Playlist

sobota, 12 listopada 2016

Epilog "Śmierć za śmierć/Gdzie jesteś?"

 Shadow wszedł do pustego pokoju. Rozejrzał się, po czym stanął na jego środku wpatrując się w wejście. Po chwili w drzwiach pojawiła się Melody. Trzymała w obu rękach pakunek. Spojrzała niepewnie na niebieskowłosego. Chłopak kiwnął zdecydowanie głową i gestem nakazał jej podejść. Posłusznie stanęła przy nim. Usiedli na podłodze. Dziewczyna położyła pakunek pomiędzy nimi i ostrożnie zaczęła go rozpakowywać. Po chwili ich oczom ukazała się płyta, a na niej narysowany teren dżungli w postaci planszy. Oprócz niej w pakunku znajdowały się też figurki wszystkich, którzy znajdowali się w miejscach narysowanych na płycie.
 - Poustawiaj je tak, aby przedstawiały prawidłowe położenie ich żywych odpowiedników. - polecił. Melody kiwnęła głową, wysypała na planszę wszystkie figurki i machnęła nad nimi ręką. Posążki natychmiast zaczęły się podnosić i zmieniać miejsce położenia na płycie. 
 - Jesteś pewny, że tego chcesz? Możesz namieszać w przebiegu historii. - ostrzegła patrząc na niego. Wzruszył ramionami.
 - Głównie zależy mi na Lunie i Froście. 
 - Jack Frost? Dlaczego on cię interesuje? - uniosła brwi do góry.
 - C.M.Z. jest w nim zapieczętowany. 
 Kiwnęła głową ze zrozumieniem. Shadow uśmiechnął się lekko.
 - Chcę się już pozbyć tej klątwy. - wyciągnął z płaszcza kulę wypełnioną szarym dymem. Dotknął ją czubkami palców drugiej ręki, a natychmiast pojawił się w niej obraz przedstawiający czerwonowłosą dziewczynę przykutą łańcuchami do ściany. - Nie potrafię dłużej bez niej żyć.
 Melody zacisnęła zęby i spuściła głowę. Tak bardzo chciała, żeby to do niej chłopak żywił te uczucia. Lecz wszelkie jej starania szły na marne. On zwracał uwagę tylko na Darkness. 
 - To co mam zrobić? - spytała cicho. Shadow schował kulę, która ponownie wypełniła się dymem, i spojrzał na nią. 
 - Darkness, Dragneel, Frost, Locksar, Michaelis, Fire, Heartfilia, Mikaze, Informatorzy i ludzie. Przenieś ich tutaj. Niech to się jak najszybciej skończy. - rozkazał. Posłusznie własnoręcznie zmieniła miejsce położenia figurek z podobiznami wymówionych przez niego osób. 

