Playlist

sobota, 31 października 2015

Rozdział 36 "-Długo ci to zajęło"

 *Etherion*

 Shadow wstał z tronu i przeciągnął się. Przejechał palcem po szklanej kuli, a ona natychmiast wypełniła się szarawą mgłą, która przesłoniła obraz.
 - Zamierzasz w końcu coś zrobić? - zapytała dziewczyna obserwując go oparta o framugę drzwi.
 - Czasem trzeba się jakoś włączyć w tok wydarzeń. - stwierdził niebieskowłosy. - Nie wiesz o tym, Madeline?
 - Nazywam się Melody. ME-LO-DY! - przesylabizowała swoje imię zdenerwowana towarzyszka.

*zamek Damiana*

 - Powiedz mi, jaki jest cel twojego przetrzymywania mnie tutaj? - zapytała Ania po raz setny. Damian wywrócił oczami.
 - Ile razy mam ci powtarzać, że dowiesz się w swoim czasie. - odparł i nadal spokojnie kroił jabłko.
 - Dość sporo, skoro dalej tego nie rozumiem. Kiedy nadejdzie mój czas? O ile w ogóle nadejdzie! - rudawowłosa nie dawała za wygraną. Nagle sobie o czymś przypomniała. - Och, patrzyłam na ten twój komoter.
 - Komputer. - poprawił ją ze śmiechem chłopak. Dziewczyna machnęła ręką.
 - Nieważne. W każdym razie długo mi to zajęło, ale w końcu dowiedziałam się, że...
 - Że?
 - Masz samolot! Albo helikopter! Albo jakiś odrzutowiec.
 - Niestety, znowu nie zgadłaś. - Damian pokręcił głową. - Mogę ci jedynie powiedzieć, że mam... znajomości.
 - Znajomości?
 - Tak. Ale o nic więcej nie pytaj.
 - Ale...
 Chłopak wepchnął jej do ust spory kawałek jabłka, pochylił się nad nią i przytknął palec wskazujący do miejsca, gdzie prawdopodobnie znajdowały się jego wargi.
 - O nic więcej. - powtórzył i wyszedł z pomieszczenia. Ania przegryzła i połknęła kawałek, po czym odwróciła się w stronę drzwi.
 - Bo się będę ciebie słuchać. - powiedziała i ruszyła w ślad za chłopakiem.

*Himalaje*

 - Czuję się jakby zdjęto ze mnie wielki ciężar. - powiedział Astaroth.
 - Nic dziwnego, skoro nie masz na sobie ponad połowy swojego dotychczasowego ubrania. - zauważyła Elsa. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony, po czym zerknął w dół. Miała rację. Był w samych szortach, znowu.
 - Co za... - zaczął Natsu, ale granatowowłosy mu przerwał.
 - Nawet nie kończ, bo pożałujesz! - wrzasnął podchodząc do przyjaciela ze zwiniętymi w pięści dłońmi.
 - Spokój! - krzyknęła zdenerwowana blondynka i tupnęła nogą o ziemię. Ta natychmiast zamarzła w promieniu metra. Elsa patrzyła na swoją stopę zaskoczona. Inni też. Czas jakby się zatrzymał, nowe informacje docierały do mózgów obecnych. Pierwszy ocknął się Jack.
 - Jehej! Nie ma tutaj bariery! Prawdopodobnie. - zamyślił się. - Trzeba to sprawdzić.
 Dotknął swoim kosturem najbliższe drzewo, a korę natychmiast pokrył szron układający się w piękne wzory. Usta chłopaka rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, podskoczył do góry z okrzykiem radości.
 - Ej, wodzu. - Natsu skłonił się ze złożonymi rękami, jak do modlitwy, po czym przybrał postawę gotową do walki. Wyciągnął z krzaków jakiegoś patyka i wymierzył nim we Frost'a. - Walcz ze mną, drewniany samuraju!
 - A żebyś wiedział. - Jack uśmiechnął się złowieszczo, po czym zaczęli się okładać nawzajem swoimi "mieczami", oddalając się coraz bardziej.
 - Hej! A mnie zostawiacie z kobietami?! - krzyknął za nimi Ash. Chłopaki nie odpowiedzieli. Darkness westchnął i usiadł na ziemi. - I co teraz? Jaki jest nasz następny krok?
 - Przede wszystkim należy znaleźć resztę. - stwierdziła Roszpunka.
 - London bridge is falling down,
   Falling down, falling down,
   London bridge is falling down,
   My Fair Lady.* - zaśpiewał obcy głos, brzmiący jak echo. Elsa, Punzie i Ash stanęli blisko siebie, obserwowali zarośla i nasłuchiwali, z której strony ten głos płynie. Nikt go nie rozpoznał.
 - To z pewnością nikt z naszej grupy... na pewno nikt z demonów. - szepnął granatowowłosy.
 - Zwykły człowiek zginąłby, gdyby zeskoczył, więc to też odpada. No i żaden Strażnik. - dodała Roszpunka.
 - Build it up with wood and clay,
   Wood and clay, wood and clay,
   Build it up with wood and clay,
   My Fair Lady. - głos śpiewał dalej. Był męski i spokojny. Barwa jego głosu wskazywała na to, że ten kto to śpiewa, nie może mieć więcej niż 30 lat.
 - To stamtąd! - blondynka wskazała palcem przed siebie. Po chwili z krzaków obok wyskoczyli przerażeni Natsu i Jack. Zatrzymali się przy nich i próbowali złapać oddech.
 - Go-goni nas dalej? - spytał różowowłosy. Strażnik obejrzał się do tyłu głęboko oddychając. Pokręcił przecząco głową.
 - Co się stało? - zapytała zielonooka.
 - A nic. Dzik nas gonił. - odparł lekko zakłopotany Frost.
 - Dzik? No nie wierzę! - zachichotał Astaroth. - To ciebie, wielkiego patrona odwagi, męstwa, siły i głupoty, Natsu Dragneel'a, przeraził jakiś mały dziczek?
 - Nie był mały! A zresztą, odwal się ode mnie. Najlepiej znajdź swoje ubrania. - warknął Smoczy Zabójca.
 - A czy wam nie wydaje się dziwne, że w środku gór znajduje się dżungla? - zauważyła Elsa.
 - Na tym świecie wszystko jest możliwe. - stwierdził Astaroth.
 - Czy wy też słyszeliście ten głos? - spytała złotowłosa.
 - Głos? Jaki głos? Punzie - Jack podszedł do niej. - słyszysz głosy? Może zabierzemy cię do lekarza?
 - Co? Nie! - oburzyła się Roszpunka, ale po chwili zaśmiała się delikatnie.
 - Wood and clay will wash away,
   Wash away, wash away,
   Wood and clay will wash away,
   My Fair Lady
 - Znowu ten głos! - zawołał Astaroth buszując w krzakach w poszukiwaniu swoich ubrań. Nagle zatrzymał się. - Czekajcie, znalazłem. - oznajmił.
 - Co znalazłeś? Swoje portki? - zachichotał Natsu.
 - Nie. Osobę, która to śpiewa.
 Reszta podbiegła do niego i wyjrzała zza krzaków. Kilkanaście metrów przed nimi znajdowało się ogromne, rozłożyste drzewo. Na ziemi oparty o nie siedział białowłosy chłopak i strugał coś z drewna. Był ubrany w popielate spodnie, czarne sportowe buty i czarny podkoszulek z białymi paskami.
 - Czy to jest moda na białe włosy? - westchnął Jack.
 - Ty masz biało-czarne, więc bądź cicho. - zachichotała Elsa.
 - Wątpię w to, że je sobie przefarbował.
 - Build it up with iron and metal,
   Iron and metal, iron and metal,
   Build it up with... - w tym momencie urwał. Przerwał swoją pracę i trwał w bezruchu przez kilka sekund. Następnie z ciężkim westchnieniem odłożył przedmioty i wstał. Wyprostował się i spojrzał przed siebie. Jego wzrok był skierowany niedaleko miejsca, w którym się ukrywali.
 - Długo ci to zajęło. - warknął białowłosy. Ton jego głosu wskazywał na to, że był zły i zirytowany.
 - Do kogo on mówi? - szepnęła Elsa.
 - Musisz mi wybaczyć. To było dość trudne. - odezwał się znajomy głos i z zarośli wyłonił się...

