- Wiem, że ciężko ci będzie to wyznać, ale jestem twoją siostrą. Zrozumiem. Cokolwiek powiesz, cokolwiek zrobisz, zawsze będę przy tobie. Nigdy cię nie zostawię, wiesz, że taka nie jestem.
Chłopak spojrzał prosto w jej oczy. Jego mimika nie zmieniła się, ta sama obojętność, to samo puste spojrzenie, jakby nic do niego nie docierało. W końcu spuścił wzrok i westchnął.
- Wiem o tym. Ale musisz to zrozumieć, że kiedy będę gotowy, powiem ci.
- Ile mam czekać?
- Masz na to całą wieczność. - uśmiechnął się lekko, lecz po chwili przybrał poważną minę.
- Nie. - szepnęła. - Nie ma na to czasu. Pamiętaj o wojnie. Nie możemy... - chłopak uciszył ją gestem ręki.
- Wiem. Dlatego zapomnijmy o tym co było, nie zastanawiajmy się co będzie, myślmy o tym, co jest teraz. - uśmiechnął się. Czerwonowłosa odwzajemniła gest i wtuliła się w niego.
- Jesteś najlepszym bratem, jakiego mogłam sobie wymarzyć. - pociągnęła nosem.
- A ty siostrzyczką.
- Bez przesady. Tak mała to nie jestem.
- Jesteś, jesteś. - zachichotał klepiąc ją po głowie i ledwo uciekł przed pięścią.
***
- Panie, jesteśmy gotowi. - odezwał się cichy, bojaźliwy głos.
- Dobrze. - duża, mocna pięść zacisnęła się. - Pożałują, że to zrobili.
***
- Ślicznie, ślicznie, ale mam pytanko. Co to do cholery jest!? - zawołał Grell wskazując na ok. 10 czarnych koniopodobnych istot. Wokół nich unosiła się znikoma czarna mgła. Ich złote oczy przenikały grupkę na wylot, jakby oceniały kto z nich jest najsłabszy i kogo najlepiej zaatakować. Co jakiś czas parskały, a z ich nienaturalnie dużych nozdrzy wychodziły podmuchy powietrza zmieszanego z szarawym dymem. Wszystkie szły w szeregu, obok siebie, równym krokiem. Dziesiątka osób zbiła się w jedną gromadkę. Z ust Roszpunki wydobył się pisk. Jeden z koni parsknął głośno, patrząc na nią, a ona umilkła.
- Mrok... - ktoś szepnął. Nagle Ania podskoczyła.
- Jack? Skąd ty tu... przecież.... ja już nic nie rozumiem. - powiedziała. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony i zmarszczył brwi.
- O co ci chodzi? - zapytał.
- Jack, później ci wyjaśnię, ale na razie... chwila! Gdzie są te poczwary? - zapytała Elsa. Miała rację. Konie po prostu rozpłynęły się w powietrzu.
- Szpiegi. Mrok wysłał je, aby nas odnaleźć. Wygląda na to, że każdy z nich trafił. - powiedział białowłosy. - No to teraz gadać, co się stało? Ostatnie co pamiętam to, że obudziłem się na stosie trupów. Ze strachu zleciałem i zobaczyłem ciebie, Punzie. Ale zapomniałem kim jesteś. A potem jakbym stracił przytomność. A teraz poczułem gorąco w rękę, jakby się paliła i... auć! Istotnie, tak było! - wrzasnął pokazując osmaloną dłoń.
- Więc to dlatego... ale zaraz, kto użył ognia? - zapytała Elsa.
- A może inaczej. Kto stał tak, aby móc go dotknąć? - przeinaczył pytanie Astaroth. Ania, Undertaker i Luna podnieśli dłonie.
- Aniu, gdzie stałaś? - zapytała jej siostra. Rudawowłosa podeszła do Jack'a i pokazała, że stała przed nim i trochę z lewej.
- Ale cały czas trzymałam cię obiema rękami. - powiedziała.
- Jest jeszcze możliwość, że puściłaś bąka tak mocnego, że ci się spódnica zapaliła. - zachichotał Jack. Anka zrobiła się czerwona ze złości i chciała go uderzyć, ale Astaroth ją odciągnął i trzymał cały czas.
- Undertaker... - zaczął Piotruś.
- ...wisiał na jakimś patyku po jego drugiej stronie. - dokończył Grell. - Niemożliwe, żeby to zrobił.
- Luna? - z zaskoczenia demon puścił Anię, a ona przywaliła Jack'owi w twarz. Chłopak bez oporów jej delikatniej oddał. Zaskoczona dziewczyna zatrzymała się. Wtedy białowłosy przerzucił ją przez ramię i odleciał.
- Jack, stój! - zawołała Elsa, ale nie posłuchał.
- Siostra, ty...
- Tak, to prawdopodobnie ja. Zdenerwowałam się i przez przypadek dotknęłam jego ręki. - wyjaśniła czerwonowłosa rumieniąc się.
- Chyba ten ogień przelazł ci z dłoni na policzki. - zachichotał Astaroth.
- Nie gniewasz się?
