- Ach, z jaką siłą zostały one rozerwane. To nieprawdopodobne, przecież są zaklęte. No chyba, że gdzieś mają metkę : Wyprodukowano w Chinach. To wtedy rozumiem. A ty co mnie kłamiesz? - zwrócił się do dziewczyny. - Spokojnie podziwiałem piękny rysunek, a ty przylazłaś i przyprowadziłaś mnie tutaj, że niby trzeba rozciąć łańcuchy. Napaliłem się już, a tu co? Kompletnie nic. Tak żem sobie pociął, że aż podziwiam chińskie podróbki łańcucha. Nie no, to osiągnięcie godne conajmniej Nobla. - zakpił.
- To, to niemożliwe. - wyszeptała przez palce.
- Haha, możliwe. Co ty, nie wiesz, że u skośnookich wszystko jest możliwe? Wszystko mają, a jak nie mają to zrobią, a jak nie zrobią to znaczy, że już to mają.
- N-nie o to chodzi. Grell? - odwróciła się w jego stronę.
- Tak? - zapytał z wyrazem powagi i ciekawości.
- Pamiętasz... legendę o... nie, to głupie. Zapewne nic nie zrozumiesz. - spuściła głowę na dół.
- Dlaczego? Dlaczego wy wszyscy myślicie, że jestem jakimś idiotą, co to nigdy niczego nie rozumie? Chciałaś mi powiedzieć, czy słyszałem legendę o Shadow. Tak, i wiem, że jest prawdziwa. Jestem też świadomy, że to jego ciało tu było, a teraz bezgłośnie w przeciągu zaledwie kilku sekund on ożył i wydostał się z łańcuchów. - odparł szybko czerwonowłosy. - Zaskoczona, że jestem świadomy co tu się dzieje?
- Yy no tak... znaczy nie! Ale... ugh. Nie czas teraz na to.
- Tak, wiem. Musimy go odnaleźć, czyż nie? Bo jeśli nie, to on przybierze na sile i zaatakuje, czyż nie? Jeśli już tego nie zrobił.
- Czyż nie?
- Przestań cały czas powtarzać to "czyż nie?" - warknęła Luna.
- Dopiero dwa razy powiedziałem.
- 3 razy. Naucz się liczyć.
- Ale to nie byłem ja. Ten trzeci raz.
- Jeśli nie ty, to kto?
- Odpowiedź jest prosta. - odezwał się ten sam głos i w świetle mignęły jasnoniebieskie włosy.
- Shadow! - krzyknęła przestraszona czerwonowłosa. - Grell... - odwróciła się w jego stronę, ale Żniwiarza tam nie było. Spojrzała do tyłu. Był już przy wyjściu. Odwróciła się z powrotem do przodu. Chłopak zniknął. Luna rozszerzyła oczy i wybiegła ze świątyni. - Uciekajcie stąd! Ukryjcie się! - wołała.
- Ale o co chodzi? - zapytał Czkawka próbując ściągnąć z siebie Anię, która ze strachu wdrapała mu się na plecy.
- Po prostu zróbcie coś żeby tu nie być! Szybciej! Shadow się zbudził! - krzyknęła. Tym razem poskutkowało. Astaroth przyciągnął Elsę i Roszpunkę, prawie niezauważalnie rozwinął wielkie czarne skrzydła pokryte skórą i zniknął z nimi. Piotruś złapał Czkawkę z uwieszoną na nim Anną i poderwał się do szybkiego lotu między chmurami. Grell uniósł Undertaker'a i podążył za blondynem. Luna rzuciła się na Shane'a, zasłoniła go swoim ciałem, podobnie jak brat rozwinęła swoje czerwone skrzydła i znikła. Rodzeństwo Darkness pojawiło się, w tym samym odstępie czasu od siebie, co znikło, dokładnie tam, gdzie się zatrzymała reszta.
- I co teraz? - zapytał Astaroth. - Przed nim już nie uciekniemy. Również podejmując z nim walkę skazujemy się na przegraną.
- Więc co zrobimy? Nie uciekniemy. Nie będziemy walczyć. Co w takim razie nam pozostaje? Poddać się? Pozwolić, aby nas zabił? Jemu to na pewno nie zrobi różnicy. - wołała zrozpaczona Punzie.
- Może jeśli połączymy siły, to uda nam się przynajmniej go jakoś ogłuszyć, na ten okres czasu, aż nie dotrzemy do... waszego teraźniejszego celu. - zaproponowała Elsa.
