Playlist

czwartek, 28 maja 2015

Rozdział 14 "Pijak vs. zazdrośnik"

 Kiedy Jack i Elsa wylądowali przed drzwiami bazy, chłopak postawił ją i przepuścił w drzwiach. Kierowali się korytarzem. Gdy byli w połowie, usłyszeli rozmowy w Sferze Snów. Podążyli w tamtym kierunku. Stanęli w drzwiach i ujrzeli Annę siedzącą na dyndającym dużym żyrandolu, a wokół niej latał Piotruś i obrzucał ją liśćmi. Po drugiej stronie pokoju Roszpunka zarzucała swoje włosy na balach pod sufitem jak serpentyny. Czkawka jechał na miotle z czapką wikinga na głowie i krzyczał: "Wio!". North wykłócał się z Ząbkiem na jaki kolor pomalować pokój dziecka, twierdził, że najlepszy będzie różowy, bo jest pewny, że to będzie dziewczynka, a ona myśli nad niebieskim dla chłopca, ale też chciałaby na zielono, na co Mikołaj stwierdził, że ten kolor jest dla obojniaków. Nagle zapadła cisza. Wszystkich spojrzenia skierowane były na Globus, gdzie stała dwójka nieznanych Elsie osób.
 - Astaroth. - warknął do siebie Jack i podszedł do chłopaka.
 - Ach, Jack'uś. Kopę lat! Dawnośmy się nie widzieli, co? - zaśmiał się. - Och, Punzie, przystrajasz wesele na naszą salę? - zapytał złotowłosą i dostał w głowę od czerwonowłosej dziewczyny.
 - Już wiem gdzie cię zabrać na urodziny. - stwierdziła.
 - Sssserio? - zachichotał ciemnowłosy.
 - Tak, do Izby Wytrzeźwień. - warknęła do niego, a następnie zwróciła się do reszty. - Wybaczcie za niego. Nachlał się czegoś przed drogą.
 - Zamknij zimno, bo mi okno! - zawołał Astaroth tańcząc na parapecie. Czerwonowłosa uderzyła się w czoło i westchnęła.
 - Mniejsza z nim, potrzebujemy trzech dziewczyn, które bynajmniej tu są. Ich imiona to: Roszpunka, Anna i Elsa.
 - I'm too sexy for your love! Too sexy for your love, love, love! - zaśpiewał jej brat tańcząc dookoła niej.
 - Zamkniesz się w końcu!? - krzyknęła na niego.
 - Wielki burak! Lata lata! Wielki burak, lata lata! Ale weź zamknij to zimno, bo chyba wszystkim tu okno! - zawołał i zaczął robić pajacyki.
 - Cóż, dziewczyny, potrzebujemy was. Mamy problem z pewnym jegomościem, a tylko jedna osoba może nam pomóc. Z kolei tylko wy wspólnymi siłami potraficie się z nim skontaktować.
 - Tylko my? - zapytała Anna.
 - Mój tyłek jest taki sexy! - zawtórował jej Astaroth.
 - Bo ci przywalę! - zawołała Luna.
 - Na kogo głosujesz w wyborach w tym roku? - zapytał jej brat Elsę obejmując ją od tyłu i kładąc brodę na jej ramieniu.
 - Ja... no... mmm... - wyjąkała blondynka speszona bliskością przystojnego, choć pijanego chłopaka.
 - Bo wiesz, ja na Justin'a Bieber'a. Mój Boże! Jego głos doprowadza mnie do or...
 - Zamknij się idioto! - przerwała mu Luna.
 - Maaamoooo! - zawył chłopak i ucichł, ale nie puścił Elsy.
 - Ej, nie pozwalaj sobie na za dużo. - warknął Jack podchodząc do nich.
 - Nie, nie, Jack, wszystko w porządku, to nic takiego, on zaraz mnie puści, prawda? - powiedziała Elsa.
 - Salceson... - wymamrotał przez sen Astaroth.
 - Aha, czyli po prostu sobie zasnął? - nie dowierzała Roszpunka. - Ej, a ty zejdź z tego... - zawołała do Anny, ale przerwał jej trzask i pisk rudawowłosej. Kolejny żyrandol wylądował na podłodze. Piotruś złapał Anię w powietrzu, ale nie zdołał jej unieść.
 - Kobieto, ile ty ważysz? - wyjąkał.
 - Myślicie, że to jest tanie? - krzyknął North. W tym momencie Elsa straciła równowagę i runęła w dół. Jack złapał ją, ale Astaroth wylądował na Ząbku i przygwoździł ją do podłogi.
 - Orzeszki... - wymamrotał.
 - Zabierzcie go ze mnie! - zawołała Zębuszka, budząc przy tym chłopaka.
 - Stój! Policja! - krzyknął stając na równe nogi i pobiegł z piskiem w stronę łazienki.
 - Jack, możesz mnie już puścić. - powiedziała Elsa.
 - Co? A, no tak. - odpowiedział i wypuścił ją.
 - A więc kto to? - zapytała Lunę Anna.
 - Ale co?
 - No ten człowiek, z którym tylko my możemy się skontaktować.
 - Ach tak. Tyle że to już nie człowiek.
 - Jak się nazywa? - ponagliła ją Roszpunka.
 - UNDERTAKER!!! - usłyszeli krzyk Astaroth'a z łazienki, a po chwili wybiegł z niej, stanął obok Luny i wtulił się w nią dygocząc ze strachu.
 - Tak, to właśnie on. No to tyle. Żegnam. - znów pojawił się czerwony dym, a gdy opadł, tej dwójki już nie było.
 - Kto to jest Undertaker? - zapytał Czkawka. Roszpunka, Anna i Elsa wtuliły się w siebie i patrzyły na niego ze strachem w oczach.
 - Lepiej jeśli nie będziesz wiedział. - odpowiedziała drżącym głosem Anna.
 - On jest strasznie dziwny. - dodała Elsa.
 - I dziwnie straszny. - dopowiedziała Roszpunka.
 - A jednym słowem... - stwierdziła Ania.
 - Diabelsko przerażający. - wypowiedziały chórem.
 - To są dwa słowa. - odparł Piotruś. - I nadal nie wiemy kto to jest.
 - Tym lepiej dla ciebie. - wyszeptała Roszpunka.
 - Dlaczego? - zapytał Czkawka.
 - Dziewczyny, po co oni chcą się z nim skontaktować? Czego chcą się od niego dowiedzieć? - pytała Elsa chodząc w kółko.
 - Wow, Elsie, przepraszam, że nie zauważyliśmy, ale... przepięknie wyglądasz! - krzyknęła uradowana Anna.
 - Ta sukienka jest z lodu? Jak ją zrobiłaś? Ile ci to zajęło? - dopytywała się złotowłosa.
 - Dosłownie sekundę. - uśmiechnął się Jack i dostał w głowę od Ani i Punzie.
 - Podglądałeś ją? Jak mogłeś! Nie wstyd ci? - warknęła złotowłosa.
 - Nie, nie, to nie tak... - uspokajała je blondynka.
 - Elsa! Rozbierałaś się przed nim?!  - zawołała zaskoczona siostra.
 - Co? Nie! Fuu, bez przesady. Jestem królową, a królowa jest przykładem dla innych i...
 - I powinna pokazać wszystkim jak należy się... - zaśmiał się Jack, a dziewczyna zatkała mu usta.
 - Ty bądź cicho, bo nic nie wiesz o tym jak ma się zachowywać...
 - Kandydatka na moj...
 - Na twojego przeciwnika w...
 - W łóżku!
 - Co? Nie! Przeciwnika w wojnie o...
 - Dominację?
 - Tak! Nie! Znaczy w wojnie o tytuł Najlepsz...
 - Najlepszej kandydatki na...
 - Nie! Najlepszej zimowej mocy! Tak! Haha! Nic już nie dodasz!
 - Tak, a ten kto wygra wybiera sobie kogoś z kim spędzi...
 - Parę minut!
 - Plus całą noc...
 - Na imprezie!
 - Sam na sam w pokoju! I w łóż...
 - Łóżeczku dla dziecka cię posadzę!
 - Gdziekolwiek byle z..
 - Z oparciem! Koniec, kropka! A teraz idziemy! - mówiąc to, Elsa złapała za ręce Roszpunkę i Annę i pociągnęła je do wyjścia. - Ubierzcie się i idziemy. Piotruś, idziesz z nami. Potrzebny nam będzie twój pyłek.
 - Ooch niee... Nie on, proszę. - wyszeptała Ania.
 - Dlaczego? - zapytała Roszpunka.
 - Bo mu się podobam.
 - Czkawka, ty też idziesz! Poniesiesz mi włosy. Albo chociaż spróbujesz zapleść. - zawołała złotowłosa.
 - No pewnie, masz problem z włosami? Wezwij Czkawkę! - odparł z ironią chłopak, ale poszedł za nią.
 - A ja wam się nie przydam? - zapytał Frost.
 - Nie! - krzyknęła Elsa.
 - Weźcie go. Tutaj będzie tylko z nim problem. A nuż się okaże przydatny. - stwierdził North.
 - Niestety, skarbie. - szepnął ze złośliwym uśmiechem, a Elsa warknęła ze zirytowania.
 - Elsa, spokojnie, on tylko się z tobą drażni. Zapamiętaj, że jeśli on lubi jakąś dziewczynę, to traktuje ją poważnie i nie nabija się z niej. - uspokajała ją Roszpunka.
 - Ej, Frost! - krzyknęła Anna biorąc z rąk Punzie patelnię i skierowała się w jego stronę.
 - Taaak? - zapytał i odwrócił się do niej twarzą, co nie było dobrym posunięciem bo dostał z patelni. - Ej, za co to było?
 - Jeśli jeszcze raz zdenerwujesz moją siostrę, lub ją dotkniesz, albo doprowadzisz do płaczu to gwarantuję ci, że potnę cię na kawałeczki i rozniosę po świecie, czaisz? - powiedziała trzymając w pogotowiu przedmiot.
 - No to co? Spakuję jedzenie i picie i ruszamy. - zawołał Czkawka ładując do plecaczka trochę prowiantu. Kiedy naładował już cały, postawił go przy drzwiach i nałożył buty, grubą kurtkę, czapkę szalik i rękawiczki. Podobnie ubrali się Piotruś, Anna i Roszpunka.
 - Mi nie będzie zimno. - powiedzieli razem Elsa i Jack. Blondynka spiorunowała go wzrokiem, a on się zaśmiał.
 - Jesteście pewni? - zapytała Roszpunka.
 - Tak. - odparł białowłosy, ale Elsa spojrzała na swoją sukienkę i pokręciła głową.
 - Założę coś innego i zaraz wracam. - poinformowała ich i ruszyła korytarzem do pokoju Punzie.
 - Będziemy czekać przed bazą! - zawołał Czkawka i wszyscy wyszli.
 Elsa pokiwala głową i szyybko wślizgnęła się przez właściwe drzwi. Stanęła przed lustrem i, dzięki swojej mocy, rozstopiła sukienkę. W samej bieliźnie otworzyła szafę i zaczęła szukać czegoś odpowiedniego dla siebie. Widziała same kwiatowe wzory, za którymi nie przepadała. W końcu wybrała coś dla siebie.
 Szybko nałożyła ubrania, poprawiła warkocz i wyszła z pomieszczenia. Wychodząc z bazy zauważyła tylko Jack'a. Stał tyłem do niej. Rozejrzała się, ale nikogo innego nie zauważyła. Podeszła do chłopaka. Patrzył w niebo ze zmarszczonymi brwiami. Podążyła za jego wzrokiem i dostrzegła kilka plamek. Zamrugała i ponownie spojrzała w to miejsce, lecz kropki nadal były. Nadal była zła na białowłosego, więc nie zamierzała się do niego odzywać. Postanowiła, że usiądzie na schodach i poczeka na resztę. Lecz zanim zdążyła to zrobić, chłopak zapytał:
 - Gotowa? - zerknął na nią i ponownie spojrzał w niebo. Elsa zmarszczyła brwi. O co mu chodzi? Może reszta już wyruszyła, a tylko on na nią poczekał? Westchnęła i pokiwała głową. Zauważyła, że usta Frosta rozciągnęły się w uśmiechu i zanim zdążyła mrugnąć, znalazła się w powietrzu przewieszona przez jego ramię. Jack leciał bardzo szybko w górę, ale równocześnie do przodu.
 - Co ty wyprawiasz? Puść mnie! - krzyknęła. Chłopak gwałtownie zatrzymał się.
 - Jak sobie chcesz. - odparł i puścił ją. Elsa w krzykiem zaczęła spadać.
 - Frost! Nie świruj tylko ją złap! - zawołał Czkawka. Białowłosy wzruszył ramionami i zanurkował za nią w dół. Tym razem złapał ją jedną ręką pod plecy, a drugą pod kolana. Blondynka uczepiła się go i schowała twarz w bluzie.
 - Nigdy więcej tego nie rób. - wyjąkała nadal przerażona.
 - Przecież robiłem dokładnie to, co chciałaś. - zachichotał lecąc jeszcze szybciej niż przed chwilą.
 - Gdzie ty lecisz? - zapytała zdziwiona.
 - Pozwól, że wyjaśnię. Otóż dziewczyny stwierdziły, że najlepszą i najszybszą drogą będzie lot. Ja i Piotruś, jak już wiesz, potrafimy latać. Wróżki podarowały Czkawce trochę swojego pyłku, więc również unosił się w powietrzu. A że Piotrusiowi podoba się twoja siostra to wziął ją. Roszpunka związała Czkawkę włosami i stwierdził, że ją weźmie, bo nie umiał się odplątać. No i mi pozostałaś ty. - wyjaśnił.
 - Ponieważ ci się podobam? - zapytała unosząc brew do góry.
 - Nie. Ty nie mój typ. Za poważna, trochę dziwna. Wolę tą seksowną Anię, lub gorącą jak słońce Roszpunkę. - odparł poważnie.
 - Żartujesz? - wyrwało jej się. Chłopak pokręcił głową.
 - Nie i nie zamierzam tego zmieniać. Jeszcze mnie zamrozisz lub coś. - powiedział kpiącym głosem.
 - Dobrze, nie lubisz mnie, rozumiem. Też cię nie lubię, ale mógłbyś być choć odrobinę milszy. - warknęła odwracając głowę, co wyglądało jak foch. Wtedy Jack nie wytrzymał i zaczął się głośno śmiać. - A tobie co?
 - Gdybyś widziała swoją minę. Żartowałem, znaczy nie boję się ciebie, toleruje cię i uwielbiam wkurzać. - zaśmiał się.
 - Jesteś niemożliwy. - westchnęła Elsa kręcąc głową. "Skoro go nie lubisz, to skąd to uczucie, kiedy mówił tamte rzeczy?" - odezwał się głos w jej głowie.
 - A oto i dogoniliśmy ich. - powiedział Frost wyrywając ją z zadumy. Rozejrzała się. Faktycznie, z lewej strony byli Czkawka z ograniczoną widocznością, zaplątany w złote włosy Roszpunki, a prawej strony Piotruś ledwo niosący kręcącą się Annę.
 -Och, cześć Elsie! - zawołała siostra machając do niej. Elsa podniosła lekko dłoń.
 - Mamy jakiś ustalony kurs? - zapytał Jack.
 - Tak. Musimy wydostać się z tej krainy wiecznej zimy. - odpowiedziała Roszpunka.
 - A potem? - spytał Czkawka.
 - Anglia, Londyn. - powiedziała Anna.
 Mniej niż pół godziny później zatrzymali się w jednej z opuszczonych londyńskich uliczek.
 - Mój Boże! Co to za zwierzę? - wykrzyknęła Roszpunka na widok stojącego czerwonego mercedesa. - Biedaczek. Kto cię tu pozostawił?
 - Punzie, to nie jest zwierzę. To rodzaj pojazdu. - powiedział Jack.
 - Zaraz, co? To w ogóle nie przypomina karety. - wtrąciła się Anna.
 - Ktoś tu musi nauczyć się trochę historii. - stwierdził Piotruś.
 - A już zwłaszcza ty. - odparł Frost.
 - Ale ja umiem historię i to bardzo dobrze. Och, no tak. To przyszłość. - zrozumiała Elsa.
 - A więc teraz ludzie jeżdżą w czymś takim? - zapytał Czkawka oglądając maszynę z każdej strony.
 - Dokładnie. Trafiłeś w dziesiątkę i wygrałeś 10 milionów. - zakpił Piotruś.
 - A co jeszcze wymyślili w tym czasie? - zapytała podekscytowana Roszpunka.
 - No, komputery, telefony, telewizory, tablety, pralki, zmywarki, lodówki, mikrofalówki. Och, ale spokojnie, przecież ja umarłem w tych czasach co wy... ja umarłem wtedy kiedy wy żyłyście! Zanim wy trafiłyście do przyszłości... o mój Boże! W waszych czasach ja jeszcze żyję! - krzyknął Jack.
 - A teraz nie żyjesz? - nie rozumiała Anna.
 - Och, wiecie co. Żebyście zrozumiały całą technologię, moje życie i... moją śmierć, musicie wyuczyć się bardzo dużo z wszystkich przedmiotów szkolnych, bo widzę, że macie spore zaległości. - odpowiedział Frost.
 - Co to znaczy "szkolne"? - zapytała rudawowłosa.
 - Czyli związane ze szkołą. A szkoła to ośrodek, w którym dzieci mogą uczyć się za darmo pisać, czytać, liczyć, a w późniejszym okresie przychodzi geografia, matematyka, biologia, chemia, fizyka, muzyka, plastyka, języki obce, historia. Chyba was poślę do szkoły. Czekaj, to byłby dobry pomysł. Nawet bardzo dobry. Są szkoły dla osób w waszym wieku. Oczywiście wszystkie poszłybyście do tej samej klasy bez względu na wiek.
 - To rozdziela się grupy wiekowo? - zapytała Punzie.
 Białowłosy przytaknął.
 - No w końcu. Ile można na was czekać? - odezwał się damski głos i przed nimi zmaterializowali się zniecierpliwiona Luna i Astaroth z wyraźnym bólem głowy.
 - Co, diabełku? Kac cię dopadł? - zachichotał Jack.
 - Ciszej. - wyszeptał patrząc na niego błagalnie.
 - Jack, zostaw go w spokoju. - powiedziała cicho Elsa i przyłożyła swoją chłodną dłoń do czoła chłopaka. Od razu poczuł ulgę. Frost prychnął.
 - Czyżbyś był zazdrosny? - zapytał Piotruś.
 - Ja? Niby o co? Nie opowiadaj głupot. - żachnął się.
 - Uspokójcie się! - głośny krzyk Luny wzbił kurz do góry. Wszyscy osłonili się oprócz jej brata.
 - Nasypać ci?! - warknął do niej, wziął garść piachu z chodnika i dmuchnął jej w twarz. Dziewczyna otarła twarz i prychnęła. - Raz, dwa, trzy, foch. - powiedział i odwrócił się do niej plecami z głową do góry, przymkniętymi oczami i skrzyżowanymi rękami. Luna westchnęła i wpatrzyła się w budynek kilkanaście metrów przed nimi.
 - Undertaker. - przeczytała napis. - To on, trafiliśmy. Szybko! - zawołała i pobiegła prosto. Jack poleciał za nią. Roszpunka wspięła się na plecy Czkawki ze strachu, a Anna weszła Piotrusiowi na ramiona. Ledwo ją udźwignął ale ruszył do przodu, a za nim Haddock.
 - No chodź. - powiedziała Elsa ciągnąc Astaroth'a za rękę. - Prooooszę.
 - No dobra. - westchnął i przyciągnął ją tyłem do siebie.
 - Co ty robisz? - zapytała zaskoczona blondynka. Chłopak odsunął się od niej. Byli już pod budynkiem z napisem UNDERTAKER. Po chwili pojawiła się obok nich reszta. - Jak to ty...? - wydusiła zdziwiona.
  - Nieważne. - machnął ręką. - To co? Wchodzimy?
 - Widzę, że się odfochałeś, braciszku. - zakpiła czerwonowłosa.
 - Oczywiście, siostrzyczko. - odparł z irytacją.
 - Wchodzimy dwójkami. - powiedziała Luna. - Alfabetycznie. Czyli najpierw Anna i Astaroth, potem Czkawka i Elsa, następnie Jack i ja, a na końcu Piotruś i Roszpunka. Zrozumiano? - wszyscy pokiwali głowami. - No to jazda.
 - Mam pytanie. - zaczął granatowowłosy.
 - Zamknij się i rusz dupę. - warknęła na niego jego siostra, otworzyła drzwi i wepchnęła pierwszą dwójkę do środka.

