Shadow wstał z tronu i przeciągnął się. Przejechał palcem po szklanej kuli, a ona natychmiast wypełniła się szarawą mgłą, która przesłoniła obraz.
- Zamierzasz w końcu coś zrobić? - zapytała dziewczyna obserwując go oparta o framugę drzwi.
- Czasem trzeba się jakoś włączyć w tok wydarzeń. - stwierdził niebieskowłosy. - Nie wiesz o tym, Madeline?
- Nazywam się Melody. ME-LO-DY! - przesylabizowała swoje imię zdenerwowana towarzyszka.
*zamek Damiana*
- Powiedz mi, jaki jest cel twojego przetrzymywania mnie tutaj? - zapytała Ania po raz setny. Damian wywrócił oczami.
- Ile razy mam ci powtarzać, że dowiesz się w swoim czasie. - odparł i nadal spokojnie kroił jabłko.
- Dość sporo, skoro dalej tego nie rozumiem. Kiedy nadejdzie mój czas? O ile w ogóle nadejdzie! - rudawowłosa nie dawała za wygraną. Nagle sobie o czymś przypomniała. - Och, patrzyłam na ten twój komoter.
- Komputer. - poprawił ją ze śmiechem chłopak. Dziewczyna machnęła ręką.
- Nieważne. W każdym razie długo mi to zajęło, ale w końcu dowiedziałam się, że...
- Że?
- Masz samolot! Albo helikopter! Albo jakiś odrzutowiec.
- Niestety, znowu nie zgadłaś. - Damian pokręcił głową. - Mogę ci jedynie powiedzieć, że mam... znajomości.
- Znajomości?
- Tak. Ale o nic więcej nie pytaj.
- Ale...
Chłopak wepchnął jej do ust spory kawałek jabłka, pochylił się nad nią i przytknął palec wskazujący do miejsca, gdzie prawdopodobnie znajdowały się jego wargi.
- O nic więcej. - powtórzył i wyszedł z pomieszczenia. Ania przegryzła i połknęła kawałek, po czym odwróciła się w stronę drzwi.
- Bo się będę ciebie słuchać. - powiedziała i ruszyła w ślad za chłopakiem.
*Himalaje*
- Czuję się jakby zdjęto ze mnie wielki ciężar. - powiedział Astaroth.
- Nic dziwnego, skoro nie masz na sobie ponad połowy swojego dotychczasowego ubrania. - zauważyła Elsa. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony, po czym zerknął w dół. Miała rację. Był w samych szortach, znowu.
- Co za... - zaczął Natsu, ale granatowowłosy mu przerwał.
- Nawet nie kończ, bo pożałujesz! - wrzasnął podchodząc do przyjaciela ze zwiniętymi w pięści dłońmi.
- Spokój! - krzyknęła zdenerwowana blondynka i tupnęła nogą o ziemię. Ta natychmiast zamarzła w promieniu metra. Elsa patrzyła na swoją stopę zaskoczona. Inni też. Czas jakby się zatrzymał, nowe informacje docierały do mózgów obecnych. Pierwszy ocknął się Jack.
- Jehej! Nie ma tutaj bariery! Prawdopodobnie. - zamyślił się. - Trzeba to sprawdzić.
Dotknął swoim kosturem najbliższe drzewo, a korę natychmiast pokrył szron układający się w piękne wzory. Usta chłopaka rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, podskoczył do góry z okrzykiem radości.
- Ej, wodzu. - Natsu skłonił się ze złożonymi rękami, jak do modlitwy, po czym przybrał postawę gotową do walki. Wyciągnął z krzaków jakiegoś patyka i wymierzył nim we Frost'a. - Walcz ze mną, drewniany samuraju!
- A żebyś wiedział. - Jack uśmiechnął się złowieszczo, po czym zaczęli się okładać nawzajem swoimi "mieczami", oddalając się coraz bardziej.
- Hej! A mnie zostawiacie z kobietami?! - krzyknął za nimi Ash. Chłopaki nie odpowiedzieli. Darkness westchnął i usiadł na ziemi. - I co teraz? Jaki jest nasz następny krok?
- Przede wszystkim należy znaleźć resztę. - stwierdziła Roszpunka.