***

 Jack obudził się w ciemnym pomieszczeniu na zimnej kamiennej podłodze. Wstał opierając się o ścianę. Ostatnie co pamiętał to że szli przez dżunglę, po chwili wszyscy po kolei zaczęli mdleć i znikać. Potrząsnął głową. Niemożliwe. Chociaż... w tym świecie wszystko jest możliwe. Rozejrzał się. Ledwo widział, jedynym źródłem światła było małe zabrudzone okienko na wysokości jego brzucha. Niewiele myśląc rozbił je kolanem. Dziura była na tyle duża, że mógł w nią wsadzić całą głowę i jeszcze było miejsce. Ale nie dałby już rady przecisnąć się tam cały. Wyjrzał na zewnątrz. Oślepił go jasny blask południowego słońca. Dookoła był duży pusty plac z krótką trawą. W oddali zauważył dżunglę.
 - Gdzie ja jestem? - spytał sam siebie. Wyciągnął głowę z dziury. Teraz pomieszczenie było nieco bardziej oświetlone, więc mógł dojrzeć swój kostur leżący po drugiej stronie, przy drzwiach. Chwycił go w ręce, a on natychmiast się oszronił tworząc łagodne niebieskie światło. Spróbował otworzyć drzwi. Uchyliły się bez problemu. Wyjrzał zza nich. Pusty korytarz z zapalonymi pochodniami. Na jego końcu zobaczył schody. Ruszył w ich stronę. Zdązył pokonać kilka stopni, kiedy w oddali za nim rozległ się dziewczęcy krzyk. Od razu rozpoznał ten głos.
 - Elsa?! - odwrócił się gwałtownie z przerażoną miną. Pobiegł w stronę, skąd usłyszał dźwięk. Natrafił na kilka par drzwi. Tu się korytarz kończył. Nie słyszał już żadnych krzyków. - Elsa, jesteś tu? 
 Brak odpowiedzi. Uchylił pierwsze drzwi po lewej. Również ciemno. Otworzył je na całą szerokość i ujrzał skuloną postać w kącie pomieszczenia. Światło pochodni z korytarza oświetlały jej blond włosy. Miała na sobie białą, pobrudzoną sukienkę. Podbiegł do niej. Dziewczyna odwróciła się twarzą do niego. Nie była to Elsa, jak na początku pomyślał. Jednak była naprawdę ładna. Rozpuszczone potargane włosy, grzywka zachodząca jej na piękne brązowe oczy. Była lekko wystraszona. Wyciągnął do niej rękę, ale szybko się odsunęła.
 - Spokojnie, nic ci nie zrobię. - powiedział z przyjaznym uśmiechem. Nie chciał, żeby się go bała. - Zaufaj mi. 
 Blondynka po chwili namysłu podała mu swoją dłoń. Jack pomógł jej wstać.
 - Wszystko w porządku? - na jego pytane odpowiedziała skinieniem głowy. Biało-czarnowłosy ruszył w stronę wyjścia. Dziewczyna podążyła za nim, jak się tego spodziewał. - Jestem Jack Frost.
 - L-Lucy Heartfilia. - mruknęła niepewnie. Posłał jej uśmiech pełen otuchy i otworzył następne drzwi. Prawie wszedł w dziwne zjawisko, albowiem był to zamrożony ogień. Zmarszczył brwi i obszedł go. Zobaczył Natsu i Astaroth'a siedzących do siebie tyłem z naburmuszonymi minami.
 - Znowu się biliście? - zapytał. Chłopaki spojrzeli na niego i równocześnie poderwali się z ziemi.
 - Jack! Gdzie my jesteśmy? - zawołał Natsu i dostał za to po głowie od granatowowłosego.
 - Tak, masz rację, wydzieraj się jak na porodzie, na pewno nikt nie usłyszy.
 - Ty... - zaczął Dragneel ruszając w jego stronę z płonącą pięścią, jednak zatrzymał się wpół kroku. Twarz miał zwróconą w kierunku wyjścia, gdzie stała tyłem do nich Lucy. Rozszerzył oczy, a ogień z jego dłoni zniknął. Ash ze zmarszczonymi brwiami spojrzał w tą samą stronę. Blondynka odwróciła się przodem do nich. Kiedy ujrzała różowowłosego, uśmiechnęła się. 
 - Znowu się spotykamy, Natsu. 
 - Jak to znowu? - spytał Astaroth patrząc to na jedno to na drugie. - Wy się znacie?
 Smoczy Zabójca pokręcił głową. Dziewczyna lekko posmutniała, jednak po chwili jej twarz rozjaśnił promienny uśmiech. 
 - Uratowałam ci życie. 
 - Czekaj... ty jesteś Lucy Heartfilia? - podszedł do niej i zaczął uważnie jej się przyglądać. Blondynka kiwnęła głową. - Eee, myślałem, że jesteś ładniejsza. - mruknął rozczarowany. 
 - Że co?! - spojrzała na niego zszokowana.
 - No tak. Może i masz czym oddychać - spojrzał na jej klatkę piersiową. - ale mogłabyś trochę schudnąć. 
 - Odwal się od mojej figury! - była już lekko zdenerwowana.
 - Ja tylko stwierdzam fakty. - wzruszył ramionami. - Zawiodłem się.
 W tym momencie Lucy przydzwoniła mu wypaloną pochodnią w głowę. Zatoczył się, potrząsnął głową i wyprostował z powrotem.
 - Już ją lubię. W końcu ktoś mnie wyręczy. - westchnął z zadowoleniem Astaroth, a jego mina mówiła "Wzruszyłem się. Dawać popcorn!".
 -Nie mamy czasu, musimy znaleźć resztę. - powiedział Jack ruszając do drzwi. Lucy zdążyła otworzyć następne drzwi, zza których wyciągnęła z radością miętowowłosą dziewczynę, która wyglądała jakby miała za chwilę zwymiotować. 
 - Shiro-chan*! Jak się cieszę, że nic ci nie jest! - przytulała ją do siebie, a konkretnie do swojej klatki piersiowej, stąd mina dziewczyny.
 - Shira. Shiro to imię dla chłopaka. - wymamrotała próbując się od niej odkleić. Lucy puściła ją. - Tam jest jeszcze Lillith... - wskazała na ciemne pomieszczenie, z którego została wyciągnięta.
 - Lilly?! - Astaroth wszedł do środka i po chwili wyszedł z fioletowowłosą na rękach. Była nieprzytomna, ale oddychała. - Czemu ona ma krew...
 - Z jej rany, ale już się zagoiła.
 - Skoro się zagoiła, to czemu krew ścieka jej po ramieniu? 
 - Co?! - Shira wyrwała się Lucy i szybko znalazła się przy Fire. - Jak to? Uhh... Sakamaki... pewnie ją ugryzł.
 - Poczekaj, Sakamaki? Ayato Sakamaki? Ten wampir? Trzeci syn Króla Wampirów? - pytała Lucy.
 - I Informator. - mruknął Natsu.
 - Wredna szuja. - powiedział Ash. Jack tymczasem otworzył następne drzwi. W nich ujrzał Elsę i Roszpunkę. Powoli się budziły. Kucnął przy nich.
 - Wszystko w porządku? - zapytał z troską patrząc na nie. Kiwnęły głowami i wstały. We trójkę wyszli z pomieszczenia. Astaroth uniósł wzrok i spojrzał na Elsę.
 - Nic ci nie jest? - spytał. Blondynka pokręciła głową na znak, że nie. Roszpunka poczuła lekki zawód. Jej ukochany się o nią nie martwił. Bardzo chciała być na miejscu swojej kuzynki.