***

Tak więc, nie wiem co powiedzieć. Znaczy, napisać. Rozdział niespecjalnie mi się udał i widzę, że opuściły mnie 2 komentatorki. Niech Jelsa będzie z wami ; ( . Następny pojawi się hmm... może pojutrze? Nie wiem, nie mam pojęcia. Dziękuję wam za to, że jesteście. 

niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 13 "Lodowa przemiana"

 Kiedy North już ochłonął, Jack z Elsą wylądowali na śniegu.
 - Możemy już wracać? Trochę tu zimno. - spytała Roszpunka wtulona w Annę.
 - Niech będzie. Ale nie myśl, że po tym wszystkim tak łatwo ci zaufamy. - powiedział Mikołaj patrząc na Elsę. Ząbek, Piasek, Piotruś, Czkawka i Roszpunka przytaknęli mu i ruszyli do bazy. 
 - A ty? - wyszeptała blondynka do białowłosego. 
 - Nie uratowałem cię od niego, bo cię lubię. Zrobiłem to po to, żeby North się opanował. - odparł Frost.
 - Ale... - zaczęła, lecz przerwała. Nie wiedziała co powiedzieć.
 - Co ale? - zapytał Jack, lecz to było pytanie retoryczne. Podniósł kostur z podłogi i poleciał za resztą. Przy dziewczynie została tylko siostra.
 - Elsa... - zaczęła.
 - Nie! Lepiej nic nie mów. Nie próbuj mnie pocieszać, bo i tak ci nie wyjdzie. Zobacz. Widzisz co potrafię? Tylko krzywdzić. Dlatego nie chciałam wychodzić z pokoju. Nie chciałam nikogo zranić. Przez to oni nie potrafią mi zaufać. Uważają, że jestem niebezpieczna. Ty możesz tu pozostać, ale ja muszę odejść.
 - Elsa, co ty wygadujesz? Nie możesz odejść. Nie możesz mnie tu zostawić. Jasne, nie ufają ci, ale to się skończy. Po prostu daj im dowód, że jednak nikomu nie zrobisz krzywdy.
 - Nikomu nie zrobię krzywdy? Ale jak im to powiedzieć? A raczej pokazać? No jak? Zresztą dzisiaj też nie chciałam nikogo skrzywdzić, ale stało się. Ten chłopak... zraniłam go. On umierał.
 - Tak, a słyszałaś co powiedział ten chłopczyk. Nie może umrzeć, bo jest Strażnikiem. Cokolwiek to znaczy. Czyli chyba jest nieśmiertelny.
 - Ale nie pamiętasz? Nieśmiertelnego może zabić tylko nieśmiertelny. 
 - Więc czym się martwisz?
 - Tym, że on umierał. 
 - Czyli, że co? Że ty jesteś nieśmiertelna? No proszę cię. Znam cię nie od dziś i wiem, że jesteś normalną dziewczyną. Z wyjątkiem tego, że jeszcze królową. I to z lodową mocą. Ale poza tym jesteś normalna.
 - Ania... - wyjąkała Elsa. Dziewczyna popatrzyła na nią z nadzieją, że coś jej wyjaśni. - Zostaw mnie w spokoju. - odwróciła się do niej plecami pocierając ramiona dłońmi. Rudawowłosa westchnęła.

