Playlist

niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 4 "Zadanie wykonane? O nie, to dopiero początek."

 Piotruś stwierdził, że przyniesie jakieś owoce, tylko nie miał pojęcia skąd. Wywnioskował, że najlepiej poszukać w lasach i tu zaczął się problem, bo nie wiedział w którą stronę lecieć, aby tam dotrzeć.
 - Dzwoneczku - zwrócił się do wróżki, która posłusznie przybliżyła ssię do niego. - wznieś się do góry i zobacz gdzie jest jakiś las.
 Blondynka pokiwała główką i po chwili już jej nie było. On tymczasem stanął sobie na ziemi, bo pozwolił sobie zauważyć, że zaczyna się męczyć. Zaczął się zastanawiać nad tym, co Jack miał w kieszeni i do czego to służyło. Wyciągnął rękę. Był na niej jeden z tych kwadracikow. Spróbował to otworzyć, choć to nie było proste. W końcu złapał zębami i rozerwał opakowanie. Wypadła ze środka biała obrączka z jakimś czubkiem z jednej strony. Zauważył, że ta gumowa rzecz jest zwinięta, więc ją rozwinął.
 - Hahah, to balon! Ale na co mu? - nie zastanawiając się nad tym długo prędko go nadmuchał. Nie zdążył zawiązać, kiedy przyleciała wróżka.
 - Och, to ty. I co? Znalazłaś? - zapytał podekscytowany. Dzwoneczek pokiwała głową i ruszyła na wschód. Piotruś poleciał za nią.
 Tymczasem Jack wziął swój kostur, podszedł do Ayers Rock, usiadł i oparł się o skałę. Gestem zaprosił Czkawkę, żeby usiadł obok niego. Chłopak posłusznie to zrobił.
 - Więc, opowiedz coś o sobie. Skąd się tu wziąłeś, skoro nie znasz okolicy? Ktoś cię wyrzucił? Masz jakichś przyjaciół? Jesteś z Australii, prawda? Gdzie jest to całe Berk? Zaprowadzisz nas? I czemu po prostu do nikogo nie zadzwonisz? Chwila, może nie ma zasięgu? Nie no, na pewno nie ma! Tutaj? Przecież jesteśmy w kompletnej dupie!! - zaczął histeryzować, a potem sam sobie przyłożył w głowę kosturem i kontynuował. - To jak? Odpowiadaj.
 - Emm, no więc, eee, może od początku. Sam nie wiem. Nie. Tak. Nie. Nie wiem. Nie, bo nie wiem. Co to znaczy zadzwonić? Co to jest zasięg? Nie panikuj! - odpowiedział po kolei Czkawka i oparł się o skałę. Chwilę minęło zanim Jack sklecił swoje pytania z jego odpowiedziami.
 - Na serio nie wiesz co to "zadzwonić" i "zasięg"? - chłopak przytaknął. - Ej! Ty jesteś tym co przeszedłeś przez portal, racja?
 - Portal? Jaki portal? Aha, i jeszcze jedno. Co to miało być z tą laską? Do czego ci potrzebna i skąd się wziął ten lód w wiaderku, który teraz w 1/4 jest woda? A te wróżki? Przecież one nie istnieją. I jeszcze Piotruś lata! Co to za czary?
 - Nie żadne czary tylko rzeczywistość. Spójrz, wcześniej obydwoje byliśmy normalnymi chłopakami, tak jak ty. Znaczy Piotruś, tak jak teraz, był dzieckiem. I on nie chciał dorosnąć, więc uciekł z domu i nie wiem jakim cudem trafił do Nibylandii. Miał tam umiejętność latania, ale tylko w tej krainie. Stał się też nieśmiertelny. Spodobało mu się to. Zaprzyjaźnił się z wróżkami, które mieszkały niedaleko jego domu. Dzwoneczek, czyli ta wróżka w zielonym, zakochała się w nim i odtąd stała się jego przyjaciółką i towarzyszką. Dzięki tej przyjaźni stał się nieśmiertelny i latający także poza Nibylandią. No, to tyle na jego temat. - wyjaśnił Jack.
 - Aha, a co z tobą? To samo? - zapytał dociekliwie szatyn.
 - Chwila, nie dziwi cię to? Wierzysz mi?
 - A dlaczego miałbym ci nie wierzyć? Poza tym, i tak widziałem wystarczająco, że już nic mnie nie zdziwi.
 - Doprawdy? A wiadomość, że jestem martwy również?
 Czkawka zachłystnął się powierzem i zaczął gwałtownie kaszleć. Jack poklepał go po plecach. Chłopak spojrzał na niego zaskoczony.
 - Jak to?
 - Tak to. - odparł Frost z podobną barwą głosu. - No w końcu! Czekaj, w czym ty to niesiesz?! Skąd to masz?! - zaczął krzyczeć przerażony. Przed nimi stał Piotruś, a obok niego Dzwoneczek. W ręce chłopiec trzymał owoce zapakowane w ten gumowy przedmiot. Jack szybko podbiegł do niego i wyrwał mu to.
 - Ej! Jesteś taki głodny, czy... - nie zdążył dokończyć, bo w jego otwartych ustach znalazł się owoc.