***

*4 pierwsze zwrotki piosenki "London Bridge is falling down" (pl. "Most londyński wali się)

 No to pojawił się następny rozdział. Wiem, że krótki i beznadziejny, ale kepszego wykrzesać nie mogłam. A teraz mam dla was zagadkę ^.^
 Jak myślicie, kto jest tym białowłosym? (Popatrzcie w bohaterach)
 Kto wyszedł z zarośli?
Odpowiedzi jak zwykle w komentarzach. I do następnego :*

sobota, 24 października 2015

LA!!

Witajcie! ^.^ Dziekuję bardzo Wiktorii Jabłońskiej za nominację.

1.Twój ulubiony kwiat?
Biała orchidea ^,^

2.Twoja ulubiona bajka z dzieciństwa?
Hmm, pomyślmy... ach, no jakże bym mogła zapomnieć! Oczywiście, że "Król Lew".

3.Lubisz o siebie dbać? Ile poświęcasz na to czasu?
To chyba zależy od mojego nastroju. Nie mam pojęcia, nie liczę.

4.Co w sobie najbardziej lubisz?
Moje oczy ^.^ No i palce, które bardzo łatwo zwinąć w pięść, żeby komuś przywalić XD

5.Masz najlepszą przyjaciółkę / przyjaciela?
Tak, mam i to, i to. Sebastian i Monika :D

6.Chciałabyś zmienić jakoś swój wygląd?
Chciałabym przytyć, chociaż 3 kilo. No i urosnąć. Przynajmniej chłopaki by nie rzucali mną na przerwach(dziewczyny z Hang'a wiedza o co chodzi XD).

7.Harry czy Draco?
Parszywek XD Nie no, raczej... Harry?

8.Masz fb?
Tak, ale rzadko wchodzę.

9. Ostatni film, jaki oglądałaś?
To chyba było... "Spokojnie, to tylko awaria"

10. Jaki gatunek filmu najbardziej lubisz?
Fantastyczne, horrory, przygodowe, komedie.

11.Oglądałaś Titanica? Jeśli tak to co o nim sądzisz?
Tak, oglądałam chyba setki razy i uważam, że jest cudny ^.^ I statek, i film oczywiście. Chociaż czasem włącza mi się logika i wtedy wszystko komentuję np. "No przecież Jack mógł wejść na te drzwi z jednej strony, a Rose z drugiej." XD


Haha, teraz po raz pierwszy będą nominacje! A oto i one:

1. wszystkojestmozliw.blogspot.com
2. kolorowydym.blogspot.com

^.^ Nie gniewać mi się za to!
I pytanka:
1. Kiedy dodasz rozdział?
2. Czy masz zamiar uśmiercić jakąś postać na swoim blogu?
3. Oglądałaś wszystkie części "Harry'ego Potter'a"?
4. Znasz osobę, którą uważasz za trochę psychiczną? (musiałam to zadać :P)
5. Widziałaś kiedyś wilka w naturalnym środowisku?
6. Twój ulubiony rodzaj muzyki?

No to tyle. Do napisania!

piątek, 23 października 2015

Rozdział 35 "-Mam amnezję. Kim jesteś?"

*z perspektywy Lillith*

 Nie, to się nie dzieje naprawdę. To się nie dzieje naprawdę!! Oni żyją! Żyją, na pewno! Ktoś ich uratował! Albo złapali się za coś. A może tam na dole nie ma bariery? Coś z tych trzech! Przecież nie mogli zginąć. Przestałam uderzać w ziemię, już i tak wszystko dookoła, włącznie ze mną, jest obsypane piaskiem. Powoli uniosłam się do pozycji na czworaka i usiadłam. Wytrzepałam ręce i otarłam twarz z piasku, po drodze wycierając również łzy. To się nie mogło tak skończyć! Przecież... nie, to wręcz niewiarygodne żeby demony zginęły... ale tutaj są normalnymi ludźmi... ale... ale jak, skoro nigdy nimi nie byli. Jack, Piotruś, owszem, ale my?! Natychmiast wstałam z ziemi. Nogi miałam jak z waty, ledwo mogłam się utrzymać. Ukryłam twarz w dłoniach. Wyprostowałam się i spojrzałam na swoje dłonie. Mocno się trzęsły, podobnie reszta ciała. Uniosłam wzrok patrząc przed siebie, w dal.
 - Lilly? - tuż obok pojawił się Nathan. Nawet na niego nie spojrzałam. Nie miałam ochoty rozmawiać. Z nikim. Westchnęłam i utkwiłam wzrok w piasku. Jedyne co do mnie docierało, to płacz i słowa wypowiadane niczym na pogrzebie.
 - Jeśli masz zamiar spytać się, czy wszystko w porządku, to niestety, ale nie! Nic nie jest w porządku! - wrzasnęłam kierując mordercze spojrzenie w stronę mojego chłopaka. Mojego chłopaka... jesteśmy razem nie z miłości, a zauroczenia. Nie będę mu kłamać, mówiąc, że go kocham. I on o tym dobrze wie. Nie jest osobą dla której poświęciłabym swoje życie... to stanowisko zajęła dawno temu osoba, która teraz... nie żyje?!
 Poczułam jak mocno mnie przytula. Poczułam, że tego mi było potrzeba... żadnych pytań, współczucia, po prostu... przytulić. I pozwolić się wypłakać. Pogodzić z losem. Pogodzić... Pogodzić... Pogodzić?! Właśnie, że nie! Wyrwałam się z objęć Nath'a i pobiegłam w kierunku przepaści. Stanęłam na krawędzi i odwróciłam się przodem do wszystkich. Każdy patrzył na mnie, wyczekiwał, aż coś powiem.
 - Skoro im nie dane jest żyć dalej... - wypowiedziałam cicho, jednak miałam pewność, że każdy to usłyszał. Wpatrywałam się pustym wzrokiem w swoje buty. Wciągnęłam powietrze, podniosłam głowę do góry. -... mnie również nie! - zawołałam czując jak oczy mnie pieką i wypełniają się łzami. Ostatnie co widziałam, to jak wszyscy patrzyli na mnie zamurowani, a Nathan krzyczy moje imię i biegnie, aby mnie powstrzymać. Ja jednak zdecydowałam. Zrobiłam krok w tył, zanim chłopak zdążył mnie dosięgnąć. Potem ujrzałam chmury sunące po niebie. Czułam jak moje ciało opada coraz niżej i niżej...

*bez perspektywy*

 - Lilly!! - wrzasnął Nathan klęcząc tuż przy krawędzi. Po raz kolejny był bezradny podczas widoku następnej osoby spadającej w przepaść. Lecz tym razem, ona spadła dobrowolnie. Zeskoczyła. Wiedział, że dawno temu była zakochana w Astaroth'cie... i do tej pory oddałaby za niego życie... - Czy ona właśnie to zrobiła? - szepnął tak cicho, że nikt poza nie nie mógł tego usłyszeć.
 - Dlaczego skoczyła?! - zawołała Lisanna płacząc coraz mocniej. Mirajane już nie starała się jej uspokoić, sama głośno szlochała. Elfman pocieszał je jak mógł, przytulał, ale to nie pomagało.
 - Ona nie mogła żyć bez nich. - powiedział fioletowowłosy prostując się.
 - Na... - szepnęła Ultear, jednak nie dokończyła. Zdawała sobie sprawę, co jej brat chce zrobić. Otarła policzki i wskoczyła mu na plecy, zmuszając do cofnięcia się.
 - Co ty robisz? - zapytał zaskoczony.
 - Nie pozwolę ci... jeśli ty zginiesz, to ja również. - powiedziała stanowczo, mocno oplatając go nogami.
 - Ultear! Zejdź ze mnie! Dobrze wiesz, że jeśli pozostanę przy żywych, oszaleję i stanę się dla was zagrożeniem.
 - Nie staniesz! - zawołała.
 - Jesteś gotowa umrzeć razem ze mną? - spytał poważnie podchodząc bliżej krawędzi.
 - Zrobię to, jeśli będzie trzeba! Jesteś moim bratem. Moją rodziną. Wolałabym zginąć niż żyć z poczuciem winy, że mogłam cię uratować, lecz nie zrobiłam tego.
 - Nie mogłabyś. - odezwał się cicho chłopak kręcąc głową. - Ultear, dobrze wiesz, że skoczę. Nieważne czy z tobą, czy bez. Masz ostatnią szansę ratunku. Zejdź ze mnie, a przeżyjesz.
 - Nie! - krzyknęła czarnowłosa ściskając go jeszcze mocniej. Zacisnęła powieki i po chwili poczuła mocny powiew powietrza od dołu. Nathan skoczył.
 - Nath! Ultear!! - wrzasnęła Lisanna podbiegając do krawędzi. Wyciągnęła ręce w ich stronę, jakby wierzyła, że może ich dosięgnąć. Zbyt mocno i gwałtownie się wychyliła i wylądowała na gałęziach.
 - Lisanna! Jak ty zginiesz, to ja również! - krzyknęła Mirajane i razem z Elfmanem uklękli i próbowali dosięgnąć siostry.

