Playlist

czwartek, 2 lipca 2015

Rozdział 20 "Jego śmierć nie pójdzie na marne"

 - A-ale jak to ktoś porwał? Kto? - wyszeptała przez łzy Elsa. Jack i Astaroth wręcz rzucili się żeby ją przytulić i pocieszyć, ale ona zignorowała ich i wtuliła się w Roszpunkę, która poklepała ją po plecach.
 - Wszystko będzie dobrze. Nie martw się, Ani na pewno nic nie jest. Przecież jest silna. Znajdziemy ją, całą i zdrową. - mówiła powoli, aby każde słowo dotarło do kuzynki. Odsunęła ją od siebie i spojrzała jej prosto w oczy z lekkim uśmiechem. - Obiecuję.
 - Nie składaj obietnic, których nie możesz dotrzymać. - mruknęła Luna.
 - Nie bądź taka okrutna. - zaczął Czkawka.
 - Po prostu jestem szczera. Trzeba się przygotować na porażkę.
 - Porażkę, czyli jej śmierć? - wyjąkał Piotruś. Czerwonowłosa z westchnieniem kiwnęła głową.
 - Nie mamy chwili do stracenia. Ruszajmy.
 - Dokąd? - zapytał Jack.
 - Do Mroczka. - odparł Undertaker z szerokim, przerażającym uśmiechem.
 - Po co? - wyrwało się Roszpunce.
 - Na herbatkę. - dodał z tym samym wyrazem twarzy. Elsa i Roszpunka cofnęły się.
 - Proszę, uspokój się albo... - zaczęła Luna, ale brat jej przerwał.
 - Albo cię wsadzę do beczki z solą.
 Undertaker rozłożył ramiona i walnął się prosto jak deska na piach. Zaczął udawać, że pływa żabką i tym samym zakopał swoje kończyny. Położył głowę na lewym policzku i spojrzał na Grell'a.
 - Zakopuj. - polecił takim głosem, jakby zaraz miał się roześmiać.
 - Z jego chorobą już tak źle? - zapytała Punzie.
 Nagle Astaroth podniósł głowę zaskoczony. Rozejrzał się dookoła, a następnie skulił i złapał za głowę. Wszyscy patrzyli na niego ze zdziwieniem. Chłopak zaczął coś mamrotać do siebie. Obrócił się kilka razy wokół własnej osi i padł na kolana. Spojrzał w niebo i wrzasnął. Nie były to słowa, po prostu zrozpaczony ryk. Jego głos rozniósł się potężnym echem po górach, tak, że zebrani tu musieli zatkać uszy i odsunąć się od niego, bo mogliby ogłuchnąć. Demon zamilkł, wbił wzrok w ziemię i znów coś mamrotał. Zgiął się wpół, a jego skóra na łopatkach została przecięta przez czarne skrzydła, lecz zanim pociekła krew, rany zagoiły się. Zatrzepotał nimi, a następnie zgiął. Z jego rąk wyrosły szpony. Jego rana na twarzy otwarła się i zaczęła mocno krwawić. Bordowa ciecz spłynęła mu częściowo na usta. Chłopak oblizał wargi, w których ukazały się ostre kły. Ciemne oczy teraz błyszczały złociście, a skóra poszarzała. Ukrył twarz w dłoniach, a następnie pociągnął nimi włosy. Na jego ciele pojawiały się ogromne siniaki, które sprawiały mu ból. Z oczu pociekły łzy i zmieszały się z krwią. Ponownie wrzasnął, lecz tym razem krótko, a następnie z wyrazem ulgi i westchnieniem opadł bezwładnie na piach.
 - Co się właśnie stało? Czy to jakaś.... transformacja? - wyjąkał Czkawka.
 - Nie mam pojęcia. - wydusiła oszołomiona Luna.
 Nagle Elsa krzyknęła i położyła się na ziemi. Zwinięta w pozycję embrionalną cicho płakała. Roszpunka uklękła przy niej i dotknęła jej czoła. Było czerwone i rozpalone.
 - Co to było? - zapytał Jack.
 - Opętanie. - wyszeptała zielonooka.
 - Co?
 - Przez... przez tą ranę Shadow opętał Astaroth'a. Może teraz z nim robić co tylko chce. Z nim, z jego czynami, słowami, myślami. Jego duszą, ciałem. Zawsze i wszędzie. A on nie ma prawa nie posłuchać. - wyjaśniła dziewczyna.
 - A co z Elsą? - Jack spojrzał na blondynkę.
 - Prawdopodobnie została opętana przez niego. - Roszpunka wskazała ręką na nieprzytomnego demona. Frost zacisnął zęby i wstał z miejsca. Wziął kostur do ręki i wycelował w chłopaka.