 "Chcesz się jej pozbyć, prawda?"

 Rozszerzyła oczy i rozejrzała się. Nie zauważyła nikogo innego niż przyjaciół, a do żadnego z nich nie mogła przypasować tego głosu. I o czym on mówił?

 "No dalej, przecież wiem, że tego pragniesz."

 - Co to...? - spytała cicho samą siebie. Elsa usłyszała to i spojrzała na nią.
 - Coś się stało?
 - Co? - uniosła głowę i spojrzała na nią. - Nie, nic. - posłała jej uśmiech na tyle wiarygodny, że dziewczyna kiwnęła głową i zwróciła się o coś do Jack'a. Złotowłosa wbiła wzrok w ziemię i nasłuchiwała. Nic. Może jej się przesłyszało? W tym momencie coś puknęło ją w głowę. Odwróciła głowę i ujrzała Natsu. Wpatrywał się w nią uważnie z lekko zniecierpliwioną miną.
 - Co? - nieświadomie posłała mu złowrogie spojrzenie. Chłopak uniósł brwi i lekko się zakłopotał.
 - Ehehe, nie rób takiej miny. Olewasz mnie i jeszcze się złościsz?
 - O, naprawdę? Przepraszam. A co chciałeś?
 - No bo... - przerwał mu donośny huk. Wszyscy zwrócili się w stronę, z której on dobiegł. Przed nimi była kula gęstego kurzu. Z niego wyłonili się Juvia, Sebastian, Czkawka, Ayato, Izaya, Undertaker i Accelerator.
 - Czkawka! - Roszpunka uśmiechnęła się szeroko, podbiegła do chłopaka i mocno go przytuliła. Z nim się najlepiej dogadywała. Zielonooki rozszerzył oczy i zarumienił się. Po chwili nieśmiało objął dziewczynę.
 - Ja też chcę się poprzytulać. - wyjąkał Izaya pojawiając się obok nich. Podniósł ich obydwoje przytulając do siebie. Złotowłosa cicho się zaśmiała.
 - Znalazła się przytulanka od siedmiu boleści. - mruknął Ayato. Czarnowłosy spojrzał na niego, puścił Czkawkę i Roszpunkę i rzucił się na wampira zbijając go z nóg.
 - Ayaaaatoo-chaaan!! - zawołał tuląc go.
 - Co ci znowu odwala?! Puszczaj mnie, czubku! - krzyknął czerwonowłosy próbując się wyrwać ale bezskutecznie. Nagle obydwoje zaczęli się telepać, a dookoła nich pojawiały się małe niebieskie błyskawice. Po dawce elektryczności ich włosy były postrzępione i sterczały na wszystkie strony świata. Skóra była lekko pobrudzona na czarno.
 - Para homoseksualistów. - warknął Accelerator piorunując ich wzrokiem. Undertaker zachichotał.
 - Ej, nie jesteśmy parą! A gejami to już w ogóle! - zawołał Ayato.
 - Ranisz moje uczucia... - Orihara odsunął się od niego i udawał, że płacze. Wampir przywalił mu łokciem w głowę.
 - Ogarnij się.
 - Nie mamy czasu do stracenia. Skoro jesteśmy już wszyscy, to ruszamy. - powiedział Sebastian obejmując prowadzenie. Reszta zgodnie poszła za nim.