Tam na dole. Nie ma bariery.

 Undertaker uniósł głowę do góry. Powolnym krokiem podszedł do rodzeństwa Strauss i bacznie obserwował przepaść. Gwałtownie się odwrócił do reszty z poważną miną.
 - Nie mów, że ty również chcesz skoczyć. - powiedział Naru.
 - To jedyny sposób. Wszyscy powinniśmy. - odparł uśmiechając się szeroko.
 - Co? Mamy się zabić?! - krzyknęła Sherry.
 - Pod tą mgłą nie ma bariery. Zdążycie rozłożyć skrzydła zanim gruchniecie w ziemię. Chociaż w końcu miałbym co robić, mógłbym się nieco dokształcić w swoim zawodzie. - lekko się zaśmiał. - Jeszcze nigdy nie składałem ciała demona. - dodał i pewnie zeskoczył. Naru stanął dokładnie w tym miejscu, gdzie jeszcze kilka sekund temu stał szarowłosy.
 - Myślicie, że on ma rację? - zapytał wpatrując się jak Grabarz macha mu wesoło prawą ręką, drugą zaś podtrzymując kapelusz, po czym znika we mgle.
 - Raczej nie chciałby się zabić. Nie wygląda na takiego. - powiedział Hibiki.
 - Ten staruch jest kompletnie powalony! Licho wie, co mu teraz wpadło do głowy. - odparł Gazzille pukając się palcem w czoło.
 - To przyjaciel mojego ojca. Ja mu ufam. - to powiedziawszy, czerwonowłosy poszedł w ślady Undertaker'a. Smoczy Zabójca Żelaza westchnął ze zrezygnowaniem, podszedł do krawędzi i spojrzał w dół.
 - To się nie może dobrze skończyć. - mruknął i zeskoczył w przepaść. Widząc to, Lisanna powoli zaczęła się zsuwać z gałęzi, aby potem móc po prostu je puścić. Lecz jej siostra najwyraźniej nie uwierzyła w słowa Grabarza.
 - Lisanna! Nie pozwalam ci! - krzyknęła próbując dotknąć gałęzi. Wyciągała ręce najdalej jak mogła, lecz nie zdołała nawet ich musnąć. Młodsza białowłosa jednak nie słuchała. Wisiała już na najniższych konarach. Podniosła głowę, spojrzała spokojnym wzrokiem na siostrę i uśmiechnęła się. Na jej twarzy nie było widać cienia strachu czy wahania.
 - Wszystko będzie dobrze. Widzimy się na dole, siostrzyczko. - powiedziała optymistycznie i puściła gałęzie. Mirajane krzycząc jej imię zeskoczyła tuż za nią i zdołała złapać ją za rękę zanim zniknęły we mgle. Chwilę później skoczył Elfman.
 - Wygląda to na niezłą zabawę. - powiedział Piotruś.
 - Zabawę? Jaką zabawę? Przecież tu można się zabić! - spanikował Czkawka. Piotruś złapał go za ramię i poprowadził do krawędzi.
 - Spokojnie, gdy minie bariera, złapię cię. - zapewnił chłopaka blondyn, jednak Haddock nadal protestował. Piotruś wywrócił oczami, mruknął coś w stylu "A co mnie obchodzi twoje zdanie?" po czym zeskoczył ciągnąc za sobą umierającego ze strachu Czkawkę. Lyon stanął tuż przy krawędzi i spojrzał w dół.
 - Ichiya. Założę się, że nie skoczysz. Nie potrafisz. - powiedział uśmiechając się złośliwie. Mężczyzna poczuł, że białowłosy chce zadrasnąć jego ambicję.
 - Co? Ja nie skoczę? Ja? - obruszył się. - Ha! Ja ci pokażę, jak należy skakać. A wy, chłopcy, podziwiajcie i naśladujcie.
 To powiedziawszy wykonał jakiś bliżej nieokreślone wygibasy po czym skoczył w przepaść. Jego skokowi towarzyszyły oklaski i wołania "cheerleaderek", i w końcu oni również zeskoczyli.
 - No, Sherry. Twoja kolej. - odezwał się, gdy kibice Ichiyi zniknęli we mgle. Nie czekając na odpowiedź różowowłosej, wziął ją na ręce i wyrzucił w przepaść. Sherry zaczęła głośno piszczeć, jednak chłopak się tym nie przejął i, jako ostatni, zeskoczył.

***

 - Shadow. Wiesz, że są blisko i nie chcesz nic z tym zrobić? - odezwała się dziewczyna.
 - Bardzo pięknie cię proszę - niebieskowłosy uśmiechnął się do niej uroczo. - zamknij się! Spodziewałem się, że jednak wyjdą na sam czubek, część z nich pozdycha, a potem wrócą i dopiero zorientują się, gdzie naprawdę leży kryjówka Freed'a. Ale po ich upadku stwierdziłem, że nie będę zwlekać.
 - Lub odezwały się w tobie uczucia. - powiedziała łagodnie, jednak w jej głosie słychać było ironię. Chłopak ze wściekłości uderzył w stół.
 - Ja nie posiadam dobrych uczuć. - syknął przez zęby mordując towarzyszkę wzrokiem. Dziewczyna westchnęła i skierowała się do drzwi.
 - Ciekawe ile czasu zostało, aby jego skorupa pękła. - mruknęła cicho do siebie zatrzymując się w progu. Shadow zwrócił delikatnie głowę w jej stronę.
 - Mówiłaś coś? - zapytał.
 - Nie, nic. - odparła i wyszła z pomieszczenia.

