Kiedy Jack wylądował na ziemi spostrzegł śmiejącego się Piotrusia, który opierał się o Ayers Rock.
- Jesteś zgniłe jajo! - zawołał trzymając się za brzuch.
- Ja? Ty sobie przypomnij coś powiedział. - Jack zaśmiał się i cofnął do tyłu. Kostur wbił się w ziemię i zaczepił o kaptur chłopaka, a w efekcie Frost wisiał na nim metr od ziemi, ale humor mu się nie pogorszył.
Piotruś chwilę pomyślał i dotarło do niego jaki błąd popełnił.
- To wcale nie śmieszne! Wiesz o co mi chodziło! - krzyknął ze zmarszczonymi brwiami.
- No pewnie. Jesteś zgniłe jajo! - wrzasnął na całe gardło Frost, a Piotruś podbiegł do niego i zakrył mu usta ręką.
- Cicho. Niedaleko są domki, a w nich ludzie. Chyba nie chcesz żeby cię zobaczyli w takim stanie? - zapytał wskazując na niego i wybuchnął śmiechem.
- Natychmiast mnie stąd ściągnij! - krzyknął Jack wymachując kończynami.
- Spokojnie, bo się złamie.
- Sam się nie złamie!
- A, no racja, twoja ciężka dupa tego dokona za ciebie. - zachichotał Piotruś.
- Chcesz się bić?!
- No dawaj! - Jack zaczął się szamotać i w efekcie spadł na tyłek. Piotruś tak się zaczął śmiać, że upadł na ziemię. Frost wyciągnął kostur z ziemi i walnął nim w głowę szatyna.
- Ekh, przepraszam, że przeszkadzam, ale wiecie gdzie jest najbliższa wioska? - zapytał speszony głos. Nieśmiertelni obejrzeli się i dostrzegli chłopaka o zielonych oczach i brązowych włosach, ubranego w zieloną bluzkę i na to brązowy kożuch.
- Spytaj się tego dzieciaka w rajtuzach. - odpowiedział Frost i się położył na ziemi, a ręce skrzyżował za głową.
- A ty to co, staruszku? Siwe włosy i kijaszek do podpierania? - odparł ironicznie Piotruś, na co dostał "kijaszkiem" w głowę. - No bez przesady!
- Chyba jednak wam przeszkadzam. - oznajmił nieznajomy powoli się wycofując.
- Nie, nie, co ty. - białowłosy wstał z ziemi, podszedł do chłopaka i wyciągnął rękę. - Jestem Jack, tamta urocza dama to Piotreczka Pani.
- Jaka znowu dama? - zawołał za nim Piotruś.
- No przecież chodzisz w rajtuzach. To wystarczający dowód. - odpowiedział z uśmiechem Jack i odwrócił się do niego. Zbliżył się i zaczął go głaskać po głowie. - Ale spokojnie, my tu jesteśmy bardzo tolerancyjni, nie musisz się ukrywać, że tak naprawdę jesteś kobietą.
Piotruś uderzył go lekko w twarz, po czym podszedł do zielonookiego.
- Jestem Piotruś Pan. A ty?
- Czkawka Haddock.
- Co? - zawołał Jack, a następnie się cofnął, co wywołało falę wydarzeń, których skutkiem było ponowne zawiśnięcie za kaptur na kosturze. - Ej! Pomóż, albo ci łeb odmrożę!
Piotruś patrzył na niego z politowaniem, a Czkawka ze strachem w oczach.
- Na zdrowie. - odpowiedział chłopak, po czym zwrócił się do zielonookiego. - Skąd jesteś?
- Pochodzę z Berk. - odpowiedział nieśmiało Czkawka. - Gdzie jesteśmy?
Jack'owi w końcu udało się zejść na ziemię. Położył kostur na piasku i dokonał oględzin swojej bluzy, czy aby na pewno nic się nie rozdarło. Kiedy przekonał się, że ubranie jest całe, odetchnął z ulgą i ruszył przed siebie. Niestety nie zdążył zrobić pełnego kroku, bo stanął na wygięciu swojego kosturu, a ten wyprostował się i uderzył mocno chłopaka w nos. Jack cofnął się, złapał za narząd węchu i wyczuł lepką ciecz.