 - Jak sobie chcesz. - mruknęła zawiedziona i odeszła. Elsa odwróciła głowę w jej kierunku, a jak ujrzała, że siostra się oddala, odetchnęła z ulgą.
 - Teraz przynajmniej nikogo nie skrzywdzę. - szepnęła do siebie i ruszyła do przodu. Minęła pagórek, potem drugi, trzeci. Wreszcie zmęczona przysiadła za czwartym i westchnęła. - Co ja mam teraz zrobić? Nie chciałam nikogo skrzywdzić. Ale oni mi nie uwierzą. A ten chłopak... Jack... on... och, głupia, przecież powiedział ci, że cię nie lubi. Co jeszcze musi się stać, żebyś w to uwierzyła? Zresztą nawet go nie znasz. Dziewczyno, opanuj się trochę. Tak, masz rację. Nie, nie będę w ogóle zwracać na niego uwagę. - z każdym wypowiedzanym zdaniem blondynka tworzyła z lodu kolejną część ciała białowłosego z dużą dokładnością w skali 1:1. W końcu lodowa kopia chłopaka była gotowa. Dziewczyna podeszła do swojego tworu.
 - Co robisz? - zapytał czyiś głos zza niej. Przestraszona wywróciła posąg w śnieg. Pokruszyła lód i zakopała w zaspie, a następnie odwróciła się. Ujrzała uśmiechnięty oryginał swojego tworu, który siedział na pagórku i obserwował jej czyny.
 - A ty? Nie powinieneś być w bazie? - zapytała.
 - Ja pierwszy zadałem pytanie. Co schowałaś w śniegu? - Jack zleciał z górki i stanął obok niej. Elsa zarumieniła się.
 - Nic ważnego. Po prostu lód. A ty co tu robisz? Przecież powiedziałeś, że...
 - Słuchaj, to co powiedziałem wcześniej jest nieważne. Jestem po twojej stronie.
 - Po-po mojej stronie? Wybacz, chyba nie rozumiem. - uśmiechnęła się z nerwów.
 - Chodzi o to, że nikt ci nie ufa, po tym co się stało. Nikt oprócz twojej siostry i mnie. Chociaż ona traci już nadzieję. No i... nie chcę żeby oni cokolwiek podejrzewali, więc kiedy będą w pobliżu, ja będę dla ciebie niezbyt miły, żeby nie wzbudzić podejrzeń. Rozumiesz?
 - Nie i nie chcę rozumieć. Nie wiem co kombinujesz, ale ja w to nie wchodzę.
 - Dobra, rób co chcesz. Ale pamiętaj, cokolwiek im powiesz i tak ci nie uwierzą.
 - Nie mam zamiaru nikomu nic mówić. A teraz odejdź.
 - A co jeśli nie?
 - To w takim razie ja odejdę. - odparła dumnym głosem, odwróciła się i szybkim krokiem odeszła. Starała się jak najszybciej oddalić się od chłopaka, ale bezskutecznie, bo on szedł za nią.
 - Czemu tak usilnie próbujesz zostać sama? - zapytał.
 - Bo lubię. A tobie nic do tego. - ucięła konwersację Elsa i ruszyła szybciej, jednak Jack się nie poddawał. - Idź sobie, albo będzie powtórka z rozrywki.
 - Zależy jakiej rozrywki. - zagrodził jej drogę i poruszył brwiami. Oburzona blondynka odepchnęła go i ruszyła dalej.
 - Nie możesz się po prostu odczepić? To takie trudne? - warknęła próbując się go pozbyć.
 - Mam po prostu kilka pytań i chciałbym poznać odpowiedzi. - na te słowa dziewczyna gwałtownie się zatrzymała, a on wszedł w nią i obydwoje się wywalili.
 - Możesz ze mnie łaskawie zejść? - burknęła zła. Chłopak natychmiast wstał i wyciągnął rękę, aby jej pomóc, ale ona odepchnęła ją i sama stanęła na nogi. - Nie potrzebuję twojej pomocy. - stwierdziła i zaczęła otrzepywać ubranie ze śniegu.
 - W ten sposób nigdy się go nie pozbędziesz. - powiedział i przybliżył swój kostur do jej brzucha. - Mogę ci pomóc.
 - Dam sobie radę. - warknęła i uwolniła swoją moc. Chwilę później na jej ubraniu nie było śladu śniegu.
 - Noo widzę, że ty również masz moc lodu.
 - Co to znaczy również?
 - Dokładnie to. - mówiąc to białowłosy wystawił dłoń przed siebie i uformował śnieżynkę.
- Och, też tak potrafię. - stwierdziła Elsa. - A nawet lepiej.


 - Pff, to łatwe. A ciekawe czy potrafisz coś takiego. - powiedział dumnym głosem i dotknął drzewa, który pokrył się szronem.

 - A umiesz ożywić swoje twory? - zapytała Elsa coraz bardziej w to wkręcona.
 - Ożywić? Ale jak? - spytał zdezorientowany chłopak.
 - Właśnie tak.

 - Wow! Niesamowite! - zawołał zachwycony Jack obserwując króliczka z lodu i śniegu. - Potrafisz coś jeszcze?
 - Żartujesz? No jasne!

 - Budujesz... schody? - zapytał zdziwiony ale i zachwycony białowłosy. - Wow!
 - To nie wszystko. - uśmiechnęła się Elsa. 
 - A co jeszcze?
 - Zaraz zobaczysz! - zawołała i zebrała całą swoją energię w ręce. Zaczęła budować wspaniały lodowy zamek.


 - O mój Boże! Wyglądasz... cudownie! Przepięknie! Nie wiedziałem, że ty... że tak potrafisz. - Jack nie wiedział co powiedzieć. W tym wydaniu Elsa przewyższała każdą dziewczynę na świecie, każdą boginię, wyglądała po prostu nieziemsko.
 - Dziękuję. - odpowiedziała skromnie blondynka i uśmiechnęła się do niego.
 - Ale to prawda. Zapytaj kogo chcesz, każdy ci to powie. O Księżycu, gdyby reszta to widziała...
 - Ale nie widziała, na szczęście. I nie chcę żeby się dowiedzieli. 
 - Nie ma szans. Przecież zauważą cię w tej sukni i fryzurze, a ten niesamowity zamek i schody... na pewno zobaczą.
 - Mogę go zniszczyć, a ta suknia. Cóż, to nie był najlepszy pomysł. Przepraszam.
 - Za co? Czy kogoś skrzywdziłaś? Nie. Czy wyglądasz przepięknie? Tak, i to z całą pewnością! - podszedł do niej i złapał za rękę. - Elsa, nie martw się. Jeśli coś się stanie, co nie będzie po twojej myśli, pamiętaj, ja zawsze będę przy tobie. 
 Dziewczyna uśmiechnęła się.

 - Dziękuję, Jack. To słodkie. - ich twarze zaczęły się zbliżać do siebie. Coraz bliżej. Dwa centymetry, jeden i...
 - Nie. Och, przepraszam, naprawdę, nie wiem co mnie poniosło, ja po prostu... och, naprawdę nie chciałam, wybaczysz mi? - Elsa ocknęla się i odsunęła od niego.
 - Tak, to znaczy... mmm... nic się nie stało.. zresztą to także moja wina... ehhh.... 
 - Może... wróćmy już do bazy. - zasugerowała blondynka.
 - Co? Och, tak, masz rację, tak, to najwyższy czas już wracać... no wiesz, mogliby się martwić lub coś... - Jack gadał pierwsze co mu przychodziło na myśl, żeby tylko podtrzymać rozmowę i nie wracać do tego, co mogło się wydarzyć pomiędzy nimi kilka minut temu. 
 - No to w takim razie chodźmy. - powiedziała dziewczyna i ruszyła w stronę domu North'a. 
 - Mam lepszy pomysł. - odpowiedział z uśmiechem i uniósł ją do góry.
 - Co ty wyprawiasz? Oszalałeś? - zapytała zaskoczona, ale nie mogła powstrzymać uśmiechu.
 - To ty tego nie zauważyłaś? - zachichotał Jack. - Trzymaj się mocno.
 - Ale po co? Zawsze chciałam latać, a teraz mam okazję.
 - Dopilnuję, aby tych okazji było więcej. 

***

 A więc kolejny rozdział! Dziękuję wam bardzo, że nadal jesteście ze mną. Wasze komentarze dodają mi mnóstwo weny! Tutaj strasznie dużo zdjęć, wiem, ale nie mogłam się powstrzymać. Mam nadzieję, że się nie przestraszyliście. A co? Przynajmniej rozdział nie jest taki suchy :P . Myślałam nad tym, czy w tym rozdziale się pocałują, ale stwierdziłam, że to jednak za szybko. No to tyle. Do następnego!

sobota, 23 maja 2015

Rozdział 12 "Lód w sercu i na zewnątrz"