***

 Elsa powoli otworzyła oczy. Ujrzała przed sobą drzewa. Światło lekko ją raziło w oczy, jednak po paru sekundach przyzwyczaiła się. Wyczuła pod sobą kawałek ubrania, które na pewno nie należało do niej. Pomacała ręką i stwierdziła, że to szalik. Spojrzała w dół i ujrzała czarną kamizelkę, a pod spodem umięśniony brzuch. Wyżej znajdował się szalik przypominający łuski smoka. Po chwili jej, otępiały przez upadek, mózg rozpoznał również sterczące różowe włosy.
 - Natsu! - zawołała natychmiastowo schodząc z chłopaka. Przypomniała sobie co się stało. Kiedy spadali, Jack zniknął kompletnie im z oczu. Dragneel złapał ją tak, aby on spadł na ziemię, a ona na niego. Dzięki temu nic by się dziewczynie nie stało, jednak on... Podobnie zrobił Astaroth z Roszpunką. - Natsu, obudź się! Boże, co mam robić?!
 Nagle usłyszała szelest za sobą. Gwałtownie się odwróciła i spostrzegła ładną blondynkę o ciemnobrązowych oczach. Miała na sobie białą zwiewną sukienkę do połowy ud i była boso. Jej włosy były związane w dwa kucyki, a z przodu dwa kosmyki po obu stronach twarzy towarzyszyły grzywce. Przyklękła obok niej i uśmiechnęła się miło. Elsa odsunęła się kilka centymetrów dla bezpieczeństwa. 
 - Kim jesteś? Zresztą, nieważne. - powiedziała kierując wzrok z powrotem na chłopaka.
 - Czy mogę jakoś pomóc? - zapytała nieznajoma patrząc z troską na Natsu. Nagle przyłożyła głowę do jego klatki piersiowej, a kilka sekund później do jego ust. Elsa nie rozumiała, o co jej chodzi.
 - Co ty wyprawiasz? - spytała lekko ją szturchając w ramię. Blondynka podniosła się.
 - Ma osłabiony rytm serca i nie oddycha. - poinformowała ją.
 - I co teraz?! - spanikowała niebieskooka.
 - Należy jak najszybciej zrobić sztuczne oddychanie metodą usta-usta. 
 - Co to takiego? Jak to się robi?
 Dziewczyna spojrzała na nią zaskoczona.
 - Nie wiesz? Przecież tego uczą w każdej szkole.
 - Ja - Elsa spuściła wzrok. - nie chodziłam do szkoły.
 - To wiele wyjaśnia. - stwierdziła. - Tak przy okazji, jestem Lucy.
 - Elsa. - szybko podały sobie dłonie. 
 - No dobrze, to w takim razie jestem zmuszona, aby to zrobić samodzielnie. - powiedziała brązowooka. - Jeszcze jedno. Czy to jest twój chłopak? Lub brat? Albo jesteś w nim zakochana?
 - Co? Nie! Nic z tych rzeczy! Po prostu przyjaciel. Ale do czego ci to potrzebne? 
 - Skoro nie wiesz, jak wygląda sztuczne oddychanie metodą usta-usta, to może cię to trochę zdziwić. - wyjaśniła, po czym nachyliła się nad twarzą różowowłosego. Elsa przeszła na drugą stronę ciała Natsu, aby dokładnie ujrzeć, na czym to polega. Lucy odchyliła jego głowę nieco do tyłu, zatkała nos, nabrała powietrza w usta i...
 - Stop! Czy to aby na pewno konieczne? - niebieskooka zakryła dłonią wargi Dragneel'a. Blondynka spojrzała na nią i wypuściła powietrze.
 - Chcesz, aby przeżył? - spytała. Elsa kiwnęła głową.
 - To pozwól mi to zrobić. - powiedziała. Dziewczyna westchnęła i zabrała rękę. Lucy ponownie napełniła policzki tlenem i przyłożyła swoje usta do ust Natsu. Wpuściła do jego gardła całe powietrze, jakie miała w buzi. Po chwili powtórzyła czynność i zaczęła uciskać jego klatkę piersiową. - Mogłabyś ściągnąć jego szalik? 
 - Och, pewnie. - Elsa wykonała zadanie. Po kilku następnych uciśnięciach, różowowlosy zaczął gwałtownie kaszleć. Niebieskooka odetchnęła z ulgą. Spojrzała z wdzięcznością w stronę Lucy, ale jej już tam nie było.
 - E-elsa? Co-co się stało? - wykrztusił Natsu.
 - Ja... sama nie mam pojęcia. - odpowiedziała patrząc w miejsce, gdzie kilka sekund temu była brązowooka.
 - Przeprowadzono na mnie... usta-usta? - zapytał mając wciąż nieprzytomny wzrok. Blondynka potwierdziła ruchem głowy. Chłopak wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał, a po chwili przerażony skoczył na równe nogi. - Całowałem się z tobą?! - wrzasnął. Elsa w oburzeniu wstała i prawie zachłystnęła się powietrzem.
 - Oszalałeś?! To nie ja, tylko jakaś dziewczyna.
 - Jakaś dziewczyna? Całowałem się z nieznajomą?! 
 - Usta-usta to nie calowanie, pacanie! I tak, a co? Wolałbyś, aby zrobił to Astaroth? - uśmiechnęła się złośliwie.
 - Niech się nawet nie waży! - krzyknął.
 - Nie sądzę, aby tego chciał. - westchnęła Elsa. - Najważniejsze, że nic ci nie jest.
 - A ta dziewczyna... podała ci nazwisko?
 - Ma na imię Lucy. Blondynka o brązowych oczach. A co? Zainteresowany?
 - Nie. Chciałbym jej tylko podziękować. - odparł z miną, jakby Elsa była niewiadomo jak zboczona. Nagle dotarły do niego szczegóły dotyczące nieznajomej. - Chwila, Lucy? Lucy Ha-ha.... Heartfilia?! Całowałem się z archaniołem! - wrzasnął i padł na ziemię wyglądając, jakby był w depresji.
 - Co?
 - Natsu! Ty idioto! Gdybyś się nie poślizgnął, nic by się nie stało! - z krzaków wyszedł rozzłoszczony Astaroth i stanął tuż przy różowowłosym. Dragneel patrzył na niego spokojnie.
 - Przepraszam, ale mam amnezję. Kim jesteś? - zapytał poważnie.
 - Co? - wykrzyknął zaskoczony granatowowłosy.
 - Jack! Punzie! - zawołał Smoczy Zabójca z uśmiechem machając wyłaniającej się z zarośli dwójce. Astaroth obejrzał się za siebie.
 - Amnezję, tak? - mruknął.

***

 Witajcie! Jak widać, poprzedni rozdział nie był ostatnim no i nikt nie zginął ^.^ Nie ciekawi was ta nienawiść Shadow'a? Hihi... ale ja najbardziej czekam na to, aż... a, nie będę spojlerować :D To do następnego!

wtorek, 20 października 2015

Rozdział 34 "Czy to...koniec?"

*zamek Damiana*

 - Nie wchodzi się bez pukania! - zawołała Ania lewą ręką podtrzymując ręcznik. W prawej dłoni trzymała wazon, gotowa w każdej chwili rzucić nim w głowę łazienkowego włamywacza. - Co, gdybym nie miała ręcznika?
 - To byś nie miała ręcznika. Latałabyś na golasa jak mały bobas. - zachichotał Damian i w ostatniej chwili uciekł przed wazonem. Stojąc już za drzwiami powiedział. - Tak jak mnie prosiłaś, byłem sprawdzić co u tej twojej grupki. Otóż są w Himalajach i zmierzają na Mount Everest, ponieważ odkryli, że właśnie tam jest kryjówka Freed'a.
 - Jak ich znalazłeś w tak krótkim czasie? - zapytała Anna patrząc podejrzliwie na chłopaka. Wzruszył ramionami i odwrócił się, aby odejść. - Stój! - krzyknęła rozkazująco. Damian przystanął i odwrócił głowę w jej stronę. - Są 3 możliwości. Pierwsza: masz do dyspozycji super szybkie zwierzę latające. Druga: opanowałeś teleportację. Trzecia: nie jesteś człowiekiem. - bacznie obserwowała jego reakcję.
 - Niestety, muszę cię zasmucić. Mylisz się we wszystkich przypadkach. - odparł i zniknął za drzwiami. Dziewczyna usiadła na brzegu wanny.
 - Skoro jest człowiekiem i nie opanował teleportacji... i nie ma żadnego zwierzęcia... och, no jasne! Dlaczego wcześniej na to nie wpadłam?! Muszę tylko znaleźć... eee... jak to się zwało? Kam... kim.. komputer.

