Przed nimi stał młody chłopak, wyglądał na 19 lat. Był dość wysoki, miał granatowoczarne rozczochrane włosy i podobnego koloru oczy. Ubrany był w czarny podkoszulek i granatową koszulę z krótkim rękawem. Na nogach miał czarne dżinsy i białe sportowe buty. Za nim stała dziewczyna, która mogła uchodzić na 16 lat. Miała długie czerwone włosy spięte wysoko w kucyka, a grzywka opadała jej z dwóch stron na twarz. Jej szaro-brązowe oczy lustrowały ich z dystansu 3 metrów. Była ubrana w niebiesko-czarno-kremowy kombinezon odsłaniający ramiona i nogi, na których miała srebrne kozaki sięgające do 1/3 ud. W ręce trzymała stalową włócznię.
- Kim wy jesteście? - zapytał Jack, który dopiero co odzyskał mowę. Czerwonowłosa wymierzyła do niego z włóczni z groźną miną. Jej towarzysz opuścił jej dłoń i lekko się zaśmiał.
- Uspokój się, nie warto tracić energii na Śmiertelnych. - powiedział, na co dziewczyna cofnęła dłoń. Chłopak miał głos niski i zachrypnięty.
- Ja jestem jednym z Nich. - wtrącił się Frost.
- Ach, no tak. Jack Frost. Słyszałaś o nim, prawda siostrzyczko?
- Nie nazywaj mnie tak, Astaroth. - wysyczała przez zęby czerwonowłosa kierując wzrok na, prawdopodobnie, swojego brata.
-Luna! Ile razy ci mówiłem żebyś nie wymawiała mojego imienia obcym. Tym samym zdradzasz naszą tożsamość, idiotko. - warknął Astaroth piorunując siostrę wzrokiem. Następnie spojrzał przyjaźnie na Jack'a i Roszpunkę. - Wybaczcie, ona dopiero się uczy. - dodał z diabelskim uśmiechem.
- Astaroth? Hmm, coś mi świta w umyśle. - powiedziała złotowłosa i zamyśliła się. - Ach, no tak! Tak nazywał się demon stojący na 7. miejscu w rankingu najpotężniejszych demonów wszechczasów. Był bardzo potężny i miał pod swoją władzą ponad 40 legionów szatańskich istot. Ale w legendach nie wspominano o tym, żeby miał jakiegoś towarzysza.
- W istocie, to jestem ja, a to moja młodsza siostra. Nie ma jej w legendach, ponieważ 18-stkę skończyła dopiero wczoraj, a do tego czasu nie była pełnoprawnym demonem. Niestety jej moc jest jeszcze nieodkryta, więc do obrony ma moją włócznię. Nie zapominajmy, że jestem synem chrzestnym Lucifera, 2. najpotężniejszego demona. Przed nim stoi już tylko Satan.
Roszpunka, na dźwięk tych dwóch przeklętych imion, zadrżała i cofnęła się o krok. Jack widząc to, wymierzył do nich ze swojej laski.
- Nieważne kto jest twoim tatuśkiem od święconek, ja się nie boję. Ani ciebie, ani twojej stukniętej siostry. - warknął marszcząc brwi. Astaroth i Luna odskoczyli na samo słowo "święconek". Frost patrzył to na dziewczynę, to na chłopaka. - Uuu, święconki, uuu woda święcona, ależ to straaaszne. - zaczął machać kosturem dookoła siebie.
- Jack, uważaj. - warknęła na niego Roszpunka, która prawie dostałaby od niego w twarz. - Cóż, to może zacznijmy od początku? - zapytała naśladując Ząbka. - Cześć, jestem Roszpunka. A to Jack Frost. - posłała im miły uśmiech.
- Luna i Astaroth Darkness. - westchnął granatowowłosy. - Co tu robicie?
- Nie twoja sprawa! - wysyczał Jack, który nie mógł się do nich przekonać, a zwłaszcza do Luny.
- Skarbie, powinieneś być milszy. - stwierdziła łagodnym głosem Roszpunka.
- Dla nich? Czym sobie...? Zaraz, skarbie? - zapytał zdziwiony, ale dziewczyna już go nie słuchała.
- Powinieneś posłuchać swojej laski. - powiedziała spokojnym i dumnym głosem Luna.
- Po pierwsze: to kostur. Po drugie: to zupełnie tak, jakby umiała mówić, tak? - odparł Frost nie orientując się zbytnio o co jej chodzi. Czerwonowłosa przewróciła oczami.
- Nie mówię o tym patyku, tylko o niej. - wskazała ruchem głowy na złotowłosą, która oglądała z zachwytem jak Astaroth rozwijał swoje skrzydła.