- Elsa! Pamiętaj, że ja i Czkawka nic nie potrafimy. Ty nie panujesz nad swoją mocą. Piotruś... och, on ma dopiero 12 lat i tylko latać umie. Shane... nie wiadomo co potrafi. Grell... no dobra... umie latać i ma piłę... Undertaker... co on właściwie umie? Lunie moc się jeszcze nie objawiła. Pozostaje Astaroth, a przecież ktoś musi nas chronić.
- Hej! Jestem jeszcze ja! - krzyknęła Roszpunka.
- Straciłaś swoje cudowne włosy. Już nie ma z ciebie pożytku. - odparł Grell. - Ale co ja tu widzę? Naprawdę dołączyłem się do tak słabej grupy?
- Ciekawe jaką siłą ciebie obdarzyli. - burknął Czkawka.
- Nie, Grell, oni tylko się boją. Naprawdę są bardzo silni. - powiedział Undertaker. - A wy pamiętajcie, kiedy pokażecie słabości, on straci zainteresowanie wami. Wtedy gotów jest was zdradzić, a nawet zabić.
- Zabić? Czym? Tą swoją piłką? - zadrwił Shane. - Na pewno nie mnie.
- A kogo niesie kobieta? - zachichotał Piotruś.
- Nie lekceważ go. - wtrąciła się Luna. - Chodźmy.
- Po pierwsze: lećmy. Po drugie: czemu ty lecisz na ziemię, z której przed chwilą uciekliśmy? - zapytała Ania, ale czerwonowłosa zignorowała ją. Wszyscy ruszyli za nią. Po chwili stali na ziemi, kilkanaście metrów od świątyni.
- Dobra, załatwmy to pokojowo. Wyjdę pierwsza i spróbuję się z nim jakoś dogadać. Kiedy on zaatakuje, wy przyjdzcie mi z pomocą, ale tak, żeby was nie zauważył, jasne? - wyjaśniła Luna. Wszyscy przytaknęli. Dziewczyna wstrzymała powietrze i wyszła zza skał. Podeszła do schodów świątyni i zatrzymała się. Wypuściła powietrze i rozejrzała się. Nikogo nie było. - Wyjdź! Pokaż się! Wiem, że tu jesteś, Shadow, i nie próbuj żadnych sztuczek.
- Sztuczek? Ha-ha-ha-ha-ha! - roześmiał się. - To raczej ty używasz sztuczek. Tak, powiedz mi, czym ty zamierzasz się bronić? Bo chyba nie patyczkami?
- Jeśli zajdzie taka potrzeba, to mogę wszystkim. A teraz bądź mężczyzną i wyjdź z ukrycia!
- Kto powiedział, że się kryję? - chłopak wyszedł z cienia skał. - Po prostu ty mnie nie widzisz. Ale teraz przejdźmy do rzeczy. - uniósł dłoń i zgiął lekko palce. Na gardle dziewczyny zacisnęła się niewidzialna siła, która poddusiła ją i uniosła metr w górę. Luna zaczęła się krztusić i z całych sił próbowała oderwać tą moc ze swojej szyi, lecz kiedy dotykała tego miejsca, nic tam nie było. Machała nogami bezradnie w powietrzu. Nie była w stanie wypowiedzieć słowa, nawet złapać oddechu. Chłopakowi najwyraźniej sprawiało to przyjemność, bo uśmiechał się patrząc na jej cierpienie. W końcu machnął ręką i wyprostował palce, a ciało czerwonowłosej zostało odepchnięte. Z krzykiem uderzyła w skałę i prawie mdlejąc spadła na ziemię. Widząc to, Astaroth wybiegł z ukrycia, stanął pomiędzy siostrą, a niebieskowłosym i wyciągnął dłoń.
- Zrób tak jeszcze raz to ci kości połamię. - warknął przez zęby.
- Spróbowałbyś tylko, Astaroth'cie. A może jednak... - zaśmiał się krótko i mrocznie, a następnie spoważniał i wychrypiał. - Midnight.
Mina Astaroth'a zmieniła się. Od pełnej wściekłości poprzez zaskoczenie, aż do poczucia winy. Schylił głowę i opuścił rękę.
- Tak, tak, przeszłości nie zmienisz. Ale pamiętaj: Zanim rozpoczniesz wojnę, lepiej wiedz o co walczysz.* - jednym ruchem ręki otworzył ranę chłopaka, a krew spłynęła z niej obficie. - Ta rana należy do mnie. Zagoi się wtedy, gdy zechcę. I nie obchodzi mnie twój los... - przybrał wyraz twarzy pełen złości i z pogardą dokończył. - Zdrajco.
Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, Shadow zniknął w czarno-niebieskim dymie. Astaroth złapał się za ranę i klęknął z wyrazem bólu. Reszta wybiegła zza skał i chwilę później była przy rodzeństwie.
- A-astaroth... o-o czym on m-mówił? - wyjąkała Luna. Spróbowała wstać, ale zaskomlała z bólu i opadła na ziemię.
- Luna! Wszystko w porządku? - zapytała Elsa. Wytworzyła lód i przyłożyła do jej siniaków. Dziewczyna syknęła, lecz po chwili poczuła ulgę.
- Gdybym miała swoje włosy... - wychlipała Roszpunka. - Szybko stanęłabyś z powrotem na nogi. W pełni sił. A tak...
- Spokojnie, w końcu jestem demonem, więc za parę godzin będzie wszystko w porządku. - wyszeptała Luna. - Gorzej, jeśli będę mieć jakąś ranę otwartą. Wtedy nawet twoje cudowne włosy by nie pomogły. Rany zrobione przez niego... cóż, Shadow uodpornił skutki jego mocy na działanie leczące.
- Sprawdziłam. Same siniaki. - powiedziała Elsa. Luna odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się.
- A teraz gadaj, czemu nazwał cię Midnight i o co chodzi z tą zdradą. - powiedział Piotruś.
- Kiedyś... - westchnął. - To nie wasza sprawa. Tyczy się mojej przeszłości, nie waszej. Zresztą, kom wy niby jesteście, żeby...
- Ja jestem twoją siostrą. - zaprotestowała Luna. - A Elsa... dziewczyną, która... na której ci zależy. Chociaż nam przydałoby się wyjaśnienie.
- Nie i koniec!! - wrzasnął chłopak wstając. Jego rana przestała krwawić i zasklepiła się. - Powiem, jeśli zechcę. To się tyczy mnie, nie was, więc dajcie mi św... spokój! - odszedł od nich parę kroków.
- Co... - zaczęła Ania.
- Nie pytaj. - przerwała jej czerwonowłosa i westchnęła.
- N-nie o to chodzi. Grell? - odwróciła się w jego stronę.
- Tak? - zapytał z wyrazem powagi i ciekawości.
- Pamiętasz... legendę o... nie, to głupie. Zapewne nic nie zrozumiesz. - spuściła głowę na dół.
- Dlaczego? Dlaczego wy wszyscy myślicie, że jestem jakimś idiotą, co to nigdy niczego nie rozumie? Chciałaś mi powiedzieć, czy słyszałem legendę o Shadow. Tak, i wiem, że jest prawdziwa. Jestem też świadomy, że to jego ciało tu było, a teraz bezgłośnie w przeciągu zaledwie kilku sekund on ożył i wydostał się z łańcuchów. - odparł szybko czerwonowłosy. - Zaskoczona, że jestem świadomy co tu się dzieje?
- Yy no tak... znaczy nie! Ale... ugh. Nie czas teraz na to.
- Tak, wiem. Musimy go odnaleźć, czyż nie? Bo jeśli nie, to on przybierze na sile i zaatakuje, czyż nie? Jeśli już tego nie zrobił.
- Czyż nie?
- Przestań cały czas powtarzać to "czyż nie?" - warknęła Luna.
- Dopiero dwa razy powiedziałem.
- 3 razy. Naucz się liczyć.
- Ale to nie byłem ja. Ten trzeci raz.
- Jeśli nie ty, to kto?
- Odpowiedź jest prosta. - odezwał się ten sam głos i w świetle mignęły jasnoniebieskie włosy.
- Shadow! - krzyknęła przestraszona czerwonowłosa. - Grell... - odwróciła się w jego stronę, ale Żniwiarza tam nie było. Spojrzała do tyłu. Był już przy wyjściu. Odwróciła się z powrotem do przodu. Chłopak zniknął. Luna rozszerzyła oczy i wybiegła ze świątyni. - Uciekajcie stąd! Ukryjcie się! - wołała.
- Ale o co chodzi? - zapytał Czkawka próbując ściągnąć z siebie Anię, która ze strachu wdrapała mu się na plecy.