*Himalaje*

 Nathan wstał z miejsca. Rozglądnął się po wszystkich i przeciągnął.
 - Dobra, ruszamy! Nie zamierzam spędzić tu całej mojej wieczności. - zawołał, wziął swoją część bagażu i zaczął się wspinać dalej. Reszta po chwili zebrała się i poszła za nim.
 - Kolejka! - krzyknęła Lillith.
 - Co? - zapytał Astaroth.
 - No, kolejka. - powtórzyła fioletowowłosa.
 - To, że jesteś kopnięta, to wiemy nie od dziś, ale żeby... - zaczął Darkness, ale przerwało mu pacnięcie go przez Fire w twarz. Spojrzał na nią lekko oburzony, a dziewczyna wskazała przed siebie. Ash powędrował wzrokiem za jej dłonią.
 - Kolejka! - krzyknął.
 - No brawo. - westchnęła Lilly. Kilkadziesiąt metrów od nich znajdowala się nieczynna kolejka liniowa, która prowadziła do miejsca, w którym Mount Everest odcinał się od innych szczytów. - Ej, ludzie! I demony. I Strażnicy. I wiecznie młodzi... uhh... po prostu wszyscy! Kurs: kolejka liniowa! - zawołała do reszty i ruszyła w stronę maszyny. Za nią ochoczo ruszyły demony, Piotruś, Jack, Undertaker i Naru.
 - Eemm... co to jest kolejka liniowa? - zapytała Elsa Roszpunkę.
 - Mnie się pytasz? Skąd mam wiedzieć? To pewnie jakiś wynalazek teraźniejszości. - odpowiedziała złotowłosa wzruszając ramionami. - Czkawka, może ty wiesz?
 - Niestety. Ale mam nadzieję, że to bezpiecz... eee... to chyba to metalowe pudło z oknami, zawieszone na grubej linie tuż przy jakiejś budce. - wskazał przed siebie. Dziewczyny spojrzały w tamtą stronę. Lilly i Astaroth już tam byli i kłócili się o to, kto wejdzie do środka.
 - Może lepiej tam chodźmy? - zasugerowała blondynka. Zgodnie pobiegli za resztą.
 - Idź stąd! Ja chcę tam wejść! - zawołał Astaroth.
 - Co? Ty nawet pralki włączyć nie umiesz. - odparła z ironią Lillith.
 - Co to jest pralka? - szepnęła Elsa do Naru.
 - Emm... maszyna, do której wkłada się brudne ubrania, do odpowiedniej przegrody sypie proszek, włącza i potem wyciąga się je mokre, ale czyste. - wytłumaczył czerwonowłosy lekko zakłopotany jej niewiedzą.
 - Tak? A kto kilka tygodni temu przybiegł do mnie z płaczem, bo przytrzasnął sobie palec, gdy zamykał przegrodę z proszkiem? - zachichotał granatowowłosy.
 - Nie palec tylko całą dłoń. I tylko dlatego, bo Natsu mnie wystraszył!
 - Co ja? Ja nic nie zrobiłem! Nie moja wina, że wlazłaś do łazienki akurat wtedy, kiedy brałem prysznic! - krzyknął Dragneel.
 - Kto normalny bierze prysznic w ubraniach?! - warknęła fioletowowłosa.
 - Wolałabyś, żebym był bez ubrań? - demon uśmiechnął się robiąc krok w jej stronę.
 - Co? Coś ty! Już i tak raz cię widziałam.
 - Kiedy?
 - W dzieciństwie.
 - Podglądałaś mnie jak byłem mały?!
 - Lilly, no tego się po tobie nie spodziewałem. - zachichotał Ash.
 - Ale ja wcale...
 - Dobra, dość! - zawołał Nathan i razem z Ultear i Jack'iem rozdzielili całą trójkę.
 - Mieszkacie razem, czy co? - spytał Piotruś. Cała trójka zaprzeczyła mocno kręcąc głowami.
 - Nie, tylko pojechaliśmy na tydzień do Hiszpanii. - mruknęła Fire. Astaroth, wykorzystując jej nieuwagę, wślizgnął się do budki i zamknął w niej od środka. Dziewczyna natychmiast dopadła drzwi. Zaczęła się dobijać i wykrzykiwać obelgi w stronę granatowłosego, jednak on bujał się na krześle i chichotał z przyjaciółki. W końcu Lillith zrezygnowała z prób wtargnięcia do środka. - A wywal się i skręć kark. - warknęła pod nosem odchodząc od drzwi. Kilka sekund później rozległ się huk, bo Darkness wylądował z krzesłem na ziemi. Natsu pierwszy stanął przy oknie i zaczął się głośno śmiać, po chwili dołączyła do niego Lilly. Zdenerwowany Ash wstał z podłogi, otworzył drzwi i wskoczył na różowowłosego. Fioletowowłosa tymczasem wbiegła do budki i zamknęła drzwi na klucz z uśmiechem zwycięstwa. Dwa demony zaczęły się turlać po skałach.
 - Jack, uważaj! - Lisanna zdążyła tylko krzyknąć. Darkness i Dragneel zbili go z nóg i cała trójka wpadła w przepaść.
 - Natsu! Astaroth! - wrzasnęła przerażona Roszpunka i podbiegła do krawędzi.
 - Jack! - Elsa przyklękła obok kuzynki. Obie spojrzały w dół i odetchnęły z ulgą. Chłopaki wisieli przyczepieni swoimi ubraniami na grubych gałęziach wystających ze skały kilka metrów pod dziewczynami. Nagle obok pojawił się Piotruś.
 - Zupełnie jakbym miał deja vu (deżawi dop.aut). - zachichotał. Elsa spojrzała na Frosta, który robił się coraz bardziej czerwony na twarzy ze złości. Na początku starał się zachować spokój, lecz długo to nie trwało.
 - 3...2...1... - odliczyły cicho kuzynki.
 - Ja ci zaraz dam deja vu!! Uważaj tylko jak tam do ciebie pójdę, ty idioto do kwadratu!! Potrafisz się tylko chichrać z innych!! Chodź tu, no chodź tu! - wrzeszczał chłopak jak opętany próbując dosięgnąć blondyna pięścią. Nagle rozległ się głośny trzask i ubrania, którymi biało-czarnowłosy był zaczepiony, rozerwały się. Chłopak w ostatniej chwili złapał się gałęzi, na której wisiał i odetchnął z ulgą. Jednak jego odzieży nie udało się uratować i mógł tylko obserwować jak opada w przepaść.
 - Widzę, że wziąłeś sobie Ash'a za wzór! - zawołała Lillith pochylając się tuż nad głowami Elsy i Roszpunki.
 - Odczep się! Z-zimno. - Jack zadrżał.
 - Oto przykład Strażnika Zimy. - zaśmiał się Astaroth. Frost posłał mu mordercze spojrzenie.
 - Spokojnie, jakoś was wciągniemy. - powiedziała Lisanna. Położyła się na ziemi i wyciągnęła rękę. - Jak daleko możesz dostać, Natsu? - spytała. Chłopak spojrzał nieprzytomnym wzrokiem do góry, złapał jedną ręką gałąź, na której wisiał i podniósł się najwyżej jak umiał. Drugą wyciągnął w stronę białowłosej, ale wciąż brakowało ponad metra.
 - Może ktoś złapie kogoś za nogi? - zasugerował Gazille.
 - Punzie! - zawołał Piotruś.
 - Co? Nie.. - mruknęła złotowłosa. Blondyn podbiegł do niej.
 - Ty jesteś silna babka! To pikuś dla ciebie.
 - Bo ci przywalę! - zdenerwowała się Roszpunka unosząc rękę do góry. - Chwila! Włosy! Mogą się złapać moich włosów!
 - Genialne! - zawołał Natsu. Dziewczyna spuściła włosy w dół, a chłopaki jeden po drugim się ich uczepili. Elsa i Gazzille pomagali złotowłosej wciągnąć ich na górę. Pierwszy wychodził Dragneel. Nagle noga mu się poślizgnęła i spadł na Jack'a i Ash'a. Siła uderzenia spowodowała wyślizgnięcie się włosów z rąk czarnowłosego, a Frost, Darkness, Dragneel, Elsa i Punzie spadli w przepaść.
 - Elsa! Punzie! - krzyczał Czkawka.
 - Chłopaki! - wrzasnęła Lillith. Każdy pochylił się nad przepaścią i obserwował jak ich ciała maleją i po chwili zniknęły w mgle. Obserwowali, bo nic innego nie mogli zrobić. Lisanna patrzyła pustym spojrzeniem w dół, po chwili po jej policzkach popłynęły łzy.
 - Natsu i Ash to demony... i Jack jest nieśmiertelny... ale... przez tą cholerną barierę... - wyszeptała Mirajane ocierając oczy. Ultear oczy zwilgotniały, kręciła głową, jakby chciała wszystkim oznajmić, że to nieprawda, że oni nie wpadli w przepaść. Lillith z całych sił starała się powstrzymać łzy. Wiedziała, że to wydarzenie skutkuje utratą przyjaciela. Zacisnęła zęby, zwinęła dłonie w pięści, ale pomimo tego, oczy wypełniały się coraz większą ilością wilgoci.
 - Ash... byłeś moim przyjacielem... pierwszym... i jedynym... - wyszeptał Lyon pozwalając, aby Sherry moczyła mu łzami rękaw.
 - W tym momencie... wszyscy zdają sobie sprawę, że straciliśmy najistotniejszą piątkę, która decydowała o naszej wygranie. Elsa, Roszpunka, Jack, Natsu, Astaroth, nigdy o was nie zapomnimy. Mimo, że nie ma was wśród nas ucieleśnionych, zawsze będziecie w naszych sercach. Na chwałę wiary!* - przemówił Ichiya.
 - Na chwałę wiary. - powtórzyły smutno "cheerleaderki".
 - I co? I... już ich nie ma? Tak po prostu? - wyjąkała Lisanna drżąc z płaczu.
 - Lissy... - wyszeptała Mirajane i chciała ją przytulić, ale siostra odepchnęła ją.
 - Nie! Nie wierzę w to! To nie jest prawda! Nie okłamujcie mnie!! - łzy lały się potokami po jej policzkach. Złapała się za włosy i mocno pociągnęła. Lillith upadła na ziemię. Pięścią uderzała w piasek obok jej twarzy nie chcąc w to wszystko uwierzyć.
 - I co teraz? - wyjąkał Piotruś. - Czy to...koniec?


