 - Kolejka! - krzyknął.
 - No brawo. - westchnęła Lilly. Kilkadziesiąt metrów od nich znajdowala się nieczynna kolejka liniowa, która prowadziła do miejsca, w którym Mount Everest odcinał się od innych szczytów. - Ej, ludzie! I demony. I Strażnicy. I wiecznie młodzi... uhh... po prostu wszyscy! Kurs: kolejka liniowa! - zawołała do reszty i ruszyła w stronę maszyny. Za nią ochoczo ruszyły demony, Piotruś, Jack, Undertaker i Naru.
 - Eemm... co to jest kolejka liniowa? - zapytała Elsa Roszpunkę.
 - Mnie się pytasz? Skąd mam wiedzieć? To pewnie jakiś wynalazek teraźniejszości. - odpowiedziała złotowłosa wzruszając ramionami. - Czkawka, może ty wiesz?
 - Niestety. Ale mam nadzieję, że to bezpiecz... eee... to chyba to metalowe pudło z oknami, zawieszone na grubej linie tuż przy jakiejś budce. - wskazał przed siebie. Dziewczyny spojrzały w tamtą stronę. Lilly i Astaroth już tam byli i kłócili się o to, kto wejdzie do środka.
 - Może lepiej tam chodźmy? - zasugerowała blondynka. Zgodnie pobiegli za resztą.
 - Idź stąd! Ja chcę tam wejść! - zawołał Astaroth.
 - Co? Ty nawet pralki włączyć nie umiesz. - odparła z ironią Lillith.
 - Co to jest pralka? - szepnęła Elsa do Naru.
 - Emm... maszyna, do której wkłada się brudne ubrania, do odpowiedniej przegrody sypie proszek, włącza i potem wyciąga się je mokre, ale czyste. - wytłumaczył czerwonowłosy lekko zakłopotany jej niewiedzą.
 - Tak? A kto kilka tygodni temu przybiegł do mnie z płaczem, bo przytrzasnął sobie palec, gdy zamykał przegrodę z proszkiem? - zachichotał granatowowłosy.
 - Nie palec tylko całą dłoń. I tylko dlatego, bo Natsu mnie wystraszył!
 - Co ja? Ja nic nie zrobiłem! Nie moja wina, że wlazłaś do łazienki akurat wtedy, kiedy brałem prysznic! - krzyknął Dragneel.
 - Kto normalny bierze prysznic w ubraniach?! - warknęła fioletowowłosa.
 - Wolałabyś, żebym był bez ubrań? - demon uśmiechnął się robiąc krok w jej stronę.
 - Co? Coś ty! Już i tak raz cię widziałam.
 - Kiedy?
 - W dzieciństwie.
 - Podglądałaś mnie jak byłem mały?!
 - Lilly, no tego się po tobie nie spodziewałem. - zachichotał Ash.
 - Ale ja wcale...
 - Dobra, dość! - zawołał Nathan i razem z Ultear i Jack'iem rozdzielili całą trójkę.
 - Mieszkacie razem, czy co? - spytał Piotruś. Cała trójka zaprzeczyła mocno kręcąc głowami.
 - Nie, tylko pojechaliśmy na tydzień do Hiszpanii. - mruknęła Fire. Astaroth, wykorzystując jej nieuwagę, wślizgnął się do budki i zamknął w niej od środka. Dziewczyna natychmiast dopadła drzwi. Zaczęła się dobijać i wykrzykiwać obelgi w stronę granatowłosego, jednak on bujał się na krześle i chichotał z przyjaciółki. W końcu Lillith zrezygnowała z prób wtargnięcia do środka. - A wywal się i skręć kark. - warknęła pod nosem odchodząc od drzwi. Kilka sekund później rozległ się huk, bo Darkness wylądował z krzesłem na ziemi. Natsu pierwszy stanął przy oknie i zaczął się głośno śmiać, po chwili dołączyła do niego Lilly. Zdenerwowany Ash wstał z podłogi, otworzył drzwi i wskoczył na różowowłosego. Fioletowowłosa tymczasem wbiegła do budki i zamknęła drzwi na klucz z uśmiechem zwycięstwa. Dwa demony zaczęły się turlać po skałach.
 - Jack, uważaj! - Lisanna zdążyła tylko krzyknąć. Darkness i Dragneel zbili go z nóg i cała trójka wpadła w przepaść.
 - Natsu! Astaroth! - wrzasnęła przerażona Roszpunka i podbiegła do krawędzi.
 - Jack! - Elsa przyklękła obok kuzynki. Obie spojrzały w dół i odetchnęły z ulgą. Chłopaki wisieli przyczepieni swoimi ubraniami na grubych gałęziach wystających ze skały kilka metrów pod dziewczynami. Nagle obok pojawił się Piotruś.
 - Zupełnie jakbym miał deja vu (deżawi dop.aut). - zachichotał. Elsa spojrzała na Frosta, który robił się coraz bardziej czerwony na twarzy ze złości. Na początku starał się zachować spokój, lecz długo to nie trwało.