 ***kilka godzin później***

 Elsa i Anna już od jakiegoś czasu siedziały zamknięte w pokoju dla nich przeznaczonym. Nie wychodziły i też nikogo nie wpuszczały, chociaż Ania bardzo chciała porozmawiać z Roszpunką. Bardzo się nudziły, ale Elsa była zbyt dumna, żeby przyznać siostrze rację, że jest bezpiecznie. Nawet nie chciała słyszeć o wyjściu z pomieszczenia, nieważne czy chodziło o nią, czy rudowłosą. Chodziła po pokoju pogrążona w myślach, a Ania pletła sobie różne fryzury przed lustrem i nuciła coś pod nosem. W końcu znudziło jej się to. Usiadła na łóżku.
 - Elsa... - zaczęła, ale siostra ją uciszyła.
 - Nie. Nie rozmawiajmy, przynajmniej teraz. Mogą nas usłyszeć i zdobyć cenne informacje. Skąd wiesz, czy przypadkiem ktoś nie stoi pod drzwiami i nie podsłuchuje? - wskazała na wejście.
 - W takim razie sprawdźmy. Będziesz mieć pewność. - westchnęła rudawowłosa zmęczona już podejrzliwością siostry. Miała zamiar wyjść i postanowiła, że zrobi to w tej chwili, bez względu na to, co o tym powie blondynka. Z pewnością siebie ruszyła do przodu i otworzyła drzwi. Pod nimi nikogo nie było, na korytarzu również. Zanim zdążyła zrobić parę małych kroczków naprzód, Elsa wciągnęła ją z powrotem do środka i zaryglowała drzwi.
 - Anno, to było bardzo niemądre. A gdyby ktoś tam się czaił?
 - Sama widziałaś, że nikogo nie było. I przestań zgrywać królową!
 - Przecież nią jestem.
 - Ale nie tutaj! Czy to miejsce przypomina ci Arendell? - dziewczyna pokazała na cały pokój.
 - Nie. - westchnęła Elsa. - I właśnie dlatego się boję.
 - Nie ma czego. A kiedy uciekłaś z pałacu w dniu koronacji, to jakoś się nie bałaś.
 - Bałam się, ale bardziej o to, że komuś się stanie przeze mnie krzywda. Dlatego uważałam, że lepiej będzie, kiedy odejdę i przestanę stwarzać zagrożenie.
 - Nie stwarzasz. Kontrolujesz to przecież. Nie rozumiesz, że to nie twoja moc rani innych, tylko to, że się wiecznie od wszystkich odgradzasz, nawet od własnej siostry, i to w chwilach, kiedy najbardziej się potrzebowałyśmy! Twoje serce jest jak lód! Bóg obdarzył cię tą mocą, żebyś mogła stwarzać to, czym jesteś. Lodowe posągi!
 - Anno... - przerwała jej karcącym tonem.
 - Nie! Nie będę cię słuchać! Bo jeśli tak zrobię, obie źle na tym wyjdziemy! Wychodzę stąd i możesz mieć pewność, że tu nie wrócę. A ty siedź sobie tutaj, w swojej własnej celi, bo ja nie mam zamiaru. I wiesz co? Nienawidzę cię! Naprawdę cię nienawidzę! Nie obchodzę cię! Ja bym za ciebie własne życie oddała i w gruncie rzeczy to zrobiłam, a ty... Nic cię nie obchodzę! Zawsze tak było! Tylko wiecznie ty! Ty i tylko ty! Mam dość! I nie obchodzi mnie co się z tobą stanie, bo nie jesteś już moją siostrą! - zanim Anna wyszła trzaskając drzwiami, widziała jak siostra rozszerza oczy, próbuje ją powstrzymać. W oczach blondynki lśniły łzy, którymi chwilę później się zalała. Rudawowłosa pożałowała swych raniących słów, ale nie chciała, nie mogła już dłużej znieść życia w zamknięciu.
 Ruszyła do Strefy Snów, skąd dobiegały wesołe głosy. Kiedy weszła do środka ujrzała Roszpunkę na szafie, która owinęła białowłosego chłopaka w swoje włosy, a on próbował je zamrozić. Pod nimi biegał drugi, ciemnowłosy chłopak z pochodnią i starał się podpalić jej długie kosmyki. Obok nich jakiś królik-mutant rzucał jajkami do człowieka z piasku, a ten drugi oddawał mu piachem. Mały chłopiec, w sumie niewiele młodszy od niej, sypał jakimś pyłkiem na grubego, starszego mężczyznę, a ten uniósł się w górę i krzyczał, że jest lekki jak piórko, na co chłopiec się śmiał. Kobieta-koliber przesuwała się pomiędzy nimi z tacą, na której były ciasteczka i gorąca czekolada. Ona pierwsza zobaczyła Annę.
 - Ach, witaj kochanie. Już wstałaś? Proszę, może ciasteczka? Lub czekoladę? - dziewczyna wzięła parujący kubek. - A gdzie twoja siostra? Zdawało mi się, że było was dwie.
 Rudawowłosa wzruszyła ramionami. Nie zamierzała pomóc im zakłócać spokoju siostrze. Wybrała odosobnienie, więc niech sobie radzi sama.
 - Hmphpmhmpmmhm. - wybełkotał coś białowłosy.
 - Mówi, że ma na imię Jack i bardzo mu miło cię poznać. - powiedziała Roszpunka, a chłopak przytaknął.
 - Hmmphmhm? - zwrócił się do złotowłosej.
 - Och, ależ oczywiście, że mogłabym cię wypuścić, ale wiesz... kiedy cię wypuszczę moje włosy pójdą w dół, a Czkawka może je spalić. Ja wolę nie ryzykować.
 - Hpmpmhmpmhmp! - wybełkotał Jack gniewnie do Czkawki, na co on przyniósł krzesło, wszedł na nie i próbował ich dosięgnąć. - Hmhpmhmphmphmfmpghfm!! - "krzyknął" przestraszony.
 - La la la la la la! - śpiewał North i przez przypadek trącił Haddock'a, na co ten upadł i wypuścił pochodnię, która poszybowała prosto na Elsę, która właśnie stanęła w drzwiach. Blondynka w geście obronnym skrzyżowała ręce przed sobą i zamroziła pochodnię, która się zatrzymała i spadła na podłogę. Wszyscy popatrzyli w jej kierunku zaskoczeni.
 - Elsa... - chciała coś powiedzieć Roszpunka, ale nie zdążyła, bo kuzynka wybiegła z pokoju przerażona. Anna popędziła za nią.
 - Elsa! Elsa, zatrzymaj się, proszę! Nie możesz ciągle od tego uciekać!
 - Mogę! I właśnie to robię! - w końcu trafiła na drzwi wejściowe i otworzyła je.
 - Co ty wyprawiasz?! - krzyknęła młodsza siostra, ale dziewczyna jej nie słuchała. Pobiegła przed siebie nie zawracając sobie głowy zamykaniem drzwi. Zbiegła ze schodów i biegła dalej. Ania pobiegła za nią, ale kiedy stanęła na śniegu, zatrzymała się.
 - Elsaaa!! - wołała, ale to nie poskutkowało. Po chwili obok niej pojawili się Roszpunka, Jack, Czkawka i Piotruś. Złotowłosa nie zważając na chłód ruszyła za kuzynką.
 - Elsie, błagam, wracaj! Nie uciekaj! Nic się nie stało, naprawdę! To nawet dobrze, że się obroniłaś! - krzyczała za nią. Blondynka zatrzymała się i odwróciła.
 - Nic nie rozumiesz! Nie wiesz co się działo w Arendell!
 - To mi powiedz. - odpowiedziała stając w odległości 5 metrów. Powoli tworzyła się śnieżyca. Elsa cofnęła się, ale nie potrafiła utrzymać równowagi na lodzie. Przewróciła się i machnęła ręką, żeby czegoś się przytrzymać, lecz były na pustej przestrzeni. Z jej dłoni wyleciały 10-centymetrowe sople lodu, które leciały prosto na Roszpunkę. Elsa podniosła głowę, ale przez gęsty śnieg nie widziała już kuzynki.
 - Punzie!! - rozległ się czyiś krzyk, a potem rozdzierający wrzask złotowłosej.
 - Niee!! - zawołała zrozpaczona blondynka. Z jej oczu poleciały łzy. Kilkanaście metrów przed nią stanęła przerażona reszta. Śnieżyca uspokoiła się i widoczność była bardzo dobra. Na ziemi klęczała Roszpunka i płakała. Obok niej leżał zakrwawiony Jack. To w niego trafiły sople. Całą klatkę piersiową miał w odłamkach lodu.
 - Jack... Jack!! Proszę cię! - szlochała dziewczyna próbując jakoś zatamować krew.
 - On umiera... - powiedział North.
 - Jak to możliwe? Przecież jest Strażnikiem, nie żyje od ponad 300 lat i teraz znowu umiera? Przecież to bez sensu. Nawet jeśli coś mu się stanie, to po jakimś czasie wszelkie rany znikną, a on będzie sprawny. - powiedział Piotruś.
 - Kim jest Elsa? - zapytał North.
 - Przepraszam, że co? - nie zrozumiała rudawowłosa.
 - Kim jest Elsa!! - krzyknął zdenerwowany.
 - North, uspokój się. - powiedziała Zębuszka.
 - Elsa jest moją siostrą. Ma moc wrodzoną. - wytłumaczyła Ania.
 - Wrodzoną! Hahah! Bujdy. To są bujdy! Kim ona jest naprawdę? Żadna moc nie bierze się znikąd. Alno ma ona pokrewieństwo z Mrokiem lub Jack'iem, albo Pan Księżyc wskrzesił ją, aby później została Strażniczką. Lecz najbardziej prawdopodobną wersją jest ta ostatnia. Tylko nieśmiertelny może zabić nieśmiertelnego. A Jack naprawdę umiera! Drugi raz się nie odrodzi! - krzyknął. - Zabiłaś go! - wskazał na zapłakaną i przestraszoną Elsę.
 - Nie, to nie tak. - wyjąkała blondynka.
 - Elsa nie jest niebezpieczna. - próbowała ją bronić Anna.
 - Więc co to jest?! - warknął Czkawka wskazując na Jack'a.
 W tym momencie rozgorzała kłótnia. North wrzeszczał na Elsę, ona płakała, Anna ją broniła, Czkawka i Piotruś atakowali Annę, Ząbek starała się uspokoić North'a, a Piasek i Roszpunka próbowali zatamować krew Jack'a. Nagle złotowłosą olśniło. Podniosła głowę do góry i rozszerzyła oczy.
 - Wiem. - szepnęła do siebie, a Sandy wytworzył nad głową pytajnik. Dziewczyna wstała i zwróciła się do reszty. - Ciszaaa!! - krzyknęła. Poskutkowało. Wszyscy patrzyli się na nią w milczeniu. - Ja... chyba wiem jak... jak go uratować. - wyjąkała i zaczęła powoli wyciągać sople z piersi chłopaka.
 - Co ty robisz? Przecież jeszcze bardziej poleje się krew. - odparł oburzony Czkawka.
 - Możesz się zamknąć?! - wysyczała przez zęby Roszpunka odkładajac ostatni fragment lodu. - Piasek, podnieś go. - człowieczek kiwnął głową i posłusznie uwolnił moc, która uniosła białowłosego do góry. Dziewczyna owinęła swoje włosy dookoła jego klatki piersiowej. Natychmiast poczerwieniały od krwi. Kiedy ciało spoczęło z powrotem na śniegu zaczęła śpiewać, a jej włosy zaczęły się świecić:
 Kwiatku, światło zbudź,
 Pokaż mocy dar,
 Odmień czasu bieg
 I wróć mi dawny skarb,
 Mój dawny skarb.
 Kiedy skończyła śpiewać, włosy powróciły do normalnego stanu. Dziewczyna skinęła na Piaska, a ten ponownie uniósł Jack'a. Złotowłosa odwinęła go, a na jego ciele nie było ani krwi, ani żadnych ran. Po chwili chłopak otworzył oczy i słabo wyszeptał:
 - Co się stało?
 - Ty żyjesz! O mój Boże, ty żyjesz! - Roszpunka rzuciła się na niego i mocno wtuliła.
 - No żyję, a co? - zapytał zdezorientowany.
 - O matko, przepraszam, przepraszam. - złotowłosa odsunęła się od niego.
 - Czemuu? Ciepło było. - powiedział, na co ona zachichotała. - Czemu ona płacze? - zapytał wskazując na Elsę, która nie mogła uwierzyć, że jej kuzynka uratowała go od śmierci. Od śmierci przez nią.
 - Kobieto, czemu wcześniej nie mówiłaś?! - zawołał już uspokojony North, a po chwili spojrzał na Elsę i ruszył wściekły w jej kierunku. - Masz szczęście, że ona ma te cudowne włosy inaczej źle by było z tobą. Zrozumiałaś? - podniósł dziewczynę mocno za ramiona. W tym momencie Jack wstał, wbiegł między nich, złapał blondynkę i uniósł do góry na bezpieczną odległość.
 - Tknij ją jeszcze raz, a pożałujesz. - warknął do niego, a Elsa wtuliła się w jego bluzę.