***

 Nawet nie zadawajcie pytań. 

sobota, 10 października 2015

Haru i Leluś... czyli nasz wspólny blog!

 Witajcie! Jak już z tytułu można się było domyśleć... ja i Lexy założyłyśmy bloga o Jelsie!
Na razie nie ma jeszcze żadnych rozdziałów, ale prolog już niedługo!
No to... pa! ^.^


P.S. Patrzcie, co znalazłam XD


Tak, to Astaroth ^.^

czwartek, 8 października 2015

Podrozdział 34 "Piosenki na poprawę humoru"

*Himalaje*

 Mirajane i Lisanna odciągnęły Elfmana od chłopaków, zanim jeszcze na dobre zaczął się bić. Undertaker wstał, powolnym krokiem zszedł po kamieniach i stanął przy nich. Wszyscy oprócz walczącej trójki umilkli i obserwowali go uważnie. Na ustach Grabarza pojawił się szeroki uśmiech, który mógł zwiastować wszystko, bynajmniej nie był ze szczęścia. Nie wyglądał również na to, aby miał zamiar przyłączyć się do nich. Delikatnym ruchem chwycił swoją kosę i silnym, zdecydowanym ruchem przeciął nią powietrze, aż doszedł do ciał demonów. Zadał im tym samym śmiertelne rany, lecz po chwili zaczynały się zasklepiać. Wtedy przepchnął ich przez barierę.
 - Jeszcze zostały mi iskry Shinigami. - odezwał się nad wyraz uszczęśliwiony widokiem zakrwawionych chłopaków. Pozostali patrzyli na wydarzenie i nie śmieli tego przerwać.

Dobry ruch, Grabarzu.*

 W tym momencie Lillith kolana zmiękły, włosy się nastroszyły, a oczy przesłoniła mgła. Szarowłosy zauważył to kątem oka i w jednej sekundzie przy użyciu swojego narzędzia wypchnął Natsu, Astaroth'a i Gazzille'a zza magicznej bariery sprawiając, że na powrót stali się demonami i mogli się zregenerować. 
 - Oszalałeś, stary dziadzie?! - wrzasnął Redfox łapiąc oddech. - Mało nas nie zabiłeś!
 Undertaker zignorował go. Pochylił się nad fioletowowłosą i czekał na koniec wizji. On po paru sekundach nadszedł.
 - Co widziałaś? - zapytał. 
 - R-różowowłosa dziewczyna... ona... została zgwałcona... prawie... obronił ją... chłopak... czarnowłosy... t-to Strażnicy Bariery.... ona go zabiła!!..... Ooonn... komórka... zapisuje... jej... jej też... Deux... panuje... przyszłość... - wymamrotała, po czym straciła przytomność.
 - Lilly! Lillith, ocknij się! - Nathan położył ją na ziemi i poklepał po policzku.
 - Czekajcie... co dokładnie powiedziała? - spytała Ultear. 
 - Chyba coś, że jakiś chłopak obronił jakąś dziewczynę przed gwałtem. - powiedział Jack drapiąc się po głowie.
 - Czarnowłosy chłopak różowowłosą dziewczynę. - uzupełnił Czkawka.
 - Nic z tego nie rozumiem - westchnął Natsu.
 - Ty nic nigdy nie rozumiesz. - burknął Gazzille.
 - Jak cię dopadnę!
 - Spokój! - krzyknęła Roszpunka stając pomiędzy nimi. Fire otworzyła oczy. Jej wygląd powrócił do normalności, jednak zachowywała się jak w transie. Wstała i bez słowa ruszyła ku górze. Powoli wchodziła po kolejnych kamieniach.
 - Lilly! Halo, Lilly! - Natsu podbiegł do niej i próbował ją zatrzymać, ale za każdym razem ignorowała go, a jak ją złapał, to mu się wyrwała nie posyłając mu ani jednego spojrzenia i nie zmieniając wyrazu twarzy, który był mieszanką powagi, zapatrzenia i podziwu. Nagle znikąd pojawiła się woda, która ochlapała fioletowowłosą i dziewczyna ocknęła się.
 - C-co się stało? - spytała rozglądając się rozkojarzonym wzrokiem. Nathan i Astaroth szybko znaleźli się przy niej.
 - Wszystko w porządku? Nic cię nie boli? Co się stało? Pamiętasz coś? - wypytywał ją jej chłopak.
 - Nathan - odezwała się Ultear stając obok niego. - uspokój się.
 - Nic mi nie jest! A ty mnie puść, pacanie! Co ja jestem, jakaś niepełnosprawna?! - Lillith zwróciła się do Darkness'a.
 - No i wróciła stara Lilly. - westchnął zawiedziony granatowowłosy po czym z żałobną miną ją puścił.
 - Skoro nikomu nic się nie dzieje to możemy w końcu ruszać? Tam na górze czeka Lunusia na swojego rycerza. I zgadnijcie kto nim będzie. - zawołał Ichiya.
 - Ty mistrzu! - odpowiedziały mu jego "cheerleaderki". Reszta demonów wywróciła oczami.
 - Tak, na pewno moja siostra padnie ci do kolan. - zachichotał sarkastycznie Ash.
 - Bądź co bądź, ma rację. Powinniśmy ruszać. Już zbyt długo zwlekamy. - powiedziała Lisanna. Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami i ruszyli.
 - Może coś pośpiewamy? Na umilenie drogi. - zasugerowała Mirajane.
 - Sherry sherry lady...** - zanucił Gazzille.
 - Jeszcze raz mi to zaśpiewaj, a ci łeb utnę. - warknęła Sherry.
 - I'm gonna get this fire started
 Impossible for you to breathe,
 The temperature is rising up, up, so hot
 And I'm burning up.*** - zaśpiewał Natsu.
 - No to by było do ciebie podobne, gdyby nie to, że jesteśmy w magicznej barierze. - odezwał się Gazzille.
 - Zamknij się! Ciekawe czy ty znasz coś o żelazie?
 - Ja? Eee... - zastanowił się czarnowłosy.
 - No właśnie. - mruknął Dragneel.
 - Trochę mi tu zimno. - stwierdził Ichiya.
 - A ciekawe co może być o lodzie? - pomyślała na głos Mirajane.
 - The cold never bothered me anyway! - zaśpiewali równocześnie Elsa i Astaroth. Blondynka zarumieniła się lekko.
 - Szubiduła! - dodał Gazzille.
 - A tobie co? - westchnął Natsu.
 - Szubidułuję! - warknął czarnowłosy i dostał z pięści od Dragneel'a.
 - Ja ci dam szubiłanie! - krzyknął.
 - Szubidułowanie! - zawołał Redfox i zaczęli się bić.
 - Tylko uważajcie, aby nie spaść! - zawołała Ultear. Reszta w ogóle nie zwróciła na nich uwagi. Szli przed siebie. Pierwsi szli Nathan i Lillith, następnie Lyon i Sherry. Tuż za nimi szedł Ichiya i jego świta. Potem szło rodzeństwo Strauss, dalej Elsa, Roszpunka i Ultear. Później Jack, Czkawka i Piotruś, za nimi Undertaker i Naru. Pochód zamykał Astaroth. Gazzille i Natsu biegali wokól nich, raz byli na początku, raz z boku, innym razem na końcu, rzucali w siebie nawzajem wszystkim co mogło się oderwać od ziemi i skał. Przy tym się kłócili o nawet najmniejszą rzecz.