 - Nie, Jack, stop! Proszę cię. To nie jego wina. To ten syn Szatana mu rozkazał. On nigdy by czegoś takiego nie zrobił. - wołała Punzie.
 - Skąd mogę mieć pewność, że to prawda? Skąd ty wiesz, że to prawda? Masz jakiś dowód, aby go uniewinnić? Nawet nie próbował walczyć. Pozwolił być opętanym. Poddał się temu zbyt szybko, nie sądzisz? Przecież można to przezwyciężyć. A on...
 - Po prostu go zostaw! Może to ma związek z jego przeszłością?
 - Demon nie może opętać demona!
 - Więc jak to wytłumaczysz?
 - Kontrola. - wszyscy spojrzeli na Lunę. - Utracił nad sobą kontrolę, więc Shadow to wykorzystał.
 - Co za parszywy...
 - Przestań! Dobrze wiesz, że cokolwiek mu zrobisz, to nie załatwi sprawy. A jeśli on opęta ciebie? - krzyczała przez łzy Roszpunka, nie wierząc co tu się dzieje. Jack opuścił kostur i wbił wzrok w ziemię. Wtedy Elsa uspokoiła się i usiadła.
 - A-astaroth... o-on... ja... widziałam.... widziałam wszystko... i on... uhhh.... Shadow... on... - mamrotała roztrzęsiona. Roszpunka przytuliła ją do siebie. Blondynka ponownie zaczęła płakać. Punzie zrozumiała, że jej kuzynka nie jest opętana tylko miała wizję. Ale nie potrafiła wytłumaczyć dlaczego. Wiedziała tylko, że to co ona zobaczyła, to było coś strasznego. Pogłaskała ją po plecach. Nagle dziewczyna wyrwała się jej i stanęła na równe nogi. Nadal była rozdygotana. - To wszystko bujdy!! Ta cała wojna! Lucifer nadal służy wiernie Szatanowi, a Shadow... Shadow został ukarany za to, że pokochał ciebie! - wykrzyknęła wskazując drżącą ręką Lunę. Czerwonowłosa uniosła brwi do góry, lecz po chwili uśmiechnęła się.
 - Możliwe, że to same kłamstwa. Tak, tak, ja po prostu potrzebowałam kozłów ofiarnych. No i znaleźliście się wy. Obiecuję, że nikomu nic się nie stanie, jeśli pójdziecie za mną. No, prawie.
 - Uknułaś to wspólnie z bratem, co? - warknął Piotruś.
 - Co? Przecież ten palant jest tak samo głupi jak wy. Niczego się nie domyślił, że wpadł w pułapkę, z której już nie ma wyjścia. - zaśmiała się szyderczo. - Tylko spójrzcie, jaki biedny.
 - Wynoś się stąd! Zostaw nas w spokoju! - krzyczał Jack. Z jego kosturu wystrzeliły sople lodu, lecz Luna sprytnie ich uniknęła. Wtedy Elsa machnęła ręką i trafiła dziewczynę w ramię. Jednak rana szybko się zagoiła. Z jej ręki buchnął płomień. Wykonała ruch jakby umieszczała plamki ognia w powietrzu. Następnie przejechała po nich ręką, a z kulek zaczęły wystrzeliwać płomienie. Jeden z nich podpalił sukienkę Roszpunki. Natychmiast ją rozdarła i cofnęła się do tyłu. Undertaker niewiadomo skąd wyciągnął długą ostrą kosę ze szkieletu człowieka. Zamachnął się lecz tylko ściął jej włosy, a razem z nimi także długie kosmyki Grell'a.
 - Moje włosy! O nie, teraz to jestem wkurzony. - odpalił piłę i rzucił się na dziewczynę. Z szoku nie zdołała się odsunąć i upadła na piach. Żniwiarz usiadł okrakiem ja jej brzuchu, nogami unieruchomił jej dłonie i przyłożył swoją broń do je ramienia. Przedmiot wirował na najwyższych obrotach i wbił się w jej rękę. Dookoła prysnęła bordowa krew i rozniósł się pełen bólu wrzask Luny. Próbowała go z siebie zrzucić i przez to docisnęła swoje ramię do ostrza piły, które odcięło jej całą rękę. Grell podniósł zakrwawioną kończynę, wstał z szerokim uśmiechem, pełen triumfu.
 - Pożałujesz, śmieciu! - warknęła dziewczyna wstając z ziemi. Drugą ręką próbowała zatrzymać krew sączącą się z jej poszarpanej części ciała. Żniwiarz odwrócił się twarzą do niej, wyszczerzył zęby i zamachał odrąbaną ręką.
 - Nie sądzę. - odparł i ponownie odpalił piłę. - Zastanawiam się, co odrąbać następne. Rączkę, nóżkę, a może główkę?