*godzinę później*

 - To tutaj. Jestem pewny, że tutaj zamknęli Lunę. - Astaroth zatrzymał się pod ciężkimi wrotami. Reszta zrobiła to samo. Lucy spróbowała je otworzyć, ale były zamknięte.
 - I jak teraz dostaniemy się do środka? - spytała Shira.
 - Rozwalimy too!!! - wrzasnął Natsu pędząc na drzwi z dużą prędkością. Wbiegł w nie cały płonąc, ale atak nie poskutkował. Chłopak przywalił głową w ścianę, zatoczył się, wymamrotał coś w stylu "Gwiazdeczkii..." i padł na ziemię nieprzytomny.
 - Nawet wycelować dobrze w drzwi nie potrafi. - Darkness zrobił facepalm. - Sebastianie, dasz radę je otworzyć?
 - Dla lokaja to naturalne. - lekko się skłonił i zanim zdołali mrugnąć, wrota wyleciały z zawiasów. Czkawka wziął Natsu za nogę i odsunął kilka metrów dalej, żeby nie torował innym przejścia. W środku jednak było pusto. Łańcuchy zwisały na ścianie i wyglądały na zerwane.
 - Czyżby udało jej się uwolnić? - spytała Elsa.
 - As-chan powrócił!! - usłyszeli pełen zachwytu krzyk i czerwonowłosa postać rzuciła się na demona lodu. Chłopak z początku nie reagował zaskoczony widokiem swojego napastnika. Kiedy się ocknął, zrobił zdenerwowaną minę i kopnął czerwonowłosego w dupę tym samym zrzucając go z siebie.
 - Nie wiem jakim cudem żyjesz, ale odwal się!
 - Grell, nie wiesz co się stało z Luną? - spytała Roszpunka.
 - Oh, spotkanie młodej pary. Jakież to romantyczne. Szkoda tylko, że pan młody jest gejem. - powiedziała z ironią Juvia.
 - Mogłabyś się zamknąć choć raz? - syknęła Shira. Lucy spojrzała na nią karcącym wzrokiem i westchnęła. Niebieskowłosa zrobiła oburzoną minę i umilkła.
 - Co? Jaka para młoda? Jaki pan młody? - pytał Sutcliff patrząc na nich pytająco.
 - Twój syn. Naru, powiedział, że jego matką jest Roszpunka. Możesz nam to wyjaśnić? - Astaroth patrzył na niego przenikliwie wstając z ziemi.
 - To ja mam syna?! Jak to? Przecież nigdy nie zbliżyłem się w ten sposób do kobiety! Chyba, że... madame Red... jeśli tak, to to wszystko wyjaśnia... - zamyślił się.
 - Kim jest madame Red? - spytała Elsa.
 - Jest to siostra matki mojego panicza. - powiedział Sebastian. - Grell przez jakiś czas pracował u niej jako lokaj, jednak to była tylko przykrywka, bo tak naprawdę mordowali razem ludzi. Jednak Grell stracił nią zainteresowanie po tym, gdy nie potrafiła zabić swojego siostrzeńca. Więc sam ją zabił.
 - Ach, jakiś ty mądry, Sebastianie! - zawołał z zachwytem Grell przytulając się do jego ręki.
 - Nie dotykaj mnie, no co ty robisz... - mruknął z obrzydzeniem, wyrwał się i odsunął. Juvia zacisnęła zęby i stanęła przed swoim chłopakiem.
 - Trzymaj łapy przy sobie. - warknęła rozzłoszczona.
 - A ty to kto? Tylko nie mów, Sebas-chan, że to twoja partnerka. Aj, masz naprawdę dziwny gust.
 - Uważasz, że ty byłbyś lepszą partią dla niego? - Locksar skrzyżowała ręce i uniosła brew.
 - Oczywiście! Ja bym go wielbił i wysławiał, a ty co robisz? Nic! Właśnie nic! Nie nadajesz się na partnerkę życiową tak majestatycznego demona, jak on.
 - A ty?! Nie wiem jakie relacje łączyły cię z madame Red, ale na moje oko jedynie ją zmanipulowałeś i wykorzystałeś! A kiedy zaczęła stawiać ci opór, po prostu ją zabiłeś, bo zaczęła ci przeszkadzać. Pomyśl logicznie, czy taką osobę jak ty, da się bezwarunkowo pokochać? A ty? Czy ty potrafisz kogoś obdarzyć czymś więcej niż zwykłą słomianą fascynacją?! - krzyczała wymachując rękami. Jej oczy zaszkliły się, jednak zacisnęła zęby i nie dała im popłynąć po policzkach. Reszta grupy przyglądała im się zszokowana. Pierwszy raz widzieli Juvię, która nie myśli jedynie o sobie, która wytyka innej osobie kompletny brak ciepłych uczuć.