- A o co? Wow! Masz moc ognia! Czy to nie cudowne? W końcu ci się objawiła! - zawołał ze szczęścia i przytulił ją. Luna nie zapanowała nad mocą i podpaliła mu podkoszulek.
- Astaroth! Ty... ty się fajczysz! - krzyknął Piotruś. Chłopak oderwał się od siostry i szybkim ruchem ściągnął górną część ubrania, rzucił o ziemię i podeptał. Ogień zgasł, ale podkoszulek nie nadawał się do noszenia.
- Luna, no weź. Ja wszystko rozumiem, ale żeby własnego brata rozbierać? - zachichotał rozbawiony demon.
- Sam się rozebrałeś. - zawtórowała mu dziewczyna. Chłopak spojrzał w dół, pisnął, jakby dopiero co zdał sobie sprawę, że jest wpół nagi i zasłonił się najbliższą osobą, czyli Elsą.
- Elsuś, skarbie, użyczysz mi swojego podkoszulka? - powiedział ze śmiechem.
- Co? Niee! - krzyknęła blondynka i złapała swój brzuch, aby uniemożliwić ściągnięcie ubrania.
- Och, braciszku, ale o co ci chodzi? Zawsze gadałeś, że jest ci gorąco. - zachichotała czerwonowłosa.
- Głupawka jej się włączyła, czy co? Wcześniej cały czas była poważna. - stwierdził uśmiechnięty Czkawka. Nagle obok niego stanął lekko uśmiechnięty Jack i podparł się swoim kosturem.
- Mrok... - ktoś szepnął. Nagle Ania podskoczyła.
- Jack? Skąd ty tu... przecież.... ja już nic nie rozumiem. - powiedziała. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony i zmarszczył brwi.
- O co ci chodzi? - zapytał.
- Jack, później ci wyjaśnię, ale na razie... chwila! Gdzie są te poczwary? - zapytała Elsa. Miała rację. Konie po prostu rozpłynęły się w powietrzu.
- Szpiegi. Mrok wysłał je, aby nas odnaleźć. Wygląda na to, że każdy z nich trafił. - powiedział białowłosy. - No to teraz gadać, co się stało? Ostatnie co pamiętam to, że obudziłem się na stosie trupów. Ze strachu zleciałem i zobaczyłem ciebie, Punzie. Ale zapomniałem kim jesteś. A potem jakbym stracił przytomność. A teraz poczułem gorąco w rękę, jakby się paliła i... auć! Istotnie, tak było! - wrzasnął pokazując osmaloną dłoń.
- Więc to dlatego... ale zaraz, kto użył ognia? - zapytała Elsa.
- A może inaczej. Kto stał tak, aby móc go dotknąć? - przeinaczył pytanie Astaroth. Ania, Undertaker i Luna podnieśli dłonie.
- Aniu, gdzie stałaś? - zapytała jej siostra. Rudawowłosa podeszła do Jack'a i pokazała, że stała przed nim i trochę z lewej.
- Ale cały czas trzymałam cię obiema rękami. - powiedziała.
- Jest jeszcze możliwość, że puściłaś bąka tak mocnego, że ci się spódnica zapaliła. - zachichotał Jack. Anka zrobiła się czerwona ze złości i chciała go uderzyć, ale Astaroth ją odciągnął i trzymał cały czas.
- Undertaker... - zaczął Piotruś.
- ...wisiał na jakimś patyku po jego drugiej stronie. - dokończył Grell. - Niemożliwe, żeby to zrobił.
- Luna? - z zaskoczenia demon puścił Anię, a ona przywaliła Jack'owi w twarz. Chłopak bez oporów jej delikatniej oddał. Zaskoczona dziewczyna zatrzymała się. Wtedy białowłosy przerzucił ją przez ramię i odleciał.
- Jack, stój! - zawołała Elsa, ale nie posłuchał.
- Siostra, ty...
- Tak, to prawdopodobnie ja. Zdenerwowałam się i przez przypadek dotknęłam jego ręki. - wyjaśniła czerwonowłosa rumieniąc się.
- Chyba ten ogień przelazł ci z dłoni na policzki. - zachichotał Astaroth.
- Nie gniewasz się?
- A o co? Wow! Masz moc ognia! Czy to nie cudowne? W końcu ci się objawiła! - zawołał ze szczęścia i przytulił ją. Luna nie zapanowała nad mocą i podpaliła mu podkoszulek.
- Astaroth! Ty... ty się fajczysz! - krzyknął Piotruś. Chłopak oderwał się od siostry i szybkim ruchem ściągnął górną część ubrania, rzucił o ziemię i podeptał. Ogień zgasł, ale podkoszulek nie nadawał się do noszenia.
- Luna, no weź. Ja wszystko rozumiem, ale żeby własnego brata rozbierać? - zachichotał rozbawiony demon.
- Sam się rozebrałeś. - zawtórowała mu dziewczyna. Chłopak spojrzał w dół, pisnął, jakby dopiero co zdał sobie sprawę, że jest wpół nagi i zasłonił się najbliższą osobą, czyli Elsą.