 Luna tylko zaśmiała się szyderczo. Znikąd zaczęły pojawiać się koszmary. Parskały złowieszczo na grupkę osób, jednak Sutcliff nie wyglądał na wystraszonego. Przeciwnie, uśmiechnął się jeszcze szerzej i skinął na Undertaker'a. Szarowłosy zacisnął palce na swojej kosie. Jack wycelował swoim kosturem przed siebie i czekał na dogodny moment, aby zaatakować. Elsa przygotowała swoje dłonie. Zerknęła na Piotrusia i w kilka chwil wyczarowała ostry lodowy miecz, który rzuciła blondynowi. Ten złapał go w porę i uśmiechnął się do niej.
 - Punzie, Czkawka, zabierzcie go stąd. - rozkazał Frost wskazując na skulonego Astaroth'a.
 - Zaraz, coś tu nie gra... - zaczął Haddock.
 - Ale już! - wrzasnął białowłosy rozwalając przy tym kilka koszmarów. Tym razem obydwoje posłuchali. Nie czekali na właściwy moment tylko od razu rzucili się do biegu w stronę demona. Byli już tuż-tuż kiedy drogę zagrodził im jeden z koszmarów i ruszył na nich.
 - Padnij! - krzyknęła Roszpunka upadając na kolana i ciągnąc chłopaka w dół. Ledwo się pochylili, a nad ich głowami śmignęła ta czarna kreatura. Zanim zdążyli wstać, koń odwrócił się i z powrotem pędził na nich z zawrotną prędkością. Nie mieli szans na to, aby mu uciec. Wtedy to przed nimi pojawiła się ciemna postać. Całe ciało miała zakryte, lecz po konturach możba było stwierdzić, że to mężczyzna. Twarz zasłaniała mu chusta, widoczne były tylko ciemne oczy, patrzące z odrazą na koszmara. Rozłożył ręce, a następnie uczynił nimi kąt 90° uderzając dłonią o dłoń przed sobą. Wytworzyła się przezroczysta fala, która uderzyła nie tylko w to stworzenie, ale też w 20 innych, które ośmieliły się wystąpić z szeregu zgromadzonych przy czerwonowłosej. Zanim Czkawka i Roszpunka zdążyli się zorientować, co się właściwie stało, mężczyzna zniknął.
 - Kto to był? - zapytał cicho szatyn.
 - Nie mam pojęcia... - wyszeptała Punzie kręcąc głową, a następnie odwróciła się i złapała Astaroth'a za ręce. - Dalej, pomóż mi!
 Zielonooki chwycił nogi i równocześnie go podnieśli. Szli jak najszybciej mogli w stronę skał, aby móc się tam ukryć.
 Tymczasem na polu walki Elsa zniszczyła 5 koszmarów. Kiedy ujrzała tą przezroczystą falę, zamurowało ją. Nawet nie starała się dalej walczyć, po prostu stała i patrzyła się w miejsce, gdzie przed chwilą stał koszmar, a teraz unosiła się kupka czarnego pyłu. Ocknęła się dopiero kiedy jeden z koni na nią skoczył, lecz nie zdołał zbić ją z nóg, bo natychmiast pod wpływem dotyku jej ręki zamienił się w lodowy posąg, który rozkruszył się na drobny mak, gdy tupnęła nogą. Piotruś latał w powietrzu i przecinał lodowym mieczem koszmary na pół. Cały czas się śmiał i czuł dziką satysfakcję z tego co robi. Rozpierała go energia, lecz do tej pory nie odważył się atakować bezczynnego koszmara, gotowego w każdej chwili do odwetu, gdyby spudłował. Nacierał tylko na te, które atakowały jego towarzyszy i pomagał im odpierać atak. Undertaker wyciągnął kosę przed siebie i zaczął po kolei rozcinać każdego konia, który ośmielił się do niego zbliżyć na conajmniej 5 metrów. Wydawał przy tym dzikie odgłosy. Nagle jeden zaszedł go od tyłu, lecz szarowłosy zauważył jego cień i z wrzaskiem wymierzył do niego z pięści, nawet się nie odwracając. Trafił perfekcyjnie, a kreatura rozproszyła się w pył.