*1,5 godziny później*

 - Dobrze. Postój! - krzyknęła Fire. Każdy odetchnął i rozsiadł się gdzie było wygodnie. Dwaj Smoczy Zabójcy, padnięci nieustającą od początku wspinaczki walką, leżeli na półce skalnej z przyklejonymi językami do kamieni.
 - Jesteśmy już niedaleko miejsca, gdzie zaczyna się śnieg. Kiedy wkroczymy w ten teren, zacznie się ostra jazda. - powiedziała Ultear obserwując wyższe punkty ich drogi.
 - Dzięki, że nas poinformowałaś, bo sami byśmy się nie spostrzegli. - zironizował Astaroth za co dostał przyjacielskiego kuksańca od czarnowłosej.


***

*głos Shadow'a w umyśle Undertaker'a będzie tak przedstawiany.
**Sherry sherry lady-Modern Talking (zespół! Nie ja!)(w sumie chyba nie tak się pisze)
***Pyromania-autora nie znam bo słuchałam tylko w wersji Nightcore.

 Jak tam? Co u was słychać? U mnie jest.... beznadziejnie... przez te ciągłe sprawdziany i kartkówki... Ale mniejsza z tym. Nie użalać mi się tylko, że krótki, bo to jest podrozdział, taki jakby dodatek. Leluś, nie wytrzymałam :) musiałam go dodać. Ale rozdział dodam już po twojej niespodziance i rozdziale na Kolorowy Dym. No, to tyle. Do następnego!!

piątek, 2 października 2015

Rozdział 33 "Początek wyprawy"

 - Jedzenie spakowane? - zapytała Lilly.
 - Taak! - odpowiedziała jej reszta.
 - Picie?
 - Tak!
 - Ubrania na zmianę?
 - Tak!
 - Broń?
 - Tak!
 - Śpiwory?
 - Tak!
 - Mamy już wszystko. Możemy ruszać. - oznajmiła Elsa.
 - Dobrze. Więc tak: Czkawka leci z Natsu, Roszpunka ze mną, Elsa z Mirajane, Jack z Nathan'em, Piotruś z Ultear, Undertaker z Lyon'em, Naru z Hibikim, a reszta bierze bagaże. - wydała polecenie Fire. Każdy posłusznie stanął przy osobie, którą ma wziąć, a pozostali zbliżyli się do sterty rzeczy. - Gotowi?! No to lecimy!

*Etherion*

 - Przyniosłaś mi tą poduszkę? - zapytał niebieskowłosy kątem oka dostrzegając, że dziewczyna weszła do komnaty.
 - Weź się odczep! - burknęła. - Lepiej mi powiedz, jak ci idzie.
 - Lecą odbić Lunę. - westchnął lekko znużony.
 - Doprawdy? Ooch, twoją ukochaną.
 - Taa, jasne. Darkness to zamknięty temat i nie mam zamiaru do tego powracać. - oparł się łokciem o podłokietnik, a swoją głowę położył na dłoni i wpatrywał się w szklaną kulę, ukazującą demony u stóp najwyższej góry świata.
 - A co z tą Ceremonią? Przecież Undertaker...
 - Nie mieszaj się do tego, dobrze?! Jak nie masz co robić to uszyj jakiś szalik, czy coś. - warknął kierując na nią swój zezłoszczony wzrok. Dziewczyna wyglądała jakby trochę się przelękła, lecz po chwili na jej ustach pojawił się złośliwy uśmiech.
 - Jak sobie życzysz. - syknęła i wyszła.
 - Przyniosłabyś tą poduszkę! - zawołał za nią Shadow.
 - A weź się odwal! - krzyknęła dziewczyna. Nightcore uśmiechnął się rozbawiony.

*kryjówka Freed'a*

 - Panie Freed! Zwiadowcy mówią, że grupa demonów jest u podnóża góry. - zakomenderował jeden ze straży.
 - A niech sobie tam będą! I tak nie przetrwają do szczytu. - odparł mężczyzna w kombinezonie i masce odsłaniającej tylko usta.
 - Racja. Na drodze ustawiłem mnóstwo run-pułapek. Razem jest ich około 1345, więc możemy być spokojni. - zielonowłosy uśmiechnął się. - A nawet jeśli uda im się jakoś je ominąć, to czeka ich jeszcze jedna niespodzianka. - spojrzał wymownie na Lunę. Dziewczyna szarpnęła ręką, pragnąc się wyswobodzić, jednak poskutkowało tym, że kajdanki mocniej wpiły jej się w skórę poszerzając rany, z których już od dawna ciekła krew. - Czyż nie wygląda ona pięknie w tej czerwieni? Włosy, ubranie, a teraz nawet krwistoczerwona skóra. Dosłownie. - zadrwił z niej.
 - Nie dacie rady. Z nimi jest Natsu. - ponownie podjęła próbę uwolnienia się, co zaowocowało oderwaniem skóry z nadgarstka i rozdzierający krzyk czerwonowłosej.
 - Nigdy się nie nauczysz. - Fried pokręcił głową z niedowierzaniem. - Niewiarygodne, jak durne i dumne są demony. A ten Dragneel... ciągle pozostaje Dragneel'em. Nie zapominajmy, że on nie jest najsilniejszą istotą na świecie. Tylko czwartą z kolei.
 - Tyle wystarczy żeby pokonać twoje przeszkody i porządnie skopać ci dupę! - warknęła Luna próbując nie dopuścić płynącej krwi z jej ręki do ust. Shinigami zacmokał.
 - Obawiam się, że nie. Ponieważ nasza największa broń... to właśnie ty. - podszedł do niej ze złowieszczym uśmiechem.
 - Nigdy nie będę walczyć przeciwko swoim przyjaciołom! Wolę cierpieć najgorsze katusze niż skrzywdzić kogokolwiek z nich.
 - Jaka odważna. A jaka pewna siebie. - odparł zamaskowany mężczyzna i zachichotał.
 - Bickslow, oszczędź moim uszom twojego chichotu. - syknął zielonowłosy patrząc na niego spode łba.