- Po prostu zróbcie coś żeby tu nie być! Szybciej! Shadow się zbudził! - krzyknęła. Tym razem poskutkowało. Astaroth przyciągnął Elsę i Roszpunkę, prawie niezauważalnie rozwinął wielkie czarne skrzydła pokryte skórą i zniknął z nimi. Piotruś złapał Czkawkę z uwieszoną na nim Anną i poderwał się do szybkiego lotu między chmurami. Grell uniósł Undertaker'a i podążył za blondynem. Luna rzuciła się na Shane'a, zasłoniła go swoim ciałem, podobnie jak brat rozwinęła swoje czerwone skrzydła i znikła. Rodzeństwo Darkness pojawiło się, w tym samym odstępie czasu od siebie, co znikło, dokładnie tam, gdzie się zatrzymała reszta.
- I co teraz? - zapytał Astaroth. - Przed nim już nie uciekniemy. Również podejmując z nim walkę skazujemy się na przegraną.
- Więc co zrobimy? Nie uciekniemy. Nie będziemy walczyć. Co w takim razie nam pozostaje? Poddać się? Pozwolić, aby nas zabił? Jemu to na pewno nie zrobi różnicy. - wołała zrozpaczona Punzie.
- Może jeśli połączymy siły, to uda nam się przynajmniej go jakoś ogłuszyć, na ten okres czasu, aż nie dotrzemy do... waszego teraźniejszego celu. - zaproponowała Elsa.
- Elsa! Pamiętaj, że ja i Czkawka nic nie potrafimy. Ty nie panujesz nad swoją mocą. Piotruś... och, on ma dopiero 12 lat i tylko latać umie. Shane... nie wiadomo co potrafi. Grell... no dobra... umie latać i ma piłę... Undertaker... co on właściwie umie? Lunie moc się jeszcze nie objawiła. Pozostaje Astaroth, a przecież ktoś musi nas chronić.
- Hej! Jestem jeszcze ja! - krzyknęła Roszpunka.
- Straciłaś swoje cudowne włosy. Już nie ma z ciebie pożytku. - odparł Grell. - Ale co ja tu widzę? Naprawdę dołączyłem się do tak słabej grupy?
- Ciekawe jaką siłą ciebie obdarzyli. - burknął Czkawka.
- Nie, Grell, oni tylko się boją. Naprawdę są bardzo silni. - powiedział Undertaker. - A wy pamiętajcie, kiedy pokażecie słabości, on straci zainteresowanie wami. Wtedy gotów jest was zdradzić, a nawet zabić.
- Zabić? Czym? Tą swoją piłką? - zadrwił Shane. - Na pewno nie mnie.
- A kogo niesie kobieta? - zachichotał Piotruś.
- Nie lekceważ go. - wtrąciła się Luna. - Chodźmy.
- Po pierwsze: lećmy. Po drugie: czemu ty lecisz na ziemię, z której przed chwilą uciekliśmy? - zapytała Ania, ale czerwonowłosa zignorowała ją. Wszyscy ruszyli za nią. Po chwili stali na ziemi, kilkanaście metrów od świątyni.
- Dobra, załatwmy to pokojowo. Wyjdę pierwsza i spróbuję się z nim jakoś dogadać. Kiedy on zaatakuje, wy przyjdzcie mi z pomocą, ale tak, żeby was nie zauważył, jasne? - wyjaśniła Luna. Wszyscy przytaknęli. Dziewczyna wstrzymała powietrze i wyszła zza skał. Podeszła do schodów świątyni i zatrzymała się. Wypuściła powietrze i rozejrzała się. Nikogo nie było. - Wyjdź! Pokaż się! Wiem, że tu jesteś, Shadow, i nie próbuj żadnych sztuczek.
- Sztuczek? Ha-ha-ha-ha-ha! - roześmiał się. - To raczej ty używasz sztuczek. Tak, powiedz mi, czym ty zamierzasz się bronić? Bo chyba nie patyczkami?
- Jeśli zajdzie taka potrzeba, to mogę wszystkim. A teraz bądź mężczyzną i wyjdź z ukrycia!
- Kto powiedział, że się kryję? - chłopak wyszedł z cienia skał. - Po prostu ty mnie nie widzisz. Ale teraz przejdźmy do rzeczy. - uniósł dłoń i zgiął lekko palce. Na gardle dziewczyny zacisnęła się niewidzialna siła, która poddusiła ją i uniosła metr w górę. Luna zaczęła się krztusić i z całych sił próbowała oderwać tą moc ze swojej szyi, lecz kiedy dotykała tego miejsca, nic tam nie było. Machała nogami bezradnie w powietrzu. Nie była w stanie wypowiedzieć słowa, nawet złapać oddechu. Chłopakowi najwyraźniej sprawiało to przyjemność, bo uśmiechał się patrząc na jej cierpienie. W końcu machnął ręką i wyprostował palce, a ciało czerwonowłosej zostało odepchnięte. Z krzykiem uderzyła w skałę i prawie mdlejąc spadła na ziemię. Widząc to, Astaroth wybiegł z ukrycia, stanął pomiędzy siostrą, a niebieskowłosym i wyciągnął dłoń.