 - Tak! Celny rzut! Przed państwem słynny, mądry i niesamowicie przystojny mistrz świata we wszystkich dyscyplinach: Jack Frost! - zawołał uradowany białowłosy, po czym w sekundzie zamilkł i podszedł do Piotrusia z poważną miną. - Co to jest! - krzyknął wymachując gumowym workiem.
 - Nasza kolacja? - stwierdził rozbawiony Piotruś.
 - Tak, ale w czym to jest? Skąd to masz? Jesteś przecież na to za młody!
 - Za młody na balony? - Pan uniósł brwi ze zdziwienia. - I wyciągnąłem to z twojej kieszeni.
 Jack rozszerzył oczy i włożył rękę do kieszeni. Wyciągnął chusteczki i jedno kwadratowe opakowanie.
 - Chłopie! Czy ty wiesz co to jest? To preze... - natychmiast umilkł rumieniąc się.
 - Preze-co? - zapytał Czkawka.
 - Prezent. Tak, prezent! Na-na urodziny Jamie'go. - odparł szybko gratulując sobie pomysłowości.
 - Ale Jamie miał już urodziny. 3 miesiące temu. - powiedział podejrzliwie Piotruś.
 - Bo to prezent na urodziny kuzynki Jamie'go. - dodał Frost.
 - Ale powiedziałeś... - zaczął Czkawka.
 - Przejęzyczyłem się. A teraz dobranoc! - zawołał i padł na ziemię jak zabity.
 - A kol...
 - Nie! - przerwał Jack Czkawce i zamknął mocno oczy modląc sie, aby jak najszybciej zasnąć. Szatyni wzruszyli ramionami i zaczęli jeść owoce, a popijali już roztopionym lodem, czyli wodą. Zostawili trochę na rano i poszli spać.
 Następnego dnia Jack obudził się pierwszy. Wyciagnął z "prezentu" owoca i zajadając go, poleciał na poszukiwania portalu. Chwilę po nim obudzili się Piotruś i Czkawka. Zjedli śniadanie i usiedli pod skałą.
 - Jack opowiedział mi wczoraj o tobie, ale o sobie nic. Może ty coś wiesz? - zapytał zielonooki.
 - Oczywiście. Więc tak: wcześniej był normalnym chłopakiem. Miał brązowe oczy i włosy. No i był bardziej opalony. Był bardzo biedny, nie stać go było na buty, więc chodził boso. Kiedy miał 18 lat poszedł z siostrą nad zamarznięte jezioro. Lód pod nią zaczął pękać, więc wziął wygięty kij, zaczepił o nią i odepchnął w bezpieczne miejsce. Niestety lod się załamał pod nim, a on wpadł do wody. Utopił się. Lecz Pan Księżyc wyciągnął go z wody, wskrzesił i uczynił nieśmiertelnym. Jego wlosy stały się białe, cera blada, a oczy niebieskie. Miał moc lodu, a w tym kiju skumulował ją i odtąd się z nim nie rozstaje. Zaprzyjaźnił się z wiatrem, więc teraz potrafi również latać.
 - A ta wróżka? Nie poszła za nim.
 - Ma na imię Barwinka i jest siostrą Dzwoneczka. Dołaczyła do nas niedawno. Znaczy do niego. Nie tworzymy drużyny. My się nie cierpimy. On mi ciagle wchodzi w drogę, zresztą ja mu też. Ale dostaliśmy zadanie, więc musimy je wypełnić i nasze drogi się rozejdą. - zakończył zadowolony.
 - Kto wam kazał co zrobić? - zapytał zdezorientowany Czkawka. Piotruś przewrócił oczami. Po chwili Czkawka już wszystko wiedział o Strażnikach, ich zadaniu i portalu.
 - Jest! - usłyszeli radosny krzyk Jack'a, który się do nich zbliżał.
 - Co jest? - zapytał z uniesioną brwią Piotruś.
 - Portal! Znalazłem!
 - A zamknąłeś? - spytał Czkawka.
 - Nie. Ale nieważne. Wracamy na biegun. - powiedział Frost stojąc już obok nich i wyciagnął kulę. Szepnął "Biegun, North" i rzucił przed siebie. Przed nimi ukazał się portal. - Chodźcie!
 - Czemu nie użyłeś tego wcześniej?! - zawołał z wyrzutem Piotruś.
 - Chciałem cię trochę pomęczyć. - Jack uśmiechnął się złośliwie. Piotruś już miał go uderzyć, ale dostał kosturem w głowę. - Wchodź, a nie.
 Piotruś uśmiechnął się pokrzepiająco do Czkawki i zaciągnął go do portalu. Wszyscy weszli równocześnie, a portal się zamknął.

4 komentarze:

  1. Nie no jak ja to cztalam to nie moglam powstrzymac smiechu xdd
    Jack po co ci prezer... PREZENTY?! Hahaha
    Pozdro i WENY!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Prezenty??? Jack spryciarzu. Kto jeszcze wyszedł z portalu pisz pisz!!!! Wenyyyyyyy bo sie przyda. Uch czkawka jeszcze im o smokach nie powiedział a jak zobaczy świętego to... padnie. :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Jack! Czemu ty trzymasz w kieszeni preze...! Prezenty!?!? Czekam na next! Weny!

    OdpowiedzUsuń