- Proszę, mogę polecieć gdzieś z tobą? - zapytała błagalnym głosem, ale chłopak pozostał niewzruszony. Wtedy Roszpunka podeszła do niego. On się cofnął. Ona się przybliżyła. Astaroth potknął się o kamień i runął na ziemię ciagnąc za sobą złotowłosą, która upadła mu na tors. W tym samym momencie zza skał wyszli North, Piasek, Easter, Ząbek, Piotruś, Barwinka i Dzwoneczek.
- Aaach! A co tu się dzieje? Jack, przykro mi, ale najwyraźniej twoja dziewczyna woli skrzydła zamiast patyka. - zachichotał Piotruś wskazujac ręką na Roszpunkę, która natychmiast się podniosła, odsunęła od chłopaka i zaczęła przepraszać.
- Ona nie jest moją dziewczyną. - wysyczał przez zęby Jack. - To tak, jakbym mówił, że ty chodzisz z Ząbkiem.
- Ale to nieprawda! I Ząbek też to przyzna!
- A skąd wiesz? Pytałeś?
- Nie! Nie będę się o takie głupoty pytał.
- No już, nie denerwuj się. Skoro to nieprawda, to czemu jesteś taki zły? - zaśmiał się Frost.
- Nie jestem. - odparł Piotruś i odszedł obrażony.
- Taa, na pewno. - powiedział do siebie cicho Jack. Nagle uderzyło go coś w głowę. Była to patelnia Roszpunki, którą trzymała w rękach. Chwila, zaraz. Przecież on zamroził ją, więc skąd ona ją ma.
- Co się dzieje? Co ona robi? I skąd ma patelnię? - zapytał różowowłosy pocierając sobie głowę.
- Tak to jest, kiedy się zamyślisz. - zaśmiał się North.
- Patelnia już się odmroziła, więc ją wziąłem. Kiedy przyszliśmy tutaj i Roszpunka już zeszła z tego chłopaka (ale to brzmi xd) to on powiedział, że całe szczęście, że jest silny, bo nie wytrzymałby tego ciężaru na sobie i ona zdenerwowała się, wzięła mi patelnię i chciała go uderzyć, ale on zrobił unik i Roszpunka trafiła ciebie. - streścił całe wydarzenie.
- Nic ci nie jest? - zapytała z troską Roszpunka i rzuciła patelnią za siebie, która trafiła Astaroth'a prosto w czoło, a chłopak wywrócił się. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę. - Jest! Udało się. Łuhu! Masz za swoje! - zawołała ucieszona złotowłosa.
- Tak właściwie to lećmy już do domu. - stwierdziła Ząbek.
- Właśnie. Żegnam państwa. - ukłoniła się Luna, po czym wzięła wciąż leżącego brata za rękę. Wyrzuciła z kieszeni jakiś pyłek, który utworzył czerwony dym, a jak opadł to tej dwójki już tam nie było.
- No, to my też wracajmy, ale do sań. Spędzimy tu noc, a rano wrócimy. Chodźcie. - powiedział North.
- Co za padalec! - krzyknęła Roszpunka.
- Padalec? Kto i czemu? - zapytał Czkawka.
- No, a jak myślisz? Astaroth!
- A kto to?
- No ten chłopak co tu był przed chwilą.
- Aaa.. A co on ci zrobił? Znaczy, przed naszym przyjściem?
- Nic, ale... ugh, samo jego zachowanie na to wskazuje, że jest padalcem. Wygląda jak wąż, ale to jaszczurka.
- Astaroth jest jaszczurką?
- Co? Nie! Padalec jest jaszczurką.
- Ale skoro mówisz, że on jest padalcem...
- Och, nie zrozumiesz.
- Taak, faktycznie padalec. A ta jego siostra uuuuf istna anakonda. - zachichotał Jack, który pojawił się nagle pomiędzy nimi i o mało co nie dostał patelnią. - Hej, blondie, nie bądź taka ostra. Stringi ci się wrzynają, czy co?
- Co to są stringi? - zapytali równocześnie Czkawka i Roszpunka. Jack uderzył się w czoło, przypominając sobie o tym, że są z innych czasów.
- Nieważne.
- Powiedz! To coś obraźliwego? - nalegała złotowłosa trzymajac patelnię w pogotowiu.
- No to są takie majtki, ale z tyłu jest tylko taki mały pasek materiału, który zakrywa tylko ten rowek. - wytłumaczył z uśmiechem Frost kreśląc linię na swoim tyłku.
- A to, że się wrzynają?
- Czyli, czy nie są za ciasne. - i wtedy dostał mocno w głowę i zemdlał.
xdddd Kocham xddd Koniec najlepszy!
OdpowiedzUsuńCzekam na Nexta!
Pozdro i Weny!!
I ty na demony łohahah
OdpowiedzUsuńSuper! Jack rozwala system! Niemogę sie doczekać Elsy! (Wiem... do niej to jeszcze daleka droga)
OdpowiedzUsuń