***

 Damian, gdzie jesteś? Szukam Cię po całej twojej posiadłości. Zniknąłeś? Zostawiłeś mnie? Myślałam, że mnie kochasz... że będziemy razem już na zawsze. Potrzebuję Cię. W tej chwili. Dlaczego Cię nie ma? Czy to przeze mnie? Co zrobiłam źle? Zaakceptowałam to, że chciałeś mnie tylko wykorzystać. Pogodziłam się z tym, że byłam tylko nic nieznaczącym przedmiotem w Twoich rękach. To zabawne... pomimo poznaniu prawdy... ja wciąż Cię kocham. Wciąż jestem w stanie Ci wybaczyć. Przecież od tego jest miłość. 
 Dookoła mnie jest biało i pusto. Nie kojarzę nic z tego miejsca. Czy to nadal Twój dom? Komnata, w której jeszcze nie byłam? Czy to Ty mnie tu zaprowadziłeś? Dlaczego tam jest Kota? Przecież on nie żyje. On oddał swoje życie za nas... za mnie. Co tu robi? Powiedział, że kiedyś się spotkamy. Czy to ten czas? Czy to jest to "kiedyś"? Damian... dlaczego nie ma Cię wtedy, kiedy najbardziej Cię potrzebuję? Dlaczego to twój brat, a nie Ty, jest obecny w moich trudnych chwilach?

 Aniu...

 Damian?

 Aniu...

 Kota? Kota, co się dzieje? Gdzie ja jestem? Gdzie jest Damian? Czy on wróci? Czy on mnie zostawił, porzucił, bo nie byłam mu już potrzebna? Zdjął z siebie klątwę, więc co zrobił ze mną? Czy on mnie... zamordował?

 Aniu...

 Odpowiedz! Błagam, odpowiedz mi... czy zostałam przez niego zamordowana?

 W tej chwili to nieważne. To już należy do przeszłości. Chodź ze mną. Zaopiekuję się tobą.

 Czyli to prawda..?

 Tak. Zabił cię. Zabił cię z miłości do ciebie. Nic innego nie mógł zrobić.

 Akurat. Gdyby mnie kochał, nie zrobiłby mi tego.

 Aniu... ze mną będziesz bezpieczna.

 Chcę do niego wrócić.

 Po tym co ci zrobił?

 Ja go kocham, Kota! Ty nigdy tego nie zrozumiesz.

 ...

 Kota?

 ...

 Anno.

 Damian?!

 Zabiłem cię byś ponownie powstała z umarłych. Jesteś nieśmiertelna, tak jak ja. Ochronię cię przed całym światem i będziemy razem. Na zawsze.




KONIEC



 Tak więc oto epilog Keep Calm & LOVE LIFE. Przepraszam, za tak długą(chyba rok...) nieobecność. Nijak nie idzie tego wytłumaczyć. Ani również tego, że na koniec dostajecie takiego "szita", ale jakoś to trzeba zakończyć. Tak, wiem, nic nie jest wyjaśnione, ale przez ten czas wszystkie pomysły kompletnie mi pouciekały i nie mam pojęcia o co mi chodziło pisząc te rozdziały. Z całego serca dziękuję wszystkim, którzy czytali te moje wypociny (i najczęściej nie wiedzieli o co chodzi XD) w szczególności Lexy, Wiktorii Jabłońskiej, Snow White, Anie2003 i Ellie. Jeśli kogoś pominęłam to przepraszam. Dziękuję wam siostrzyczki (i bracia :P )!! Może jeszcze kiedyś wrócę... z nowym opowiadaniem... starsza o ten rok i dojrzalsza w pisaniu.