- London bridge is falling down,
Falling down, falling down,
London bridge is falling down,
My Fair Lady.* - zaśpiewał obcy głos, brzmiący jak echo. Elsa, Punzie i Ash stanęli blisko siebie, obserwowali zarośla i nasłuchiwali, z której strony ten głos płynie. Nikt go nie rozpoznał.
- To z pewnością nikt z naszej grupy... na pewno nikt z demonów. - szepnął granatowowłosy.
- Zwykły człowiek zginąłby, gdyby zeskoczył, więc to też odpada. No i żaden Strażnik. - dodała Roszpunka.
- Build it up with wood and clay,
Wood and clay, wood and clay,
Build it up with wood and clay,
My Fair Lady. - głos śpiewał dalej. Był męski i spokojny. Barwa jego głosu wskazywała na to, że ten kto to śpiewa, nie może mieć więcej niż 30 lat.
- To stamtąd! - blondynka wskazała palcem przed siebie. Po chwili z krzaków obok wyskoczyli przerażeni Natsu i Jack. Zatrzymali się przy nich i próbowali złapać oddech.
- Go-goni nas dalej? - spytał różowowłosy. Strażnik obejrzał się do tyłu głęboko oddychając. Pokręcił przecząco głową.
- Co się stało? - zapytała zielonooka.
- A nic. Dzik nas gonił. - odparł lekko zakłopotany Frost.
- Dzik? No nie wierzę! - zachichotał Astaroth. - To ciebie, wielkiego patrona odwagi, męstwa, siły i głupoty, Natsu Dragneel'a, przeraził jakiś mały dziczek?
- Nie był mały! A zresztą, odwal się ode mnie. Najlepiej znajdź swoje ubrania. - warknął Smoczy Zabójca.
- A czy wam nie wydaje się dziwne, że w środku gór znajduje się dżungla? - zauważyła Elsa.
- Na tym świecie wszystko jest możliwe. - stwierdził Astaroth.
- Czy wy też słyszeliście ten głos? - spytała złotowłosa.
- Głos? Jaki głos? Punzie - Jack podszedł do niej. - słyszysz głosy? Może zabierzemy cię do lekarza?
- Co? Nie! - oburzyła się Roszpunka, ale po chwili zaśmiała się delikatnie.
- Wood and clay will wash away,
Wash away, wash away,
Wood and clay will wash away,
My Fair Lady
- Znowu ten głos! - zawołał Astaroth buszując w krzakach w poszukiwaniu swoich ubrań. Nagle zatrzymał się. - Czekajcie, znalazłem. - oznajmił.
- Co znalazłeś? Swoje portki? - zachichotał Natsu.
- Nie. Osobę, która to śpiewa.
Reszta podbiegła do niego i wyjrzała zza krzaków. Kilkanaście metrów przed nimi znajdowało się ogromne, rozłożyste drzewo. Na ziemi oparty o nie siedział białowłosy chłopak i strugał coś z drewna. Był ubrany w popielate spodnie, czarne sportowe buty i czarny podkoszulek z białymi paskami.
- Czy to jest moda na białe włosy? - westchnął Jack.
- Ty masz biało-czarne, więc bądź cicho. - zachichotała Elsa.
- Wątpię w to, że je sobie przefarbował.
- Build it up with iron and metal,
Iron and metal, iron and metal,
Build it up with... - w tym momencie urwał. Przerwał swoją pracę i trwał w bezruchu przez kilka sekund. Następnie z ciężkim westchnieniem odłożył przedmioty i wstał. Wyprostował się i spojrzał przed siebie. Jego wzrok był skierowany niedaleko miejsca, w którym się ukrywali.
- Długo ci to zajęło. - warknął białowłosy. Ton jego głosu wskazywał na to, że był zły i zirytowany.
- Do kogo on mówi? - szepnęła Elsa.
- Musisz mi wybaczyć. To było dość trudne. - odezwał się znajomy głos i z zarośli wyłonił się...
***
*4 pierwsze zwrotki piosenki "London Bridge is falling down" (pl. "Most londyński wali się)
No to pojawił się następny rozdział. Wiem, że krótki i beznadziejny, ale kepszego wykrzesać nie mogłam. A teraz mam dla was zagadkę ^.^
Jak myślicie, kto jest tym białowłosym? (Popatrzcie w bohaterach)
Kto wyszedł z zarośli?
Odpowiedzi jak zwykle w komentarzach. I do następnego :*