***

 Hejka! Jak wam się podoba? Jack został trafiony. OMG! Na szczęście była tam Roszpunka, która ma chyba spóźniony zapłon z tymi włosami. A propos zapłonu i włosów, to zupełnie nie wiem skąd tam Czkawka wziął i pochodnię i pomysł na podpalenie włosów Roszpunki <--- xd. Co tam jeszcze... aha! No tak! Najważniejsze! Bardzo, bardzo wam dziękuję za ponad 2000 wyświetleń i 50 komentarzy. Jestem bardzi wdzięczna! No to tyle. Do następnego!

poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdział 11 "Piękna żebraczka i nawiedzone zombie"

***2 dni później***

 - Co wam się dzieje? - zapytała Roszpunka widząc Piotrusia, Jack'a i Czkawkę pod stołem z poduszkami i kocami.
 - Cicho! Budujemy fort. - odparł Jack ustawiając poduszki dookoła stołu. Haddock ustawiał na nich miniwyrzutnie ze strzałkami ich własnej roboty, a Piotruś przykrywał stół kocami i układał na nich liny tak, aby w razie potrzeby osoba siedząca w środku za pomocą pociągnięcia za jedną z nich mogła ścisnąć je wszystkie i w ten sposób uniemożliwić wejście nieproszonym gościom do środka. Pod stołem spokojnie zmieściłoby się czworo ludzi. Jack pokrył lodowymi soplami podłogę dookoła i razem z Piotrusiem przywiązali 4 siatki do sufitu. Efekt wyglądał tak, że stół to ich kryjówka. Jeśli ktoś chciałby się tam dostać to najpierw musiałby przebić się przez gruby i ostro zakończony lód. Jeśli mu by się to udało, to czekają go z każdej strony stołu spadające siatki. Gdyby i to obszedł zostałby mocno poraniony przez strzałki. Ale jeśli i to przetrzyma, to wystarczy, że któryś z nich pociągnie za linkę i nikt do ich kryjówki nie wejdzie. Patrząc na te wszystkie pułapki, nie warto byłoby się starać tam dostać i narazić na rany i zadrapania.
 - Jesteście nienormalni! A jak stąd wyjdziecie? - spytała złotowłosa obserwując z pobliskiej szafy, na którą niewiadomo kiedy się wdrapała, jak cała trójka wchodzi do swojego "fortu".
 - Pokryję pułapki lodem i wylecimy stąd. A potem po prostu odmrożę. Myślisz, że jesteśmy tacy głupi, żeby się tu zamknąć na zawsze? - odpowiedział Jack.
 - No, z twojej strony mogłabym się tego spodziewać. Zresztą wy możecie tam zostać ile chcecie, ale Czkawka jest Śmiertelny. Pamiętajcie o tym.
 - Ty też jesteś. - odparł Piotruś.
 - Ale ja się nie zamykam w tzw. "forcie", słodziaku. - odpowiedziała z uśmiechem złotowłosa.
 - Odczep się. - westchnął chłopiec.
 - A nie myślicie, że te całe wasze zabawy są dla 12-latków? - zapytała Zębuszka. Odpowiedziała jej cisza. Roszpunka i Ząbek popatrzyły po sobie.
 - Hej, stało się coś?! - zawołała długowłosa.
 - Cicho, cicho! - rozległy się szepty. Zębuszka westchnęła i chciała odlecieć, ale trafiła głową i brzuchem w słup.
 - Kto tu ustawił ten słup!! - wrzasnęła.
 - Ooch, aleś się wściekła. Zjedz mnie, King Kongu!! - zawołał Jack, który wyleciał spod stołu, usiadł na lodzie i zaczął ryczeć uderzając się pięściami w pierś. Ząbek zaśmiała się i podleciała do niego, żeby go złapać, ale jej uciekł. Miała zamiar ruszyć za nim, ale zatrzymał ją Piotruś, który złapał ją za rękę.
 - Uważaj na siebie. W twoim stanie... - nie dokończył, bo Jack przyciągnął go do siebie i zatkał usta ręką. Chłopiec polizał go w palce i Frost go puścił.
 - Fuuu, twoja ślina!
 - Fuuu, twój pot!
 - Jaki znowu pot?
 - Moja ślina. - dokończył z uśmiechem Piotruś i ledwo zdążył uciec przed kosturem chłopaka.
 - Widzę, Jack, że ci bledną włosy. Tak ma być? - zapytała Roszpunka.
 - Tak. Przeczytałem na opakowaniu, że trzeba trzymać 2 dni, a potem umyć i kolor całkowicie zniknie. Masz szczęście, kołku, że ta farba jest krótkotrwała i nie niszczy włosów. - kończąc zdanie pogłaskał się po bladoróżowych kosmykach.
 - Dobra, Ząbek, bo nie wytrzymam. W ogóle weźcie mnie stąd! - rozległ się przytłumiony głos Czkawki, który pozostał w ich kryjówce. Piotruś i Jack wynieśli go i postawili na ziemi. - Ok, stoję. Stoję! - krzyknął na Pana, który nadal go trzymał. - No to tak. Ząbek, jest taka sprawa. Czy ty...
 - Chciałabyś zostać pierwszą damą tego oto panicza? - przerwał mu Frost.
 - Co? - zapytała zdziwiona Zębuszka.
 - Nie słuchaj go. Czy ty jesteś...
 - Stuknięta? Nie, zapewniam cię, że nie jest... czasem. - dokończył szybko Piotruś.
 - Zamknijcie się! Jesteś w ciąży?! - krzyknął Haddock.
 - Co? W... w ciąży?
 - No i masz. - westchnął Jack.
 - To o to wam cały czas chodziło? - spytała Roszpunka, na co chłopaki zgodnie pokiwali głowami. Złotowłosa uderzyła się w czoło.
 - A skąd te przypuszczenia? - zapytała Ząbek.
 - Znaleźliśmy test ciążowy. - odpowiedział Jack.
 - Znaczy się, żebrak Jack'uś grzebał w koszu na śmieci w poszukiwaniu jedzenia i go znalazł. - dodał Piotruś ze złośliwym uśmiechem.
 - No więc? - ponaglił wróżkę Czkawka.
 - Tak, jestem w ciąży. - przyznała się Zębuszka.
 - O mój Boże, gratulacje!! Ząbek, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę! - zawołała Roszpunka.
 - Wszyscy się cieszymy! - krzyknęli chłopcy.
 - Co się stało? - zapytał North, który pojawił się w drzwiach.
 - Ząbek jest w ciąży! Czy to nie cudowna nowina? - poinformowała go z entuzjazmem złotowłosa.
 - Doprawdy? No to gratulacje! Który miesiąc?
 - Na razie nie wiem, ale nie... och, już wiem. - powiedziała Zębuszka.
 - O co chodzi? - spytał Jack.
 - Pamiętacie Nathan'a? Mojego narzeczonego, z którym rozstałam się miesiąc temu?
 - No tak. - powiedział North, a Jack i Piotruś przytaknęli.
 - On jest ojcem.
 - Co? Ta świnia, która cię zostawiła dla jakiejś dziuni spod latarni?! - zawołał oburzony Piotruś.
 - Nie mów tak. - próbowała go uspokoić Ząbek.
 - A jak mam mówić. Ty jeszcze go bronisz? Po tym wszystkim co on ci zrobił? I jeszcze nosisz jego dziecko! No po prostu cudownie! Świętujmy! Gdzie wódka? - jego krzyki przerwało uderzenie patelnią Roszpunki w wykonaniu Frosta. Chłopiec zemdlał.
 - Mocna rzecz. - stwierdził podrzucając przedmiot do góry i sam się uderzył. - Uch, samobój.
 - Coś bardzo dużo mdlejecie. - powiedziała Roszpunka wyrywając różowowłosemu patelnię. - Oddaj, bo się jeszcze zabijesz.
 Jack już chciał się kłócić, ale zauważył przez okno Piaska, który leciał na kupce złocistego piachu. Gestem pokazał innym na niego i wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku.
 - Tak bez powodu by nie przylatywał. - powiedział North i odsunęli się od okna by ich przyjaciel mógł przejść. Piaskowy Ludek usadowił się na podłodze i zszedł ze swojej kupki.
 - Piasek! Co cię do nas sprowadza? - zapytał Mikołaj witając się ze Strażnikiem Dobrych Snów. Sandy pokazał palcem, aby byli cicho i wskazał na swoją kupkę, gdzie w dwóch miejscach piach lekko się unosił. Piasek ruchem ręki zgarnął złote ziarenka i przed zebranymi ukazały się dwa ciała śpiących dziewcząt. Piaskowy Ludek przykrył je z powrotem i wprowadził kupkę do jednego z wolnych pokoi.
 - Powitamy je, jak się obudzą. - powiedział cicho North.
 - To ja pójdę umyć włosy. - stwierdził Jack i poleciał do łazienki.
 - A ja i Ząbek musimy obgadać jej ciążę. - dodała Roszpunka i obie zniknęły w korytarzu.
 - Ja poszukam Dzwoneczka i Barwinki. - odparł Piotruś i wyleciał przez okno.
 - Ja pójdę do Piaska. - powiedział Mikołaj i odszedł.
 - Racja, a ja... idę coś zjeść. - mruknął sam do siebie Czkawka i powędrował do kuchni.

***3 godziny później***

 Piasek i North siedzieli przy kupce piachu, kiedy nagle jedna z nich zaczęła się poruszać. Sandy odkrył dziewczynę, która się budziła. Była ubrana w starą, wytartą i brudną szmatę, jej cera była blada i pobłocona, na twarzy i rękac były widoczne strupy, a jej włosy były rozpuszczone, porozwalane na wszystkie strony i niewiadomego koloru, bo były tak brudne i tłuste. Gdzieniegdzie w kosmykach była słoma. Wokół dziewczyny roztaczał się niemiły zapach, podobny do błota zmieszanego z kałem. Obaj Strażnicy zgodnie stwierdzili, że ta druga zapewne jest w podobnym stanie. Nieznajoma otworzyła oczy i spojrzała na nich. Następnie przestraszona cofnęła się do tyłu.
 - Kim jesteście? Gdzie ja jestem? - jej głos wskazywał na to, że miała chrypkę i cały czas pociągała nosem.
 - Spokojnie, dziecko, tu jesteś bezpieczna. - powiedział miłym głosem North i uśmiechnął się ciepło. - Jak masz na imię?
 - Nie rozmawiam z nieznajomymi. - miała norweski akcent i mówiła dumnie, choć jej wyraz twarzy nie wskazywał na to. - Proszę, zabierzcie mnie do domu. - dodała cicho, błagalnym głosem.
 - Na razie tu pozostaniesz dopóki nie dowiemy się czegoś o tobie. Ale bądź spokojna, krzywda ci się nie stanie. Masz może ochotę coś zjeść? - zaproponował North. Dziewczyna pokręciła głową, ale wtedy z jej brzucha rozbrzmiało burknięcie wskazujące, że jest głodna. - W takim razie, zodtawiam was tu na chwilę. Chodź, Piasek. Niech panienka ochłonie z wrażenia.
 Kiedy wyszli, dziewczyna podbiegła do drzwi i nacisnęła klamkę. Drzwi się uchyliły, a ona wystawiła głowę. Nikogo nie było. Wybiegła z pokoju i zaczęła szukać wyjścia. Nagle uderzyła o coś i upadła na ziemię.
 - Rany, znowu będę musiał się myć? Patrz jak chodzisz. - usłyszała zdenerwowany głos. Uniosła głowę do góry i zobaczyła młodego chłopaka w samym ręczniku owiniętym dookoła bioder. Miał białe włosy, był umięśniony i przystojny, ale najbardziej urzekły ją jego piękne niebieskie oczy. Wpatrywała się w niego, aż chłopak chrząknął wytrącając ją z transu.
 - Cóż, zamierzasz wstać, czy przebić mi gałki wzrokiem? - zachichotał nieznajomy. Dziewczyna przejechała go wzrokiem od góry do dołu i ponownie spojrzała mu w oczy. Białowłosy popatrzył w dół i na widok swojego okrycia zaczął piszczeć i schował się za najbliższymi drzwiami, z których został wywalony przez złotowłosą dziewczynę, która kogoś jej przypominała.
 - Jack! Ja tu się przebieram, a ty paradujesz mi w ręczniku!! Spadaj stąd! Oo, a kto to? - zapytała patrząc na dziewczynę. Teraz miała pewność.
 - Roszpunka? Czy to ty? - wychrypiała wstając szybko z podłogi.
 - Tak mam na imię. - zachichotała złotowłosa.
 - Zaraz, to wy się znacie? Powiedz mi swój rozkład pracy przy śmietniku to kiedyś cię odwiedzę. - zaśmiał się chłopak.
 - A przywalić ci? - krzyknęła Roszpunka trzymając w gotowiści patelnię.
 - Mamoooooooo, ratunkuuu! - zawołał Jack i uciekł korytarzem.
 - Nieważne. - westchnęła złotowłosa. - Kto ty?
 - Nie poznajesz mnie?
 - No, może być ciężko.
 - Kuzynko, to ja, Elsa.
 - Co? Elsa? - przejechała po niej wzrokiem i nie zważając czy się ubrudzi czy nie, przytuliła ją do siebie krzycząc. - Elsaaaa! Elsuś! Elsie! To ty! To naprawdę ty! Skąd się tu wzięłaś? Poczekaj, nie odpowiadaj. Najpierw porządnie się umyj, a ja pożyczę ci moje ubrania, potem wszystko mi opowiedz. Chodź!