- To-to krew? - zapytał Czkawka, po czym zemdlał. Piotruś spojrzał na niego, a następnie na Frosta. Białowłosy ruszył ponownie do przodu i ponownie został zaatakowany przez swoje własne narzędzie broni. Tym razem padł na ziemię nieprzytomny.
Pan natychmiast podbiegł do niego. Z nosa nadal ciekła krew. Chłopak zapamiętał, że Jack trzymał chusteczki w kieszeni bluzy. Włożył tam rękę i wyciągnął 2 małe kwadraciki, a w środku jakieś gumowe obrączki. Był zbyt młody, żeby wiedzieć co to jest, więc tylko pokręcił głową i schował przedmioty. Wymacał kolejną rzecz. Tym razem były to chusteczki. Wyciągnął dwie, zrobił z nich półkulki i włożył do nosa Jack'a. Następnie z wielkim trudem usiłował go podnieść, ale nie udało mu się, więc zaciągnął go za nogę pod skałę i oparł plecami o nią. Następnie wziął kostur i uderzył dwukrotnie chłopaka po głowie. Niezbyt silnie, wystarczyło, żeby się ocucił.
- C-co? - wyjęczał białowłosy. Podrapał się po głowie i dotknął nosa. - Coś ty mi zrobił? - warknął na szatyna.
- Ja? Zatamowałem krew. A ty lepiej się pogódź ze swoją laską albo ci znowu przyłoży. Wiesz, do 3 razy sztuka. - odparł z uśmiechem Piotruś i ruszył w stronę wybudzającego się Czkawki.
- Ty już mi przyłożyłeś dostatnio, pacanie. - odpowiedział Frost po czym powoli wstał, wyciągnął chusteczki z nosa, wyrzucił je za siebie i chwiejnym krokiem podszedł do swojego kostura. Pochylił się i złapał go, jednak zakręciło mu się w głowie i się wywrócił. Usłyszał głośny rechot Piotrusia i pytanie Czkawki o jego stan zdrowia.
- No, zachód. Chodźmy spać. - powiedział Jack nie chcąc już wstawać.
- Oszalałeś? On nic nie jadł! Jadłeś? - zwrócił się do Haddock'a. Chłopak zaprzeczył. Jack wywrócił oczami i przekręcił się na brzuch. Uniósł się na łokciach.
- Robimy tak. Ty zajmujesz się kolacją, a ja śniadaniem. Dobranoc! - powiedział i ułożył się na lewym boku plecami do nich.
- O nie nie nie! Chwila! A gdzie Barwinka i Dzwoneczek? - w tej chwili zza skały przyfrunęły te wróżki taszcząc ze sobą puste, ale czyste wiaderko. - Są! A na co to?
- Pomóż wstać. - powiedział zrezygnowany Jack do Czkawki. Chłopak natychmiast pomógł i zaprowadził do wróżek. Frost stuknął kosturem w wiaderko, które natychmiast napełniło się lodem. Barwinka i Dzwoneczek nie zdołały unieść tego ciężaru i spadły na piasek.
- Do czasu aż stopnieje zdołasz coś przynieść. Chyba, że nie umiesz polować? Jesteś może za słaby?
- Ja? Za słaby? Ja? Ha! Ani się obejrzysz, a będę z powrotem! I to z kolacją. Dzwonek! Idziemy! - zawołał po czym wzleciał w powietrze, a tuż za nim jego wróżka.
Fajne. Nie kontuzjuj Jacka bo jego ,,piękna twarz" jeszcze bardziej ucierpi. Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńJa jaka beka xd 2 razy od laski xd Pozdro z podlogi i WENY
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Uśmiałam się!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Uśmiałam się!
OdpowiedzUsuńCudoooo biedny jack bale za to podpuszczać umue:)
OdpowiedzUsuń