- Elsuś, skarbie, użyczysz mi swojego podkoszulka? - powiedział ze śmiechem.
- Co? Niee! - krzyknęła blondynka i złapała swój brzuch, aby uniemożliwić ściągnięcie ubrania.
- Och, braciszku, ale o co ci chodzi? Zawsze gadałeś, że jest ci gorąco. - zachichotała czerwonowłosa.
- Głupawka jej się włączyła, czy co? Wcześniej cały czas była poważna. - stwierdził uśmiechnięty Czkawka. Nagle obok niego stanął lekko uśmiechnięty Jack i podparł się swoim kosturem.
- A ci co wyprawiają? - zapytał patrząc na Lunę, która obrzucała brata ziemią, ale on chował się za Elsą i to ona dostawała. Czerwonowłosa przepraszała i dalej próbowała trafić. W końcu Astaroth wychylił się lekko i zaraz schował przed garścią piachu. Spojrzał jak spada na ziemię i ponownie wychylił się i zaczął śmiać. Luna rzuciła w niego kolejną garścią tym razem trafiając mu do buzi. Natychmiast się zamknął i wypluł piach na Roszpunkę, a ona otarła twarz, wzięła patelnię i zaczęli się gonić.
- Gdzie Anka? - zapytał Piotruś.
- Kto? A Anka... eeee... gdzieś. - wyszczerzył zęby. W tym momencie Astaroth przebiegł koło niego krzycząc: "Uważaj!", ale zanim chłopak zajarzył o co mu chodziło, dostał patelnią i poleciał na ziemię.
- Ups, sorry. To nie było w ciebie. - powiedziała Roszpunka, wzięła przedmiot i pobiegła za demonem.
- Taa, spoko, przecież nic się nie stało. - wymruczał z ironią Jack.
***
- Luna.... - odezwał się łagodnie męski głos. - Proszę, pomóż mi...
***
- Stoop!! - krzyknęła czerwonowłosa. Wszyscy zamilki, spoważnieli i zatrzymali się. - Nie przyszliśmy tu po to, żeby się wygłupiać. Musimy ruszyć za nim. Pamiętajcie, co należy zrobić.
- No, przepraszam, ale ja nie załapałem się na wojnę z piekła rodem. - odezwał się Piotruś.
- Dołączając do podróży, jednak tak. - warknął Astaroth.
- Dobrze, Jack, przyprowadź Anię i ruszamy. - zgodziła się Elsa. Białowłosy przewrócił oczami, ale kiedy ujrzał jej poważny wzrok, natychmiast poleciał po nią. Po kilku minutach czekania zjawił się, ale sam.
- Miałeś ją przyprowadzić. - zdenerwował się Astaroth.
- Nie ma jej. Ona... ona... zniknęła! - wydyszał chłopak.
- Co? To niemożliwe! Musi tam być! Szukałeś dokładnie? - wołała histerycznie blondynka.
- Uspokój się. Na pewno ją znajdziemy. - Luna położyła dłoń na jej ramieniu. Frost pokręcił głową.
- Myślisz, że dlaczego zajęło mi to tak długo?
- Tylko 8 minut. - wtrącił się Piotruś.
- Jak na moją prędkość, to długo. Poza tym, pozostawiłem ją zaledwie kilkanaście metrów stąd, w miejscu, w którym nie było żadnych szpar, drzew, krzewów. Zero kryjówek lub pułapek.
- Więc jest tylko jedno rozwiązanie. - stwierdziła Luna i rozejrzała się po wszystkich. - Ktoś ją porwał.
***
Hejka wszystkim! Co tam u was słychać? Ten rozdział nie należy do tych, z których byłabym strasznie dumna, ale wszystko co zamierzałam tu przedstawić, jest. Więc mam nadzieję, że wam się spodoba. Pamiętam, że pod którymś rozdziałem obiecałam, że przy jakimś następnym ze śmiechu nie wstaniecie z podłogi. Jak na razie nie szykuje się, że następny rozdział będzie właśnie tym, ale do 30 rozdziału gdzieś taki wystąpi. Którą Lunę wolicie? Tą poważną, czy uśmiechniętą. Wierzcie mi, że ma swoje powody dla których tak się zachowuje. Hmmm, to może teraz krótki zwiastun następnego rozdziału?
- Coś ty jej zrobił!
- Ależ nic. To co zamierzam zrobić jest dużo ciekawsze.
- Nie, nie odchodź! Wiadomo, każdego irytowało twoje zachowanie, ale zdążyliśmy się przyzwyczaić. Nawet cię polubiłem! Przyjrzyj się moim oczom. Czy gdybym cię nienawidził, byłyby w nich łzy?
- Gdzie on jest?
- On... odszedł.
- Znaczy zdradził nas? Zabiję go!
- Nie musisz. Już jest martwy.
- Co? Tyle dla ciebie zrobiliśmy. Tyle razy się poświęcaliśmy. On nawet umarł broniąc cię, a ty śmiesz jeszcze mówić takie rzeczy? Jak ci nie wstyd! Jesteś...
- Dosyć! <plask!>
Do następnego!