***pół godziny później***

 - Już? Jesteś gotowa? - zawołała Roszpunka.
 - Tak. - Elsa wyszła z łazienki. - Co to za dziwne ubrania?
 - Nowoczesne. A teraz siadaj i opowiadaj. Albo nie! Chodźmy do pokoju, w którym założyłam ogródek. Nie wiesz jak tam jest pięknie.
 - No to chodźmy. 
 Tymczasem Jack ubrał się i chciał pójść do Roszpunki, bo słyszał jakieś dziwne krzyki, ale nikogo w jej pokoju nie było. Ruszył więc do jej ogródka. Tam zastał ją rozmawiającą z piękną nieznajomą, która przypominała mu tą żebraczkę, na którą wpadł.
 - Czyżby to była ona? - zapytał sam siebie i podszedł bliżej.

- I wtedy ty wyszłaś z pokoju. - zakończyła swoją opowieść nieznajoma.
 - Wow, zaraz, a gdzie Ania? - zapytała Roszpunka.
 - Ania? Anka! No własnie! Gdzie ona jest? Muszę ją odnaleźć i to szybko. A jeśli coś jej się stało? - spanikowała blondynka.
 - Jeśli chodzi o tą nawiedzoną dziewczynę, która przypomina zombie na diecie niskomózgowej, to spokojnie, nic jej nie jest. - odezwał się Jack. Obydwie spojrzały na niego.
 - Ach, to ty. - rozpoznała go nieznajoma.
 - Jack! Nie wyraziłam zgody, żebyś tu przyłaził i straszył ludzi historyjkami o zombie! - krzyknęła złotowłosa.

 - Ale ja mówię prawdę. Na serio ona tak wyglądała. No może teraz się przywróciła do porządku, bo kierowała się do łazienki.
 - Trzeba ją znaleźć. - odpowiedziała blondynka, przebiegła obok Jack'a i wyszła z pokoju.
 - Kto to był? - zapytał Frost.
 - Widzę, że ci kolorek zeszedł. A to była moja kuzynka, Elsa Arendell. 
 - Och, doprawdy? 
 - A co? Spodobała ci się?
 - Mi? Pfff, no coś ty! W życiu!
 - Taa, jasne. - nie uwierzyła Roszpunka, po czym go minęła i wyszła z pokoju.
 - Wygląd to nie wszystko. - mruknął do siebie i ruszył za nią, ale na chwilę przystanął i westchnął. - Chociaż jest piękna.

***

No i witajcie w rozdziale 11! Jak już wiecie, jest tu Elsaaa! Noo, Ania jeszcze nie do końca wystąpiła, ale w następnym będzie. Ale pewnie bardziej wyczekiwaliście tą pierwszą. A teraz część, którą wam obiecałam (znaczy się, napisałam, że tak mogę zrobić), czyli moje rysunki! Nie wiem, czy wam się spodobają, no ale zobaczymy. 
UWAGA! NIE są skopiowane! Na jednym blogu jeden się pojawił, wiem, bo to również mój blog, tyle że na innym koncie. Adres: couplesareeverywhere.blogspot.com - Jelsa w Hogwarcie!
 A teraz te rysunki:
1. Elsa i Anna (to ten się pojawił na tamtym blogu):














2. Roszpunka i Flynn/Julek:














3. Elsa:














4. Dziewczyna wzorowana na moim wyglądzie:














5. Jakieś rysuneczki:














No to tyle. Jakość może nie ściągnięta z billboardów, ale coś tam widać. To do następnego!

niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 10 "Czyżby ciąża?"

 Po powrocie do domu North'a, Strażnicy postanowili pozostać tam przez kilka dni. Mikołaj kazał yeti'm przygotować śniadanie, a Czkawce, Piotrusiowi, Jack'owi i Roszpunce - przebrać.
 - Ząbek, pomóż Roszpunce, a ty Piasek - Czkawce. - dodał, wiedząc, że Easter tego nie zrobi, po czym wszyscy się rozeszli. 
 - Po co mam się przebierać? Jestem czysty. - powiedział Czkawka.
 - Ja tu nie mam swoich ubrań. - zaczęła złotowłosa, chcąc się wymigać od tego.
 - W jednym z pokoi są damskie ubrania, w sam raz na ciebie. - odpowiedziała Zębuszka i obie zniknęły za drzwiami. Wróżka od razu zaczęła przekopywać szafę, ale nie znalazła nic takiego, co można by było ubrać.
 - Ugh, tutaj nie ma nic. Siedź tu, a ja pójdę zapytać North'a, czy wyrzucił wszystkie damskie ubrania. - powiedziała lekko zdenerwowana i zanim Roszpunka mrugnęła, już jej nie było.
 Chwilę później wróciła i stwierdziła, że faktycznie Mikołaj je wyrzucił.
 - No nic, to pożyczymy od Jack'a. - stwierdziła i udała się do drzwi, ale przejście zagrodziła jej złotowłosa.
 - Nie ma mowy! Nie będę nosić jego ubrań! Jak ja będę wyglądać?
 - Uroczo. - odpowiedziała wróżka z uśmiechem, odsunęła dziewczynę i wyleciała z pokoju.
 Jack włożył na siebie pierwszą koszulę, którą zobaczył.

 Spodnie zamienił na ciemniejsze, ale butów i tak nie założył. Swoje różowe kosmyki zakrył czapką. Podszedł do drzwi i już miał je otworzyć, kiedy one same to zrobiły uderzając go w czoło.
 - Jack? Jack, gdzie jesteś? - rozległ się głos Ząbka. Wróżka odsunęła drzwi i zobaczyła chłopaka pod ścianą. - Jack, nie chowaj się tylko trzymaj. - wręczyła mu pieniądze.
 - Ooo, dzięki. Ale za co? - zapytał biorąc je od niej.
 - Nie dla ciebie, tylko na ubrania dla Roszpunki. Musisz lecieć do sklepu i kupić.
 - Ząbek, my jesteśmy na Biegunie. Myślisz, że są tu sklepy?
 - Nie gadaj, tylko leć. - Zębuszka wyciągnęła kulę, szepnęła "Nowy Jork", rzuciła przedmiot o ziemię i wepchnęła Jack'a do portalu. Po chwili chłopak znalazł się w tym mieście prosto na pasach. Nagle rozległo się trąbienie. Chłopak obejrzał się i o mało co nie został staranowany przez czerwony samochód. Kierowca otworzył okno.
 - Co ty wyprawiasz, gówniarzu!? Życie chcesz stracić? Wynocha mi stąd, albo nie będę taki miły. - mężczyzna był naprawdę wściekły. Frost wszedł na chodnik. - Masz szczęście, że tu nie ma glin inaczej byłbym miał kłopoty. Przez ciebie! Co za niewychowany bachor! - wykrzyczał do niego i odjechał.
 Jack wzruszył ramionami i wszedł do sklepu z odzieżą. W środku panował duży ruch i były same kobiety.
 - A co taki przystojniak robi w miejscu dla kobiet? - zapytała pulchniutka sprzedawczyni i obdarzyła go ciepłym uśmiechem.
 - Ja... - chłopak nie wiedział co powiedzieć. - Szukam... mmm... prezentu... dla... swojej siostry. Wie pani, jutro ma urodziny.
 - No to dobrze trafiłeś! Zaraz kogoś zawołam. Layla! Chodź tu na moment!
 Obok niego pojawiła się szczupła brunetka, ubrana w dżinsowe spodenki i zwiewną fioletową bluzkę. Włosy miała spięte w dwa kucyki a na oczy opadała jej grzywka przycięta na bok.
 - Tak, proszę pani? - zapytała z uśmiechem. Kobieta wskazała na Frosta. - Rozumiem. Chodź pan! - pociągnęła go za rękę i zaśmiała się z sobie tylko znanego powodu.
 Tymczasem Czkawka i Piotruś zdążyli się już przebrać. Wyszli z pokoi w tym samym momencie.


















 - I jak się czujesz bez swojej skórki? - zachichotał Piotruś. Czkawka posłał mu spojrzenie, które mówiło, że chce go zignorować. Nagle minęła ich Zębuszka.
 - Ząbek! Gdzie Jack i Roszpunka? - zapytał Haddock.
 - Roszpunka tu za drzwiami czeka na ubrania, które Jack poleciał kupić. - odpowiedziała i weszła do pokoju.
 - Kupić? Chyba nie gdzieś tutaj? - zapytał zdezorientowany Czkawka.
 - No coś ty. Pewnie użył portalu. Za niedługo wróci. A tymczasem...
 - Kto pierwszy w kuchni ten bierze ciastka! - krzyknął szatyn i pobiegł przed siebie, a za nim poleciał Piotruś wykrzykując, że i tak go prześcignie, a na to Czkawka, że wie i ciastka on już zjadł i zaczęli się gonić po całym domu.

***półtorej godziny później***

 - Wróciłem! - krzyknął Jack. W rękach miał stos opakowań, pudełek, reklamówek i papierowych torebek.
 - Gdzieś ty był tak długo? - zapytał North.
 - No... w sklepie, a gdzie? A zresztą, długo niedługo, ale ubrania są, co nie? Trzymaj, blondie. - ułożył rzeczy na rękach Roszpunki, ale część i tak wylądowała na ziemi.
 - Jak ja mam to wziąć? - zapytała złotowłosa przygnieciona ciężarem.
 - Pomogę ci. - powiedziała Ząbek i wzięła z jej rąk połowę zakupów.
 - Ja też. - zaofiarował się Czkawka i pozbierał pakunki z podłogi, a następnie cała trójka udała się do tymczasowego pokoju Roszpunki.
 Jack zobaczył pewien przedmiot w pewnym miejscu. Podszedł do niego i wyciągnął dłoń. Chwycił rzecz, ale mu się wyślizgnęła. Zdeberwowany zanurzył się w odmęty czarnego cuchnącego worka.
 - Jack? Co ty robisz w koszu na śmieci? - zapytał Piotruś.
 - Szukam. - wybełkotał prawie wpychając sobie do ust skórkę od banana.
 - Czego?
 - Tego! - zawołał uradowany i podniósł dłoń do góry, w której trzymał...
 - Test ciążowy? - zapytał zaskoczony North. - Ale kogo?
 - To proste. Takie testy używają tylko dziewczyny łamane przez kobiety. A z kobiet są tu tylko Roszpunka, Ząbek i Piotrusia. No, ale ta ostatnia jeszcze okresu nie miała, więc ją wykluczamy. Są jeszcze Barwinka i Dzwoneczek, ale gdzie tam te niewinne maleństwa by up....ekhem, no wiecie. Roszpunka jest tu od bodajże dwóch godzin i nie ma pojęcia, że istnieje coś takiego. - wyjaśnił Frost. - Więc na kogo wychodzi?
 - Ząbek!? - odpowiedzieli równocześnie Piotruś i North i spojrzeli na siebie, a następnie na Jack'a.
 - Czyli ona jest w... ciąży? Ale z kim? I czemu nic nam nie mówiła? - dopytywał się Mikołaj, ale różowowłosy tylko wzruszył ramionami.
 - No cóż, wygląda na to, że ta wasza wróżka nie jest taka święta, na jaką wygląda. - stwierdził Piotruś kręcąc głową.
 - Zamknij się albo pożałujesz! - krzyknął rozzłoszczony Jack i rzucił się na niego.
 Nagle w drzwiach stanęli Roszpunka i Czkawka.