- Zrób tak jeszcze raz to ci kości połamię. - warknął przez zęby.
- Spróbowałbyś tylko, Astaroth'cie. A może jednak... - zaśmiał się krótko i mrocznie, a następnie spoważniał i wychrypiał. - Midnight.
Mina Astaroth'a zmieniła się. Od pełnej wściekłości poprzez zaskoczenie, aż do poczucia winy. Schylił głowę i opuścił rękę.
- Tak, tak, przeszłości nie zmienisz. Ale pamiętaj: Zanim rozpoczniesz wojnę, lepiej wiedz o co walczysz.* - jednym ruchem ręki otworzył ranę chłopaka, a krew spłynęła z niej obficie. - Ta rana należy do mnie. Zagoi się wtedy, gdy zechcę. I nie obchodzi mnie twój los... - przybrał wyraz twarzy pełen złości i z pogardą dokończył. - Zdrajco.
Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, Shadow zniknął w czarno-niebieskim dymie. Astaroth złapał się za ranę i klęknął z wyrazem bólu. Reszta wybiegła zza skał i chwilę później była przy rodzeństwie.
- A-astaroth... o-o czym on m-mówił? - wyjąkała Luna. Spróbowała wstać, ale zaskomlała z bólu i opadła na ziemię.
- Luna! Wszystko w porządku? - zapytała Elsa. Wytworzyła lód i przyłożyła do jej siniaków. Dziewczyna syknęła, lecz po chwili poczuła ulgę.
- Gdybym miała swoje włosy... - wychlipała Roszpunka. - Szybko stanęłabyś z powrotem na nogi. W pełni sił. A tak...
- Spokojnie, w końcu jestem demonem, więc za parę godzin będzie wszystko w porządku. - wyszeptała Luna. - Gorzej, jeśli będę mieć jakąś ranę otwartą. Wtedy nawet twoje cudowne włosy by nie pomogły. Rany zrobione przez niego... cóż, Shadow uodpornił skutki jego mocy na działanie leczące.
- Sprawdziłam. Same siniaki. - powiedziała Elsa. Luna odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się.
- A teraz gadaj, czemu nazwał cię Midnight i o co chodzi z tą zdradą. - powiedział Piotruś.
- Kiedyś... - westchnął. - To nie wasza sprawa. Tyczy się mojej przeszłości, nie waszej. Zresztą, kom wy niby jesteście, żeby...
- Ja jestem twoją siostrą. - zaprotestowała Luna. - A Elsa... dziewczyną, która... na której ci zależy. Chociaż nam przydałoby się wyjaśnienie.
- Nie i koniec!! - wrzasnął chłopak wstając. Jego rana przestała krwawić i zasklepiła się. - Powiem, jeśli zechcę. To się tyczy mnie, nie was, więc dajcie mi św... spokój! - odszedł od nich parę kroków.
- Co... - zaczęła Ania.
- Nie pytaj. - przerwała jej czerwonowłosa i westchnęła.
***
Hejka, siemka i dzień dobry! A oto i rozdział 18. Rany, już? Ale ten czas leci. Jak myślicie, dlaczego Shadow nazwał Astaroth'a Midnight i zdrajca? Co ich łączy? Jakie wrażenia z pierwszego spotkania z synem Szatana?
Do następnego!
Eee...Chodzi o tą wojnę? Z tym Midnight? I zdrajca bo stał po drugiej stronie? Nie wiem, rozdział fajny, po co im był Shaow skoro był zły? Dobra jeszcze raz rozdział fajny a ja czekam na next weny!
OdpowiedzUsuńTak jak już zostało wspomniane w którymśtam rozdziale Lucifer i Szatan prowadzą wojnę. W szeregach Lucifera są Luna i Astaroth. Wojna toczy się już długi okres czasu. Jedyną osobą, która może zakończyć ją, jeśli stanie po jednej ze stron jest Shadow. Dlatego musieli go zbudzić.
UsuńBardzo fajny rozdział! Mi się Astaroth podoba! Ja go chyba kocham! XD Jestem świrnięta. No nic, weny!
OdpowiedzUsuńSpokojnie, ja też :D
UsuńJak zawsze świetny rozdział! Czkam na next!
OdpowiedzUsuńO pewnie bulyli w jednej bandzie i wg...
OdpowiedzUsuń