* Jack co chwila posyłał lodowe strzały to w jednego, to w drugiego koszmara. Lecz nie dostrzegł jednego, skradającego się do niego. Koń skoczył na niego, chłopak upadł na ziemię, a przed odgryzieniem głowy chronił go jego kostur, w który wgryzł się koszmar. Stworzenie kopnęło go w brzuch, przez co wypuścił swój kij z rąk, a koszmar wyrzucił go za siebie. Wtedy kreatura zmieniła się w pył, dzięki Piotrusiowi, który akurat przeleciał obok. Lecz zanim Frost zdążył wstać, rzuciły się na niego 3 kolejne konie. Wtedy uwolnił swą moc z rąk i zniszczył całą trójkę, lecz lód, stykając się z jego ciałem, spowodował silny ból i zanik pamięci. Wtedy na niego natarło ok. 10 koszmarów z chęcią rozerwania jego ciała na strzępy, lecz zanim przystąpiły do działania, zajęły się ogniem i po chwili zniknęły. Na piachu leżał chłopak o czarnych włosach i złotych oczach. Shane. Natychmiast wstał, podbiegł do kosturu Jack'a, który, pod wpływem jego dotyku, zmienił się z oszronionego na zaiskrzony. Wycelował w koszmara, a kula ognia natychmiast go zniszczyła. Uśmiechnął się pod nosem i przystąpił do walki. Grell z wojennym okrzykiem biegł w stronę Luny i wymachiwał piłą na lewo i prawo, zabijając przy tym kolejne czarne kreatury. Był w ogniu walki, wściekły za to, że ścięto mu jego piękne czerwone kosmyki. Wiedział, oczywiście, że to Undertaker to zrobił, ale po przekalkulowaniu sobie tego na swój sposób, doszedł do wniosku, że to wina Darkness i pozwolił się unieść emocjom, które prowadziły go wprost do dziewczyny. Był bardzo blisko niej. Jeszcze chwila. Kilka metrów. 7, tak na oko. 6, 5, 4, 3, 2.... jego wrzask przerwało ostrze miecza głęboko wbijające się w jego serce. Luna z szyderczym uśmiechem obkręciła miecz i wyciągła. Chłopak miał teraz krwawą ranę przechodzącą na wylot przez jego serce. Upadł na ziemię i ciężko oddychał. Czerwonowłosa bez cienia obrzydzenia na twarzy włożyła mu dłoń do rany, która, będąc już w środku, zapłonęła. Grell wydał z siebie przeraźliwy wrzask bólu. Wszystkie koszmary zniknęły, a jego towarzysze spojrzeli z przerażeniem w oczach na to, co się z nim działo. Shane ruszył na pomoc, lecz coś go odepchnęło. Spróbował jeszcze raz, lecz i to nie poskutkowało. Żaden z nich nie mógł się do nich zbliżyć. Nagle pojawiły się fioletowe litery nad jego głową.
 "Tylko demon przejdzie przez tę barierę."
 - Nie, no świetnie, marzyłem, aby patrzeć jak ktoś umiera. - syknął pod nosem. Tymczasem Astaroth zbudził się i uspokoił. Od razu zauważył, że coś jest nie tak. Podleciał do Shane'a i spojrzał przed siebie. Zamurowało go, kiedy ujrzał swoją siostrę, zabijającą jego przyjaciela. Z jego ust wydostał się krzyk i natychmiast, zapominając o skrzydłach, ruszył biegiem do nich.
 - Czemu on... - zaczął Shane.
 - Bo to demon. - odparła szybko Elsa. Granatowowłosy, kiedy znalazł się przy Grell'u i Lunie, zatrzymał się i stanął jak wryty. Zacisnął pięści tak mocno, że pojawiły się żyły. Jego twarz wyrażał szok, a zarazem wściekłość.
 - Freed... - wysyczał przez zęby. Luna podniosła wzrok na niego, roześmiała się i rozpłynęła w powietrzu. Astaroth ukląkł przy Grell'u. Czerwonowłosy spojrzał na niego i uśmiechnął się słabo.
 - Chyba najwyższy czas się pożegnać. - wyszeptał, a na jego twarzy odmalował się wyraz cierpienia. Demon przecząco pokręcił głową.
 - Nie, nawet tak nie myśl! - zawołał. Jego oczy zaszkliły się.
 - Ale ja to żadna strata, sam zysk. I tak nikt mnie nie znosił.... Najlepiej będzie, gdy odejdę. - westchnął ciężko i przymknął oczy.
 - Nie, nie odchodź! Wiadomo, każdego irytowało twoje zachowanie, ale zdążyliśmy się przyzwyczaić. Nawet cię polubiłem! Przyjrzyj się moim oczom. Czy gdybym cię nienawidził, byłyby w nich łzy? - jedna kropla tej słonej substancji spadła na policzek Grell'a. Sutcliff uśmiechnął się lekko.
 - Nigdy nie zapomnę... - wyszeptał, a jego rozerwane serce przestało bić. Astaroth nie mógł w to uwierzyć. Rozszerzył oczy, zbladł, oddychał coraz szybciej, łzy szybciej pociekły z oczu.