 - Co wy wyprawiacie? Czemu się bijecie? - pytała złotowłosa.
 - Coś mi się wydaje, że to jest powodem. - powiedział Czkawka podnosząc z podłogi test ciążowy, który wypadł Jack'owi z ręki podczas bójki.
 - Dosyć! - krzyknął North łapiąc obydwóch do rąk i rozdzielając ich. - Pogodzić mi się tu. Jeśli to, o czym mówił Frost jest prawdą, to...
 - A o czym mówił? - zapytała uśmiechnięta od ucha do ucha Zębuszka, która pojawiła się za Roszpunką i Czkawką. - O co chodzi?
 - O nic takiego. To zupełnie nieważne, naprawdę. Zresztą zaraz sobie poradzimy. - odpowiedział szybko North.
 - Ale może mogę się na coś przydać? - zapytała ponownie wróżka.

 - Nie! To są męskie sprawy. - dodał Jack wyrywając się Mikołajowi.
 - W takim razie co tu robi Roszpunka?
 - Tylko przechodziła i już stąd idzie, prawda, blondie? - zwrócił się do złotowłosej popychając ją w stronę wyjścia.
 - Po pierwsze: nie nazywaj mnie tak. Po drugie: nie popychaj mnie. A po trzecie: o co...
 - Tak, tak, już wychodzi. - przerwał jej Frost, po czym szepnął jej do ucha. - Później ci wyjaśnię. Sprawa związana z Ząbkiem, ale nic jej nie mów co tu zaszło, dobra?
 Dziewczyna kiwnęła głową.
 - Chodź, Ząbek, pooprowadź mnie po bazie. - powiedziała i złapała Zębuszkę za rękę.
 - No dobrze. - zgodziła się wróżka patrząc na nią podejrzliwie i obie odeszły.
 - No to co teraz? - zapytał Piotruś.
 - Jak to co? Musimy się przekonać czy to prawda. - odparł Jack.
 - Ale o co chodzi? - zapytał zdezorientowany Czkawka.

***

I mamy rozdział 10! Jak wam się podoba? Jak myślicie, z kim Ząbek może być w ciąży? Planowałam dodać ten wpis później, ale wena mnie naszła i jest dziś! Postanowiłam ukrócić wam cierpienie i już w następnym rozdziale pojawi się..... Elsa! Oczywiście razem z Anią. Tak, ta postać, którą wyczekujecie od pierwszego rozdziału! Zauważyłam, że odkąd pojawiła się Roszpunka, te rozdziały są troszkę mniej śmieszne, ale spokojnie, za niedługo nie wstaniecie z podłogi. Do następnego, kochani!

sobota, 16 maja 2015

Rozdział 9 "Padalec i anakonda"

 Przed nimi stał młody chłopak, wyglądał na 19 lat. Był dość wysoki, miał granatowoczarne rozczochrane włosy i podobnego koloru oczy. Ubrany był w czarny podkoszulek i granatową koszulę z krótkim rękawem. Na nogach miał czarne dżinsy i białe sportowe buty. Za nim stała dziewczyna, która mogła uchodzić na 16 lat. Miała długie czerwone włosy spięte wysoko w kucyka, a grzywka opadała jej z dwóch stron na twarz. Jej szaro-brązowe oczy lustrowały ich z dystansu 3 metrów. Była ubrana w niebiesko-czarno-kremowy kombinezon odsłaniający ramiona i nogi, na których miała srebrne kozaki sięgające do 1/3 ud. W ręce trzymała stalową włócznię.
 - Kim wy jesteście? - zapytał Jack, który dopiero co odzyskał mowę. Czerwonowłosa wymierzyła do niego z włóczni z groźną miną. Jej towarzysz opuścił jej dłoń i lekko się zaśmiał.
 - Uspokój się, nie warto tracić energii na Śmiertelnych. - powiedział, na co dziewczyna cofnęła dłoń. Chłopak miał głos niski i zachrypnięty.
 - Ja jestem jednym z Nich. - wtrącił się Frost.
 - Ach, no tak. Jack Frost. Słyszałaś o nim, prawda siostrzyczko?
 - Nie nazywaj mnie tak, Astaroth. - wysyczała przez zęby czerwonowłosa kierując wzrok na, prawdopodobnie, swojego brata.
 -Luna! Ile razy ci mówiłem żebyś nie wymawiała mojego imienia obcym. Tym samym zdradzasz naszą tożsamość, idiotko. - warknął Astaroth piorunując siostrę wzrokiem. Następnie spojrzał przyjaźnie na Jack'a i Roszpunkę. - Wybaczcie, ona dopiero się uczy. - dodał z diabelskim uśmiechem.
 - Astaroth? Hmm, coś mi świta w umyśle. - powiedziała złotowłosa i zamyśliła się. - Ach, no tak! Tak nazywał się demon stojący na 7. miejscu w rankingu najpotężniejszych demonów wszechczasów. Był bardzo potężny i miał pod swoją władzą ponad 40 legionów szatańskich istot. Ale w legendach nie wspominano o tym, żeby miał jakiegoś towarzysza.
 - W istocie, to jestem ja,  a to moja młodsza siostra. Nie ma jej w legendach, ponieważ 18-stkę skończyła dopiero wczoraj, a do tego czasu nie była pełnoprawnym demonem. Niestety jej moc jest jeszcze nieodkryta, więc do obrony ma moją włócznię. Nie zapominajmy, że jestem synem chrzestnym Lucifera, 2. najpotężniejszego demona. Przed nim stoi już tylko Satan.
 Roszpunka, na dźwięk tych dwóch przeklętych imion, zadrżała i cofnęła się o krok. Jack widząc to, wymierzył do nich ze swojej laski.
 - Nieważne kto jest twoim tatuśkiem od święconek, ja się nie boję. Ani ciebie, ani twojej stukniętej siostry. - warknął marszcząc brwi. Astaroth i Luna odskoczyli na samo słowo "święconek". Frost patrzył to na dziewczynę, to na chłopaka. - Uuu, święconki, uuu woda święcona, ależ to straaaszne. - zaczął machać kosturem dookoła siebie.
 - Jack, uważaj. - warknęła na niego Roszpunka, która prawie dostałaby od niego w twarz. - Cóż, to może zacznijmy od początku? - zapytała naśladując Ząbka. - Cześć, jestem Roszpunka. A to Jack Frost. - posłała im miły uśmiech.
 - Luna i Astaroth Darkness. - westchnął granatowowłosy. - Co tu robicie?
 - Nie twoja sprawa! - wysyczał Jack, który nie mógł się do nich przekonać, a zwłaszcza do Luny.
 - Skarbie, powinieneś być milszy. - stwierdziła łagodnym głosem Roszpunka.
 - Dla nich? Czym sobie...? Zaraz, skarbie? - zapytał zdziwiony, ale dziewczyna już go nie słuchała.
 - Powinieneś posłuchać swojej laski. - powiedziała spokojnym i dumnym głosem Luna.
 - Po pierwsze: to kostur. Po drugie: to zupełnie tak, jakby umiała mówić, tak? - odparł Frost nie orientując się zbytnio o co jej chodzi. Czerwonowłosa przewróciła oczami.
 - Nie mówię o tym patyku, tylko o niej. - wskazała ruchem głowy na złotowłosą, która oglądała z zachwytem jak Astaroth rozwijał swoje skrzydła.
 - Proszę, mogę polecieć gdzieś z tobą? - zapytała błagalnym głosem, ale chłopak pozostał niewzruszony. Wtedy Roszpunka podeszła do niego. On się cofnął. Ona się przybliżyła. Astaroth potknął się o kamień i runął na ziemię ciagnąc za sobą złotowłosą, która upadła mu na tors. W tym samym momencie zza skał wyszli North, Piasek, Easter, Ząbek, Piotruś, Barwinka i Dzwoneczek.
 - Aaach! A co tu się dzieje? Jack, przykro mi, ale najwyraźniej twoja dziewczyna woli skrzydła zamiast patyka. - zachichotał Piotruś wskazujac ręką na Roszpunkę, która natychmiast się podniosła, odsunęła od chłopaka i zaczęła przepraszać.
 - Ona nie jest moją dziewczyną. - wysyczał przez zęby Jack. - To tak, jakbym mówił, że ty chodzisz z Ząbkiem.
 - Ale to nieprawda! I Ząbek też to przyzna!
 - A skąd wiesz? Pytałeś?
 - Nie! Nie będę się o takie głupoty pytał.
 - No już, nie denerwuj się. Skoro to nieprawda, to czemu jesteś taki zły? - zaśmiał się Frost.
 - Nie jestem. - odparł Piotruś i odszedł obrażony.
 - Taa, na pewno. - powiedział do siebie cicho Jack. Nagle uderzyło go coś w głowę. Była to patelnia Roszpunki, którą trzymała w rękach. Chwila, zaraz. Przecież on zamroził ją, więc skąd ona ją ma.
 - Co się dzieje? Co ona robi? I skąd ma patelnię? - zapytał różowowłosy pocierając sobie głowę.
 - Tak to jest, kiedy się zamyślisz. - zaśmiał się North.
 - Patelnia już się odmroziła, więc ją wziąłem. Kiedy przyszliśmy tutaj i Roszpunka już zeszła z tego chłopaka (ale to brzmi xd) to on powiedział, że całe szczęście, że jest silny, bo nie wytrzymałby tego ciężaru na sobie i ona zdenerwowała się, wzięła mi patelnię i chciała go uderzyć, ale on zrobił unik i Roszpunka trafiła ciebie. - streścił całe wydarzenie.
 - Nic ci nie jest? - zapytała z troską Roszpunka i rzuciła patelnią za siebie, która trafiła Astaroth'a prosto w czoło, a chłopak wywrócił się. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę. - Jest! Udało się. Łuhu! Masz za swoje! - zawołała ucieszona złotowłosa.
 - Tak właściwie to lećmy już do domu. - stwierdziła Ząbek.
 - Właśnie. Żegnam państwa. - ukłoniła się Luna, po czym wzięła wciąż leżącego brata za rękę. Wyrzuciła z kieszeni jakiś pyłek, który utworzył czerwony dym, a jak opadł to tej dwójki już tam nie było.
 - No, to my też wracajmy, ale do sań. Spędzimy tu noc, a rano wrócimy. Chodźcie. - powiedział North.
 - Co za padalec! - krzyknęła Roszpunka.
 - Padalec? Kto i czemu? - zapytał Czkawka.
 - No, a jak myślisz? Astaroth!
 - A kto to?
 - No ten chłopak co tu był przed chwilą.
 - Aaa.. A co on ci zrobił? Znaczy, przed naszym przyjściem?
 - Nic, ale... ugh, samo jego zachowanie na to wskazuje, że jest padalcem. Wygląda jak wąż, ale to jaszczurka.
 - Astaroth jest jaszczurką?
 - Co? Nie! Padalec jest jaszczurką.
 - Ale skoro mówisz, że on jest padalcem...
 - Och, nie zrozumiesz.
 - Taak, faktycznie padalec. A ta jego siostra uuuuf istna anakonda. - zachichotał Jack, który pojawił się nagle pomiędzy nimi i o mało co nie dostał patelnią. - Hej, blondie, nie bądź taka ostra. Stringi ci się wrzynają, czy co?
 - Co to są stringi? - zapytali równocześnie Czkawka i Roszpunka. Jack uderzył się w czoło, przypominając sobie o tym, że są z innych czasów.
 - Nieważne.
 - Powiedz! To coś obraźliwego? - nalegała złotowłosa trzymajac patelnię w pogotowiu.
 - No to są takie majtki, ale z tyłu jest tylko taki mały pasek materiału, który zakrywa tylko ten rowek. - wytłumaczył z uśmiechem Frost kreśląc linię na swoim tyłku.
 - A to, że się wrzynają?
 - Czyli, czy nie są za ciasne. - i wtedy dostał mocno w głowę i zemdlał.