 - 3...2...1... - odliczyły cicho kuzynki.
 - Ja ci zaraz dam deja vu!! Uważaj tylko jak tam do ciebie pójdę, ty idioto do kwadratu!! Potrafisz się tylko chichrać z innych!! Chodź tu, no chodź tu! - wrzeszczał chłopak jak opętany próbując dosięgnąć blondyna pięścią. Nagle rozległ się głośny trzask i ubrania, którymi biało-czarnowłosy był zaczepiony, rozerwały się. Chłopak w ostatniej chwili złapał się gałęzi, na której wisiał i odetchnął z ulgą. Jednak jego odzieży nie udało się uratować i mógł tylko obserwować jak opada w przepaść.
 - Widzę, że wziąłeś sobie Ash'a za wzór! - zawołała Lillith pochylając się tuż nad głowami Elsy i Roszpunki.
 - Odczep się! Z-zimno. - Jack zadrżał.
 - Oto przykład Strażnika Zimy. - zaśmiał się Astaroth. Frost posłał mu mordercze spojrzenie.
 - Spokojnie, jakoś was wciągniemy. - powiedziała Lisanna. Położyła się na ziemi i wyciągnęła rękę. - Jak daleko możesz dostać, Natsu? - spytała. Chłopak spojrzał nieprzytomnym wzrokiem do góry, złapał jedną ręką gałąź, na której wisiał i podniósł się najwyżej jak umiał. Drugą wyciągnął w stronę białowłosej, ale wciąż brakowało ponad metra.
 - Może ktoś złapie kogoś za nogi? - zasugerował Gazille.
 - Punzie! - zawołał Piotruś.
 - Co? Nie.. - mruknęła złotowłosa. Blondyn podbiegł do niej.
 - Ty jesteś silna babka! To pikuś dla ciebie.
 - Bo ci przywalę! - zdenerwowała się Roszpunka unosząc rękę do góry. - Chwila! Włosy! Mogą się złapać moich włosów!
 - Genialne! - zawołał Natsu. Dziewczyna spuściła włosy w dół, a chłopaki jeden po drugim się ich uczepili. Elsa i Gazzille pomagali złotowłosej wciągnąć ich na górę. Pierwszy wychodził Dragneel. Nagle noga mu się poślizgnęła i spadł na Jack'a i Ash'a. Siła uderzenia spowodowała wyślizgnięcie się włosów z rąk czarnowłosego, a Frost, Darkness, Dragneel, Elsa i Punzie spadli w przepaść.
 - Elsa! Punzie! - krzyczał Czkawka.
 - Chłopaki! - wrzasnęła Lillith. Każdy pochylił się nad przepaścią i obserwował jak ich ciała maleją i po chwili zniknęły w mgle. Obserwowali, bo nic innego nie mogli zrobić. Lisanna patrzyła pustym spojrzeniem w dół, po chwili po jej policzkach popłynęły łzy.
 - Natsu i Ash to demony... i Jack jest nieśmiertelny... ale... przez tą cholerną barierę... - wyszeptała Mirajane ocierając oczy. Ultear oczy zwilgotniały, kręciła głową, jakby chciała wszystkim oznajmić, że to nieprawda, że oni nie wpadli w przepaść. Lillith z całych sił starała się powstrzymać łzy. Wiedziała, że to wydarzenie skutkuje utratą przyjaciela. Zacisnęła zęby, zwinęła dłonie w pięści, ale pomimo tego, oczy wypełniały się coraz większą ilością wilgoci.
 - Ash... byłeś moim przyjacielem... pierwszym... i jedynym... - wyszeptał Lyon pozwalając, aby Sherry moczyła mu łzami rękaw.
 - W tym momencie... wszyscy zdają sobie sprawę, że straciliśmy najistotniejszą piątkę, która decydowała o naszej wygranie. Elsa, Roszpunka, Jack, Natsu, Astaroth, nigdy o was nie zapomnimy. Mimo, że nie ma was wśród nas ucieleśnionych, zawsze będziecie w naszych sercach. Na chwałę wiary!* - przemówił Ichiya.
 - Na chwałę wiary. - powtórzyły smutno "cheerleaderki".
 - I co? I... już ich nie ma? Tak po prostu? - wyjąkała Lisanna drżąc z płaczu.
 - Lissy... - wyszeptała Mirajane i chciała ją przytulić, ale siostra odepchnęła ją.
 - Nie! Nie wierzę w to! To nie jest prawda! Nie okłamujcie mnie!! - łzy lały się potokami po jej policzkach. Złapała się za włosy i mocno pociągnęła. Lillith upadła na ziemię. Pięścią uderzała w piasek obok jej twarzy nie chcąc w to wszystko uwierzyć.
 - I co teraz? - wyjąkał Piotruś. - Czy to...koniec?


***

 Nawet nie zadawajcie pytań.