*u stóp Himalaji*

 - Jesteśmy na miejscu! Wystarczy tylko wspiąć się na sam szczyt. - powiedziała Lillith.
 - Och, a nie możemy polecieć? Będzie znacznie szybciej. - jęknęła Mirajane.
 - Czytałam o tym. Całe Himalaje są objęte barierą. Nie można na ich terenie używać magii, ani skrzydeł. Również u ludzi. - powiedziała Ultear. - Oraz nieśmiertelność. Tutaj jesteśmy zwykłymi ludźmi. Nawet nie jesteśmy objęci falą zakazu.
 - Och, doprawdy? - spytał Astaroth, który zdążył pozbyć się podkoszulka. Wbiegł na najniższą skałę. - Zeref! Zeref! Ty, serio nic. - stwierdził.
 - Może byś się chociaż ubrał. - warknął Natsu.
 - Jak ci tak to przeszkadza, to się nie patrz!
 - Chłopcy, proszę, przestańcie. - rozdzieliła ich Lisanna.
 - No to ruszamy. - powiedział Jack i wspiął się obok Astaroth'a. - Ooo rany! Ale z-z-zimno! - zatrząsł się.
 - Tobie zimno? Ach, zaraz, już pamiętam. Bariera. - westchnęła Roszpunka. - To może się cieplej ubierzmy? - zasugerowała wyciągając z najbliższego worka brązowy kożuch. Z pomocą Mirajane i Elsy zawinęła swoje włosy wokół ciała i nałożyła ubranie. Naciągnęła czapkę na głowę, na to kaptur, a na rękach - grube rękawiczki. Na stopy nałożyła drugą parę wełnianych skarpet i na to ciepłe buty. Reszta ubrała się podobnie.
 - No, to możemy ruszać. - powiedział Nathan i ruszył w bok. Niektórzy zaczęli się wspinać, inni obserwowali górę, a pozostali wpatrywali się ogłupiali w fioletowowłosego. Fire podbiegła do niego i go zatrzymała.
 - Eeh, wiem, że jesteś niestabilny umysłowo, ale nie musisz tego tak otwarcie pokazywać. - powiedziała. Chłopak zmarszczył brwi.
 - Ale o co ci chodzi? Ja tylko się rozglądam za najłatwiejszą częścią do rozpoczęcia wspinaczki, a ty już gadasz, że jestem psychiczny. - odparł lekko urażony.
 - Tylko niestabilny umysłowo. - przypomniała mu.
 - Ach, jak wy się kochacie! - zaświergotała Lisanna pojawiając się tuż obok nich. Wpatrywała się w parę wzrokiem "Albo się uspokoicie, albo wam przywalę" i jednocześnie uśmiechała się radośnie.
 - Czasem się jej boję. - szepnął Nathan nachylając się w stronę swojej dziewczyny. Lillith uniosła kącik ust do góry, a po chwili westchnęła. Spojrzała na resztę grupy. Jack trzymał Natsu, a Czkawka Astaroth'a, których kilka sekund temu udało się rozdzielić. Elsa i Roszpunka pomagały sobie nawzajem, aby wejść na kolejny głaz. Ultear była metr wyżej od nich i próbowała wyciągnąć nogę ze szczeliny. Piotruś wykłócał się z nią, że jeśli tam napluje to stopa się wyślizgnie, ale czarnowłosa mu zaprzeczała. Undertaker siedział z Naru na jednej z wystających skał ok. 5 metrów nad ziemią, rozmawiał o Grell'u i wesoło majdał nogami w powietrzu. Ichiya głośno pokazywał swoim "cheerleaderkom" jak się powinno wspinać, a oni, chociaż byli kilka metrów nad nim, żywo mu kibicowali. Gazzille i Elfman rzucali w siebie kamykami na ziemi. Mirajane klęczała, opierała się łokciami o najbliższy kamień i nuciła sobie coś pod nosem.
 - Widzę, że za bardzo nam ta wyprawa nie idzie. - odezwała się Lilly na tyle głośno, aby wszyscy ją usłyszeli.
 - Ja cały czas prę do przodu! O, proszę! - zawołała Punzie i znacznie zwiększyła tempo, jednak po kilku sekundach poślizgnęła się i runęłaby w dół gdyby nie czyjaś dłoń, która w porę przytrzymała jej rękę. Złotowłosa utrzymała równowagę i spojrzała do góry. Ujrzała jednego z kibiców " wyperfumowanego" mężczyzny. Uśmiechał się do niej promiennie. Pozwoliła mu się wciągnąć na głaz, na którym on stał.
 - Czy nic się panience nie stało? - zapytał z troską w głosie. Pokręciła głową.
 - Nie, nic. Dziękuję.
 - Przyjemność po mojej stronie. - odpowiedział, lekko schylił głowę i przeskoczył na półkę skalną, gdzie stała reszta wielbicieli. Roszpunka kątem oka spojrzała na Astaroth'a, z nadzieją, że to widział i teraz posyła chłopakowi mordercze spojrzenie, dokładnie takie, jakie robi Jack, gdy Darkness zbliża się do Elsy. Jednak zawiodła się. Demon nawet nie patrzył w jej stronę, za to zauważyła, że robi to Czkawka. Zmarszczyła brwi, a wtedy Haddock dostał z pięści w nos od granatowowłosego i go puścił. Skierowała na niego wzrok. Być może to dlatego, że patrzył się na nią.
 - Zostaw mnie! Potrafię się opanować! - zawołał zdenerwowany chłopak. Rozczarowana westchnęła, usiadła na kamieniu, na którym stała i obserwowała tok wydarzeń.
 - Właśnie widzę, jak to potrafisz. - zachichotał Natsu. Astaroth skierował na niego wzrok.
 - Chcesz jeszcze dostać?! - warknął do niego. Dragneel wyswobodził się z uścisku Frost'a.
 - Dawaj!
 - Po męsku! Poza barierą!
 Obydwoje zeskoczyli po kamieniach na dół i stanęli naprzeciwko siebie. Mag lodu z łatwością pozbył się ubrań i pozostał w szortach, z kolei Smoczy Zabójca, który wcześniej nie obtoczył się grubą odzieżą tylko pozostał w białych spodniach podobnych do pumpów, czarnej kamizelce i nieodłącznym łuskowatym szaliku, teraz ściągnął kamizelkę, a szalik zawiązał sobie na głowie.
 - Od kiedy to stałeś się hipisem? - zaśmiał się Gazzille.
 - Chcesz dostać!? - krzyknął różowowłosy i rzucił się na niego.
 - Eej! To ja miałem się z nim bić! - zawołał Astaroth.
 - Wróć jak się ubierzesz! - odparł czarnowłosy, jednak Darkness nie słuchał. Wbiegł w nich z krzykiem.
 - To teraz się biją o to, z kim będzie się bił Natsu? - zapytała Elsa.
 - Prawdopodobnie tak. - powiedziała Roszpunka.
 - Prawdziwy mężczyzna potrafi się bić! - zawołał Elfman i włączył się do bitwy.

 *zamek Damiana*

 - Umieram... - mruknęła Anna wchodząc do kuchni, gdzie Damian robił jajecznicę. Usiadła przy stole i oparła głowę o dłoń, lecz po chwili i tak padła na twarz na blat.
 - Wow, trafiłaś do kuchni. Jestem pod wrażeniem. - zachichotał chłopak.
 - No dziwne, żebym nie trafiła, skoro poustawiałeś strzałki od drzwi do mojego pokoju, aż dotąd. Ale najlepsze jest to, że kuchnia jest naprzeciwko! - warknęła do niego zaspanym głosem. Brązowooki postawił przed nią talerz ze śniadaniem, pochylił się i oparł rękami o stół.
 - Widzę, że tu ktoś wstał lewą nogą. - zaśmiał się.
 - A żebyś wiedział. - burknęła i podniosła głowę. - I zaś jak mogłam wstać, kiedy w ogóle nie spałam?
 - Tylko ty tak potrafisz. - w głosie Damiana wyraźnie słychać było ironię. Wyprostował się i przeciągnął.
 - Ściąg w końcu tą chustę. - powiedziała Ania z pełnymi ustami.
 - Chcesz się zakrztusić?
 Dziewczyna przewróciła oczami, przełknęła kawałek jajecznicy i powtórzyła ostatnie zdanie.
 - Dlaczego? - zapytał.
 - Bo... chcę ujrzeć w końcu twoją twarz.
 - A jak nie, to co? Pomyślisz, że ukrywam ją dlatego, że chcę zasłonić swoją brzydotę, czy jak? - zachichotał.
 - Twoje oczy i głos nie pasują do osoby brzydkiej. - wymamrotała nabierając kolejną porcję.
 - Co?
 - Nic. - odparła szybko. - Zupełnie nic. - nabrała jedzenia do ust, przegryzła i przełknęła. W ekspresowym tempie skończyła posiłek i zniknęła w drzwiach mamrocząc słowa podziękowania. Damian podrapał się po głowie trochę zakłopotany, wzruszył ramionami, zaśmiał się i zabrał za sprzątanie po śniadaniu.

***

 Tak, więc, kolejny rozdział napisany! Mam nadzieję, że się podoba ^.^ Następny najprawdopodobniej za tydzień, bo na pewno nie napiszę go do końca weekendu, a w tygodniu będę miała 6 sprawdzianów, więc mam co robić :P No to do za tydzień! :*