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 8 "Przepowiednia"

  Ayers Rock emanował żołto-niebieskim światłem, który ogarnął ich. Nie widzieli nic, lecz po chwili przed każdym z nich zaczęły się pojawiać obrazy.
 Jack zobaczył śnieżynki. Wirowały dookoła niego i mieniły się różnymi kolorami. Spróbował dotknąć jedną, ale jego ręka przeniknęła przez to. Przypomniał sobie, jak ludzie przechodzili w ten sposób przez niego i cofnął się. Poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Odwrócił głowę w tamtym kierunku i ujrzał postać dziewczyny. Była od niego niższa, ubrana w sukienkę, a na ramiona opadały jej 2 warkocze. Tyle mógł rozpoznać po kszałcie widziadła. Zjawa odwróciła głowę w prawą stronę i wskazała tam wolną ręką, a następnie ponownie spojrzała na niego. Frost popatrzył przed siebie. Przed nim ukazał się kształt kolejnej dziewczyny. Również miała na sobie suknię, ale na jej ramieniu spoczywał jeden warkocz. Z obydwóch jej stron stało po kilka osób, które wyglądały na zainteresowanych gapiów. Dziewczyna uniosła ręce do góry, a nad jej głową ukazała się wielka śnieżynka, niebieska jak cały obraz przedstawiający tą sytuację. Zaciekawiony Jack zaczął się zbliżać do kszałtów, ale zatrzymał się, kiedy ujrzał, że śnieżynka zmieniła kolor na czerwony, a postać się kuli i zasłania rękami przed tłumem, który również przybrał szkarłatną barwę i zaczął rosnąć, a po chwili zmienił się w dym i pochłonął zjawę drobnej osóbki. Chłopak cofnął się do tyłu i poczuł, że postać stojąca przy nim chce go odwrócić w drugą stronę, więc wykonał powoli obrót o 180° i utkwił wzrok w tej samej dziewczynie, tyle że była sama. Siedziała skulona pod drzwiami i płakała, a drewno i ścianę dookoła niej pokrywał szron.
 Piotruś ujrzał przed sobą samego siebie, jednak wyraźnie doroślejszego. Zjawa była wyższa, ubrana w dżinsy i zielony podkoszulek. Jego włosy były brązoworude, krótsze i proste. Na jego twarzy był lekki zarościk. Chłopiec potrząsnął głową. Więc to tak by wyglądał, gdyby nie był wiecznym dzieckiem. Nagle postać uniosła się w górę i zaczęła latać dookoła niego. Blondyn stwierdził, że nigdzie nie widzi Dzwoneczka. Wtedy przypomniał sobie o złożonej przysiędze, która mówiła o tym, że jeśli wypędzi swoją wróżkę, nadal będzie mógł latać, ale nie będzie nieśmiertelny. Na szczęście ten proces jest odwracalny. Postać z powrotem stanęła na ziemi kilka metrów przed nim, a obok niego pojawiła się zamazana postać dziewczyny. Miała na sobie dziwny kapelusz i przytuliła się do niego.
 Czkawka zobaczył siebie rysującego na tablicy wyraźny portret swojej dziewczyny, Astrid, ojca i Szczerbatka. Następnie zjawa narysowała jego przyjaciół i mieszkańców Berk oraz ich smoki. Nagle podeszła do niego dziewczyna w sukni. Szła pewnym krokiem, wymachując rękami. Stanęła blisko postaci przy tablicy i podała mu gąbkę. Zjawa chłopaka nie chciała jej przyjąć. Wtedy dziewczyna wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. Jego postać przyjęła gąbkę i szybko zmazała to co narysowała na tablicy. Wtedy dziewczyna przytuliła go i się rozmyła. Chłopak szukał jej, ale nie mógł znaleźć. W końcu podszedł do tablicy i próbował narysować portrety, które przed chwilą zmazał, ale ciągle wychodziły mu obrazy zupełnie innych osób.
 Roszpunka zobaczyła przed sobą własną matkę. Opierała się o łóżko i płakała. W rękach ściskała sukienkę, którą dziewczyna uszyła jako ostatnią. Zrobiło jej się bardzo smutno. Było jej żal mamy, która tak cierpiała. Obiecała sobie, że zrobi wszystko, żeby do niej wrócić. Nagle kobieta wstała, otarła łzy i uśmiechnęła się. Wrzuciła sukienkę do ognia i zaczęła się głośno śmiać. Wyciągnęła z szafy wszystkie jej sukienki i darła je, a kawałki wrzucała do oknia. Podobnie zrobiła z resztą jej rzeczy. Widząc to, Roszpunka miała ochotę krzyknąć, wyrwać matkę z transu, w który, według niej, wpadła, ale głos jej uwiązł w gardle. Spróbowała do niej podejść, ale kobieta przeszła przez nią sprawiając jej ogromny ból w sercu. Położyła dłoń na miejscu, gdzie ten narząd się znajduje, zgięła wpół i cofnęła do tyłu. Nagle tuż przed nią pojawiła się kolejna postać, tym razem młodego chłopaka. Był to tylko zarys sylwetki, cały kształt był jakby spowity w mroku i zamazany. Postać wyciągnęła dłoń w jej stronę. Niewiele myśląc złapała ją. Wtedy dotarło do niej, że to tylko połączenie mgły i światła. Osłupiała kiedy dzięki pomocy zjawy, z powrotem stanęła prosto. Spojrzała mu w miejsce, gdzie według niej powinny być oczy i czuła, że postać również się w nią wpatruje. Nagle sylwetka chłopaka wtuliła się w nią. Był to miły, ciepły uścisk, jednak dziewczyna czuła, że on oznaczał coś więcej niż tylko przyjaźń. Wtedy poczuła rozrywający ból. Ta zjawa również przez nią przeszła, a na jej miejsce pojawiła się inna, trochę mocniej zbudowana. Ten chłopak też wyciągnął dłoń, ale ona, pamiętając o cierpieniu, który zadali jej matka i poprzedni chłopak, pokręciła głową i zaczęła się cofać do tyłu. Zjawa szła za nią. Roszpunka odwróciła się i pobiegła przed siebie. Nie zauważyła, że mgła już opadła.
 - Czkawkaa! - krzyknęła rozpaczliwie widząc chłopaka przed sobą. Rzuciła się na niego i mocno wtuliła, a pojedyncza łza spłynęła po policzku. Szatyn patrzył na nią rozkojarzony, lecz odwzajemnił przyjaźnie uścisk.
 - Co się stało? - zapytał spokojnie, kiedy złotowłosa odsunęła się trochę od niego.
 - To było straszne. Najpierw widziałam swoją mamę. Płakała. A potem zaczęła się śmiać, jakby jej smutek z powodu mojej ucieczki był tylko na pokaz. Później... - Roszpunka zalała się łzami.
 - Hej! Ty ponoć masz dziewczynę! - zawołał roześmiany Jack zbliżając się do nich. Czkawka natychmiast odsunął się od złotowłosej, zapominając w jakim jest stanie. Dziewczyna odwróciła głowę w kierunku różowowłosego. Chłopak zobaczył jej łzy i mentalnie kopnął się w twarz.
 - Ale wrażliwa. Wystarczy trochę mgły i już płacze. - szepnął do Czkawki.
 - W końcu to dziewczyna. - odpowiedział chłopak obserwując jak Roszpunka wyciera łzy.
 - Wy naprawdę nic nie widzieliście? Nie zauważyliście jak zjawa mojej mamy i jakiegoś chłopaka przeszła przeze mnie? A następna mnie goniła! - wyrzuciła z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. Jack podszedł do niej i potrząsnął za ramiona.
 - Uspokój się. - powiedział, a złotowłosa zaczęła głęboko oddychać. Reszta Strażników, Piotruś i wróżki dotarli do nich. - Czy ktoś jeszcze miał coś podobnego?
 - Ja. - odezwali się w tym samym czasie Piotruś i Czkawka.
 - My widzieliśmy tylko światło. Nic poza tym, prawda? - zwrócił się North do Easter'a, Piaska i Ząbka. Cała trójka pokiwała głowami.
 - Bardzo dziwne. - powiedziała Zębuszka i spojrzała prosto w księżyc. - Panie Księżycu, planowałeś to?
 - I tak ci nie odpowie. - burknął Jack, u którego wiele razy powtarzały się te sytuacje.
 - Chwileczkę, rozmawiasz z księżycem? - zapytała zdziwiona Roszpunka. Ząbek pokiwała głową. - Przecież to niemożliwe!
 - To samo mówiłaś o portalu. - stwierdził Czkawka.
 - I dalej nie jestem przekonana. - popatrzyła po wszystkich i westchnęła. - No dobrze, załóżmy, że w to również wierzę.
 - Dobry wybór. A teraz proponowałbym coś przekąsić. - powiedział North pocierając dłońmi.
 - Ja mam pomysł! - zawołał Piotruś i zwrócił się do Frosta. - Jack, powtórka z rozrywki? Już wiem do czego to służy. Tak naprawdę. I to jest prez...
 - Prezent! Już ci mówiłem! - krzyknął zdenerwowany różowowłosy.
 - Jaki prezent. Przecież ty nigdy nie... - zaczął North, ale Frost mu przerwał.
 - Zmieniłem nawyki. Odczepcie się! - zawołał i poleciał na drugą stronę Ayers Rock.
 - Jack! Zaczekaj! - krzyknęła Roszpunka i pobiegła za nim.
 - Roszpunko, nie warto. Zaraz się uspokoi. - powiedział Piotruś, ale ona go nie słuchała.

***godzinę później***

 Wyczerpana dziewczyna usiadła na kamieniu i starała się unormować oddech. Szukała Jack'a już dość długi okres czasu i nadal go nie znalazła. Nagle usłyszała odgłosy walenia lodem w skałę. Wstała i podążyła za dźwiękiem. Wyjrzała zza skały i zobaczyła Frosta, który mruczał coś do siebie i wyładowywał złość na zamrażaniu kamienia. Cofnęła się i uderzyła stopą o jakiś wystający kamyk. Jack podniósł wzrok.
 - Kto tu jest? - zapytał. Dziewczyna wyszła z ukrycia. - Och, to tylko ty. Coś chciałaś?
 - Dlaczego jesteś taki wściekły?
 - To nic. Zaraz mi przejdzie. - odparł i trafił soplem lodu w piach.
 - Właśnie widzę. - stwierdziła, przyglądając się jego tworowi. Lodowe posągi Piotrusia i Zająca, w każdym wbite przynajmniej 4 sople. - Czym cię tak wkurzyli?
 - Czym? Samym istnieniem już  nie irytują.
 - Dlaczego? Co oni ci takiego zrobili?
 - Nie zrozumiesz.
 - Skąd wiesz?
 - Bo jesteś dziewczyną. Na dodatek blondynką. - za te słowa dostał w twarz.
 - Sugerujesz, że jestem głupia? - zapytała. Jack roześmiał się. 
 - Ależ nie. Lubię cię denerwować. - zaczął krążyć dookoła niej.
 - Czemu? - Frost przysunął się do niej.
 - Bo jesteś taka słodka kiedy marszczysz swój nosek. - powiedział dziecinnym głosem i roześmiał się, ale nie odsunął.
 - Proszę, proszę. A kogo my tu mamy? Czyżby Jack'uś w końcu znalazł sobie dziewczynę?

 - Z nim przynajmniej da się wytrzymać. - zachichotał drugi głos, na co ten pierwszy zaczął się wydzierać jak bardzo go nienawidzi i jak bardzo chce go zabić, ale nie zrobi tego, bo mu się nie chce.

***

 Witam was pod 8 rozdziałem. Jak wam się podoba? Tutaj już nie było tyle humoru, jak we wcześniejszych postach, ale to efekt zamierzony. Jeśli ktoś jest ciekawy, któż to są ci dwaj, którzy znaleźli się w końcówce, to podpowiem wam, że jedna z nich to ten przeklęty.... a drugi to zupełnie nowa postać. I mam takie zadanie dla was. Pomóżcie mi stworzyć właściciela lub właścicielkę tego drugiego głosu. Płeć, imię i nazwisko, wygląd, wiek, moc no wszystko. Tylko jedna uwaga. Nie może być skopiowany. Liczę na waszą wyobraźnię. Do następnego!