Chłopak zacisnął zęby, zadarł głowę do góry i...
 - NIEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!



***

 Hej wszystkim! Postanowiłam ten rozdział podzielić na 2 części, bo tak to byłby za długi. Więc to Grell padł ofiarą. [*] Jak wam się podoba? Długo czekaliście, ale w końcu jest. Niestety bez śmiesznych momentów i następny też będzie ich pozbawiony. Zauważyłam, że w poprzednim rozdziale jeden fragment szczególnie przypadł wam do gustu. Ten o spalonym podkoszulku Astaroth'a xD. Jak się wszystko wyjaśni, postaram się zrobić więcej zabawnych akcji z bohaterami. No to do następnego!

* scena z "Król Lew" (wątpię, aby ktoś nie oglądał) jak ten pawian, Rafiki, bił się z hienami. Prawie tak samo, oprócz trzech szczegółów: Rafiki=Undertaker, tykwa=kosa, hieny=koszmary. No to tyle. Paa! :*

4 komentarze:

  1. Grell! Dobra, przyznaje się, nie nawidziłam cie na początku! Ale nie odchodz! Grell!
    Luna ja cię zabije! Ty zdrajczyni! Nienawidzę Cię! Przyżekam, że Cię dopadne! Znajdę i zabije! Nie będzie litości! AAAAAAAAA! Jak mogłaś! Nie kochasz swojego brata?! Ty ******!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Grell! No dobra, byłeś denerwujący ale nie odchodź! Tak było fajnie jak odrąbałeś tej zdrajczyni rękę! Ale czy nie powinieneś się odrodzić? Nie wiem... Rozdział świetny więc czekam na NEXT!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie on nie żyjw a ten Shadow to jest dobry?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko się wyjaśni w następnym rodziale. Pojawi się...hmmmm... możliwe, że jutro, chyba że mnie wena dopadnie to dzisiaj.

      Usuń